Przerwane dzieciństwo

Niektórzy uważają, że Gwatemala to najgorsze miejsce do bycia dzieckiem wśród państw obu Ameryk.
z Gwatemali

24.01.2022

Czyta się kilka minut

Druga rocznica śmierci 41 dziewcząt z Bezpiecznego Domu im. Wniebowziętej Dziewicy, San José Pinula, Gwatemala, 8 marca 2019 r. / OLIVER DE ROS / AP / EAST NEWS
Druga rocznica śmierci 41 dziewcząt z Bezpiecznego Domu im. Wniebowziętej Dziewicy, San José Pinula, Gwatemala, 8 marca 2019 r. / OLIVER DE ROS / AP / EAST NEWS

Gdyby ambicje jego twórców mierzyć imieniem, którym go nazwali, byłyby one rzeczywiście wielkie. Bezpieczny Dom im. Wniebowziętej Dziewicy – taką nazwę przyjął ośrodek dla młodzieży, który w 2010 r. powstał w San José Pinula, godzinę drogi od stołecznej Gwatemali (stolica nosi taką samą nazwę jak państwo).

Utworzony przez państwo, z zewnątrz przypominał zakład karny: otoczony burym murem ze zwojami drutu kolczastego, z kratami w oknach. Nie zachęcał do odwiedzin, choć dla młodych Gwatemalczyków miał być schronieniem i obietnicą zmian. Kilka lat później stał się symbolem dziecięcej samotności w tym 17-milionowym kraju Ameryki Środkowej.

Dom

Trafiali tu nieletni – od najmłodszych po siedemnastolatków. Dzieci porzucone przez rodziny, samotnie błąkające się po ulicach, czasem w konflikcie z prawem. Wśród nich gwałcona przez ojczyma dziewczynka, dwunastoletnia prostytutka, jedenastoletni chłopiec, który zastrzelił mężczyznę. Podzieleni byli na pokoje według powodów, dla których tu trafiali: ofiary handlu ludźmi, z trudnych rodzin, uzależnione od narkotyków, członkowie gangów, uciekinierzy z domów, ofiary znęcania się i przemocy seksualnej. W Bezpiecznym Domu, pod opieką państwa, mieli odzyskać spokój i dostać nową szansę na normalne życie.

O tym, że instytucja nie spełnia swojej funkcji, zaczęto mówić wkrótce po jej powstaniu, gdy do urzędów trafiły skargi od wychowanków. W 2013 r. portal Plaza Pública nazwał ją bombą z opóźnionym zapłonem – ośrodek był przepełniony, liczba przyjętych dwukrotnie przekraczała jego możliwości. Brakowało personelu, wody, łazienek.

W 2016 r. sąd nakazał śledztwo w sprawie licznych ucieczek – z instytucji zniknęło ponad 50 podopiecznych. Pracownicy ośrodka woleli mówić o „porzuceniu procesu”. To nie więzienie, nie można z niego uciec – tłumaczyli. Prokurator ds. praw człowieka złożył w sądzie zawiadomienie o zaginięciu dzieci i podejrzeniach, że w ośrodku mogła operować grupa handlująca ludźmi.

Bunt

Na policję, do prokuratury i instytucji odpowiedzialnych za opiekę nad dziećmi regularnie wpływały skargi. Nieletni donosili o przemocy ze strony rówieśników i opiekunów, surowych warunkach, niewystarczającej opiece. Skarżyli się na utrudniony kontakt z rodzinami i ciągnące się formalności, które odwlekały w czasie ich możliwy powrót do domów.

Zgłaszane były przypadki molestowania seksualnego i brutalnych rytuałów, jakim mieszkańcy Bezpiecznego Domu poddawali nowo przybyłych. Starsze dzieci znęcały się nad młodszymi, mieszkańcy powielali przyniesione z zewnątrz schematy przemocy.

Oskarżenia dotyczyły też opiekunów. Według niezależnego portalu Nomada w 2012 r. grupa psychologów pracujących w Bezpiecznym Domu opublikowała list. „Dzieci i młodzież wielokrotnie zgłaszają, że są poddawani przemocy fizycznej, słownej i psychologicznej w formie gróźb, upokarzających wyzwisk oraz kar w postaci ćwiczeń ponad siły, ograniczenia posiłków, wysyłania ich na zewnątrz w bieliźnie o świcie i w czasie deszczu. Znamy też przypadki, gdy pracownicy za karę dopuszczali ataki wychowanków ośrodka na innych” – pisali i skarżyli się, że zgłaszane przypadki nie spotkały się z reakcją władz.

W lutym 2017 r. grupa dziewcząt planuje ucieczkę. Porozumiewają się z chłopcami z sąsiedniego oddziału. Chcą, aby dołączyli do buntu, który planują na 7 marca.

