Przymilnie

Urodziłem się 16 lat - co do dnia - po śmierci Alana Alexandra Milne'a. Oczywiście nic z tego nie wynika. Za to Kubuś Puchatek mógłby powiedzieć, że to zastanawiające i że można by ułożyć o tym jakąś mruczankę.

30.01.2006

Czyta się kilka minut

Ulica Kubusia Puchatka w Warszawie Fot. WOJCIECH STRÓŻYK/REPORTER /
Ulica Kubusia Puchatka w Warszawie Fot. WOJCIECH STRÓŻYK/REPORTER /

Kubuś Puchatek to jeden z pierwszych moich znajomych z dzieciństwa. Zresztą nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, jak może wyglądać dzieciństwo bez Kubusia i innych mieszkańców Stumilowego Lasu. Oczywiście tego z książki, w kongenialnym przekładzie Ireny Tuwim, a nie tego z przesłodzonych disneyowskich filmów... Potem czytałem już samodzielnie "Wiersze dla Krzysia", będące wyborem z dwóch tomów wierszyków, które Milne pisał właściwie równolegle z książkami o Kubusiu. W przekładzie Ireny Tuwim i Antoniego Marianowicza. Kilku wierszyków stamtąd nauczyłem się na pamięć. Na swoją, poniekąd, zgubę.

Przetłumaczenie wyboru wierszyków Milne'a zaproponowało mi wydawnictwo Znak. Dostałem na próbę wierszyk o dwóch kropelkach, które ścigają się po oknie i którym Krzyś nadaje imiona. W mojej wersji dostały one imiona prezesa i redaktora naczelnego wydawnictwa. Przekład się spodobał, być może dlatego, że mój żart zadziałał podprogowo... Okazało się jednak, że to nie są żarty, bo mam zaszczyt przetłumaczyć nie wybór, ale całe dwa tomy (włącznie z tymi wierszykami, których inne wersje znałem na pamięć, co było chyba najtrudniejsze), i ostatecznie nie dla Znaku, lecz dla wydawnictwa Egmont.

Do zadania podszedłem naukowo: rozpocząłem od porównywania oryginałów z przekładem wspomnianego tandemu oraz wydanym w 1997 roku przekładem całości, autorstwa Zofii Kierszys (żeby się nie denerwować, wolałem nie zaglądać do przekładów Barańczaka). Szybko się zorientowałem, że mam do czynienia z dwiema całkiem różnymi wersjami: pierwszy przekład był pięknie rymowany, uroczy i bardzo swobodny, drugi - wręcz przeciwnie, to znaczy bardzo dokładny (Zofia Kierszys jest specjalistką od prozy). Postanowiłem więc wstrzelić się gdzieś pośrodku - żeby były to przekłady wierne, wyraziście rymowane i zarazem niepozbawione tego czegoś, co powinna mieć literatura dla dzieci. Słowem - przekłady "przy-milne".

Testowałem je na Natalce, mojej pięcioletniej wówczas córeczce. Wierszyki tłumaczyłem w nocy, a potem czytaliśmy jej z żoną rano, przy śniadaniu, kiedy piła kakao przez słomkę. Jeśli się uśmiechnęła - uznawałem, że przekład jest dobry. Jeśli robiła dziwne miny i mówiła: "co?!" - poprawiałem.

Ale te wierszyki są nie tylko dla dzieci. One są także o dzieciach. O ile "Kubuś Puchatek" dzieje się w świecie idealnym, o tyle wierszyki Milne'a dotyczą świata bardziej realnego. Pokazują dzieciństwo nie tylko jako czas beztroski, ale - może nawet przede wszystkim - jako czas okropnej, przejmującej samotności dziecka w świecie dorosłych. Samotności, którą przecież wszyscy pamiętamy, choć udajemy, że nie... Christopher Milne, czyli pierwowzór Krzysia, napisał później w autobiografii, że właśnie te wiersze, a nie "Kubuś Puchatek", są dla niego dowodem, że ojciec go rozumiał.

Żyjemy w innych czasach niż Christopher. Nastała epoka pajdokracji. Kiedy w rodzinie pojawia się dziecko, wówczas wszystko zaczyna kręcić się wokół niego, wszystko zostaje podporządkowane jego rytmowi, jego potrzeby są najważniejsze. Dzieci są zapewne tak samo rozkoszne jak kiedyś, ale bardziej rządzą swoimi rodzicami niż w czasach nianiek. Jesteśmy zmuszani do wstawania o świcie, do zabaw pod stołem, do oglądania głupawych bajek, do ograniczenia życia towarzyskiego. Nie musimy jednak, na szczęście, czytać dziecku książek, które tylko jemu będą się podobać.

Dzięki Milne'owi i kilku innym znakomitym pisarzom możemy sięgać po takie książki, z których i my, rodzice, możemy mieć jakąś korzyść; które nie tylko rozbawią pijącego kakao przez słomkę pięciolatka, ale i nam dostarczą radości, jakiejś nauki, może i wzruszeń. Tłumaczenie tych książek - po nieomal 80 latach od pierwodruku - dało mi tego mnóstwo. Bardzo bym chciał, żeby nie tylko mali, ale i duzi czytelnicy poczuli choć w części i choć przez chwilę to samo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Michał Rusinek - adiunkt w Katedrze Teorii Literatury na Wydziale Polonistyki UJ. Autor i tłumacz kilkudziesięciu książek dla dzieci i dorosłych. W latach 1996––2012 był sekretarzem Wisławy Szymborskiej. Od roku 2012 jest prezesem Fundacji Wisławy… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2006