Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sam pomysł, którego jednym z inicjatorów był Wojciech Marczewski, jest wciąż godzien pochwały. Program "30 minut" umożliwia młodym twórcom zrealizowanie krótkiej, rozgrywającej się współcześnie fabuły - przed pełnometrażowym debiutem. Tak zaczynali Zanussi, Holland i Kieślowski. Myślenie skrótem, kondensowanie znaczeń i próba zachowania stałego, narracyjnego balansu (tempa, rytmu), wymaga jednak specjalnych umiejętności - skupienia, precyzji, świadomości formy. Zaproszeni do projektu "30 minut" młodzi twórcy nie radzą sobie zarówno z klarownym poprowadzeniem fabuły, jak i - co budzi większą konsternację - z wydobyciem indywidualnego tonu. Ich historie są wykoncypowane i obojętne.
"Obcy VI" Borysa Lankosza to film, który powstał ze szlachetnych pobudek - ale dobre chęci to za mało. Kiedy do posępnego miasteczka przyjeżdża kawaler w kapeluszu i z pejsami, autochtoni z wolna budzą się z letargu. Ktoś sobie przypomina nieciekawe historie sprzed lat, ktoś inny jest przekonany, że Żydy znów "przyszły po swoje"... Lankosz na szczęście nie stawia kropki nad "i", pozwala historii płynąć sennym rytmem aż do zagadkowego finału.
W "Jak to jest być moją matką" Norah McGettigan motyw trudnych relacji między dorastającą córką a chorą, skazaną na wózek inwalidzki matką (dobra rola Izy Kuny) został unieważniony poprzez zastosowanie przez reżyserkę najbardziej oczywistych paralel: kręcąca film o matce dziewczyna tak naprawdę najwięcej dowie się z niego o sobie... Sztampa McGettigan wydaje się jednak niczym w porównaniu z grepsiarstwem zaproponowanym przez Gillesa Renarda w filmie "Wszystko". Marian Opania gra tu steranego życiem obywatela, który po sprzedaniu wysłużonego samochodu miast grzecznie powrócić z forsą na łono gderliwej małżonki, grzesznie wynajmuje sobie łono prostytutki. Admiratorzy erotycznych wrażeń nie będą usatysfakcjonowani - żadnego seksu nie będzie, gdyż ponętną krasawicę szybko zaczną boleć zęby (!), a story o perwersyjnych skutkach sprzedaży samochodu zamieni się w przypowieść o odkupieniu i przebaczeniu. "Samotność kucharza szybkich zamówień" Marcela Sawickiego udowadnia, że może być jeszcze gorzej. Bohaterem dzieła jest Japończyk zagubiony w Los Angeles, a zdumiony widz szybko traci orientację, czy filmowa Ameryka to Polska, czy jednak druga Japonia...
Honoru drugiej edycji "30 minut" broni jedynie "Aria Diva" Agnieszki Smoczyńskiej. Po raz kolejny widzimy, że wizyjna proza Olgi Tokarczuk świetnie sprawdza się w kinie. Ale sama Smoczyńska też wiele potrafi. Przede wszystkim udało się jej z dużą subtelnością wygrać niuanse podskórnych, erotycznych wibracji pomiędzy tytułową operową diwą (Katarzyna Figura) a nieszczęśliwą w szczęściu rodzinnym Basią (świetna Gabriela Muskała). To, co najważniejsze, rozgrywa się w niedomówieniach, gestach; tym dotkliwiej jednak brakuje w "Arii" równowagi pomiędzy bogactwem portretów osobowościowych bohaterek a zgrzebnością ich filmowego rysunku - w kostiumie, scenografii czy w scenariuszowej typologii. Mimo wszystko, niedoskonała "Aria Diva" Smoczyńskiej jest przykładem nowego, ciekawego talentu. Pytanie: czy dla jednego udanego tytułu warto było budować całą ideologię?
"Debiuty 2007 - Program 30 minut", dystr.: Kino Świat