Tego dnia w ośrodku zaczynają się rozruchy, młodzi chwytają za kije, kamienie i rurki. Z pokojów przedostają się do części administracyjnej, niszczą meble. Niektórzy wychodzą na dach, skąd rzucają kamieniami. Przez wyłamane okno z budynku wydostaje się 40 osób, ponad setce młodych ludzi udaje się uciec innymi drogami. Na wolności nie pozostają długo – policja ich wyłapuje i przywozi z powrotem. Pod ośrodek zjeżdżają przedstawiciele Prokuratury Generalnej i Prokuratury ds. Praw Człowieka. Decyzję, co zrobić z młodymi ludźmi, którzy zdecydowali o „porzuceniu procesu”, ma podjąć sąd. Jest jednak późno i trzeba czekać na kolejny dzień. Do tego czasu młodzi mają być pilnowani przez policję.

Ogień

O tym, co stało się później, przeczytać można w raporcie Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka w Gwatemali. 56 dziewcząt umieszczono w sali o wielkości 50 metrów kwadratowych, bez dostępu do wody i toalety. Jedyne drzwi zamknięto na klucz, który pozostał w rękach podinspektor policji.

Przez noc dziewczyny tłoczą się na gąbkowych materacach. O świcie domagają się dostępu do toalety. Gdy spotykają się z odmową, spod zamkniętych drzwi płyną strużki moczu. Pilnujący pozostają niewzruszeni. Pomieszczenie otwierają jedynie na moment, by nad ranem podać śniadanie. Ze środka dochodzą skargi na zimno i brak łazienki.

W tej sytuacji ktoś wpada na pomysł, by podpalić materac – być może tak uda się nakłonić opiekunów do otworzenia sali. Gąbka szybko chwyta ogień, duszący dym wypełnia pomieszczenie. Dziewczyny tłuką w drzwi, krzyczą. Z ustaleń prokuratury wynika, że z otwarciem pomieszczenia czekano dziewięć minut. Gdy okazuje się, że gaśnice nie działają, funkcjonariusze próbują gasić pożar wodą noszoną w plastikowych kubłach.

8 marca 2017 r. w Bezpiecznym Domu ginie 41 dziewcząt.

Matki

Z Mayrą Jiménez spotykam się przy kawie w sieciowej restauracji, tuż przy głównym targowisku w centrum miasta Gwatemala.

Dobrze pamięta tamten dzień. Gdy usłyszała pierwsze wiadomości, wraz z koleżanką wsiadła do starego ­pick-upa i ruszyła na miejsce. Nie wiedziały, czego się spodziewać. Dziś wspomina kolejne karetki i rodziny mieszkających w ośrodku dzieci, które na wieść o rozruchach zbierały się pod bramą, prosząc o informacje. Pamięta pracownicę instytucji mówiącą, że z nikim nie będzie rozmawiać, bo tłum wyprowadza ją z równowagi.

– Matka jednej z dziewczynek, Achley, na wieść o śmierci córki upadła, zwijała się z bólu. Zrobiono jej nawet zdjęcie. Podobno fotograf dostał za nie jakąś nagrodę – opowiada.

Kolejne dni od tragedii Mayra i grupa towarzyszących jej kobiet spędzają w kostnicy, do której zwożono ciała. Z tamtych dni pamięta tanie trumny, jakie kupił rząd, i kobiety szukające córek. Czas mijał, a wciąż nie było jasne, które z podopiecznych uciekły w trakcie zamieszek, a które spłonęły. Wspomina Anastasię, poproszoną o rozpoznanie, czy przywiezione ze szpitala zwłoki to jej córka. Widząc zwęglone ciało, kobieta zaprzeczyła. Kilka godzin później Mayra odebrała telefon: „Wiem, że to była ona. Powiedziałam im, że nie, bo nie chciałam, żeby to była ona”.

Kobiety często przybywają z daleka, nie potrafią odnaleźć się w mieście, przerażają je formalności. Brakuje im pieniędzy na nocleg i jedzenie. Proszą Mayrę o pomoc. – W tamtym czasie kostnica stała się miejscem zbiórki. Przychodzili ludzie, przynosili nam kawę, ciasto. Inni zostawiali pieniądze. Do dziś mam zeszyt, w którym zapisywałyśmy datki – opowiada.

Tak powstał kolektyw 8 Tijax, do którego należy Mayra. Grupa kobiet wciąż towarzyszy ocalałym z tragedii i rodzinom ofiar w walce o sprawiedliwość. Dziewczęta, które przeżyły, do dziś zmagają się z przeszłością. Mayra: – Niektóre zostały matkami. Myślę, że to dla nich strategia przetrwania. Dzięki temu czują, że ktoś ich potrzebuje, czują się ważne. Świat szybko je osądził. A one szukają czułości, fizycznego kontaktu. Chwytają się czegokolwiek, wdają się w nieudane relacje.

Oczekiwania

Mayra skarży się, że dla dziewczyn, które przeżyły tamten pożar, brakuje wsparcia psychologicznego. – Jedna z nich mieszka przy granicy z Hondurasem. Nie pracuje, nie uczy się. Całe dnie spędza w hamaku. Tylko patrzy przed siebie, o tak. – Kobieta unosi oczy gdzieś w przestrzeń nade mną, zamiera w bezruchu. – Kto jej tam pomoże?

Śledztwo wciąż się toczy, w sprawę włączono 15 osób. Rozprawa dotycząca pierwszej trójki planowana jest na marzec 2022 r.: dyrektorowi ośrodka i dwójce urzędników postawiono zarzuty m.in. nadużycia władzy, niedopełnienia obowiązków i nieumyślnego spowodowania śmierci. – Sąd nie zgodził się na zarzuty morderstwa i tortur, o których postawienie wnosili prawnicy reprezentujący ofiary – mówi Mayra. – Obawiamy się, że po latach większość odpowiedzialnych dostanie wyroki w zawieszeniu, być może tylko dwójka policjantów skończy w więzieniu – dodaje. – Tak naprawdę nie mamy wielkich nadziei na sprawiedliwość. To raczej będzie farsa.

Mayra milknie, waha się, czy mówić dalej. Wreszcie dodaje: – Co mi tam, i tak już to publicznie powiedziałam: to była zbrodnia popełniona przez państwo.

Dzieciństwo

W listopadzie 2021 r. w Gwatemali na nowo rozgorzała dyskusja na temat sytuacji nieletnich. Wywołało ją nagranie z kamery monitoringu przy piekarni w miejscowości Villa Nueva. Na niewyraźnym filmie widać dwie nastolatki. Jedna ma krótkie dżinsowe spodenki i różowy top; druga, niższa, za dużą kraciastą koszulę. Rozglądają się nerwowo, w końcu zbliżają się do siebie w uścisku. Trwają tak kilka sekund. Po chwili na motorze podjeżdża mężczyzna, oddaje kilka strzałów. Dziewczyny giną. Media podnoszą larum. „Musimy zapewnić dzieciom lepszą przyszłość” – czytam w nagłówkach lokalnych dzienników.

Tymczasem, jak pokazuje raport organizacji Save the Children („Global Child­hood Report 2021”), Gwatemala jest najgorszym miejscem do bycia dzieckiem wśród państw obu Ameryk. Ranking porównuje kraje pod względem tego, jak często dzieci są narażone na sytuacje uznawane za kończące dzieciństwo: chroniczne niedożywienie, porzucenie szkoły, przedwczesne wejście w dorosłe role przez podjęcie pracy, małżeństwo lub macierzyństwo; a także – śmierć.

W grudniu 2021 r. prasa znów alarmuje: „Urodzić się w Gwatemali to ­nigdy nie urosnąć”. Świeżo opublikowane analizy ONZ pokazują, że wśród krajów Ameryki Łacińskiej właśnie tu dziecięcy wzrost najbardziej odstaje od normy rozwojowej. Siedmioletni Gwatemalczyk mierzy średnio osiem centymetrów mniej, niż powinien. W 2021 r. blisko 43 proc. dzieci nie osiągnęło odpowiedniego dla swojego wieku wzrostu. To ponad dwukrotnie więcej niż w Hondurasie i Salwadorze, krajach sąsiednich i teoretycznie uboższych, o słabszych gospodarkach. Przyczyny zawsze te same: bieda, niedożywienie, nierówności społeczne. Dziś spotęgowane przez pandemię i skutki huraganów Eta i Iota, które w 2020 r. zdewastowały rolnictwo i dotknęły blisko 2,5 mln mieszkańców.

Plac

Gdy w grudniu 2021 r. przechodzę przez stare miasto gwatemalskiej stolicy, na głównym placu, tuż przed Pałacem Kultury, stoi 41 różowych krzyży. Do każdego przypięta jest haftowana chustka z dziewczęcym imieniem i nazwiskiem. Na marmurowej tablicy ustawionej przed tą instalacją napis: „Sprawiedliwość dla dziewczynek z Gwatemali. Pamięci 41 dziewczynek zamordowanych w Bezpiecznym Domu im. Wniebowziętej Dziewicy mianujemy to miejsce PLACEM DZIEWCZĄT Z GWATEMALI. Nie zapomniałyśmy o was. To było państwo”.

Od manifestacji z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciw Przemocy Wobec Kobiet minęło kilka dni, ale krzyży nikt nie rusza. Nikt nie usuwa też napisu na płocie, pozostałego po obchodach 200-lecia niepodległości. „Gówniane dwusetlecie” – głoszą duże czarne litery. „Nie ma czego świętować” – czytam obok. Wokół nich zdjęcia „znikniętych”: osób, które przepadły bez śladu podczas wojny domowej.

Wśród krzyży i plakatów z zaginionymi krążą uliczni sprzedawcy. Ktoś gotuje kukurydzę, ktoś inny oferuje papierosy na sztuki. Na ławkach przysypiają migranci z Hondurasu i Salwadoru. Starają się przetrwać kolejny dzień.

Przechodzącą przez plac dziewczynę zaczepia starszy mężczyzna. Pyta, skąd te krzyże, co to ma znaczyć. To dla dziewczynek spalonych w Bezpiecznym Domu – słyszy w odpowiedzi – żeby przypomnieć władzy, że do niczego się nie nadaje.

Staruszek tylko smutno kiwa głową.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2022