Przed ostatnią prostą

Że piątkową debatę wygrał zdecydowanie Donald Tusk, było oczywiste dla wszystkich prócz Jarosława Kaczyńskiego. Wynik starcia Romana Giertycha z Leszkiem Millerem nie ma znaczenia, bo to wydarzenie z dziedziny politycznego folkloru. I wreszcie druga debata Tuska, z Aleksandrem Kwaśniewskim: żywsza i bardziej wyrównana niż ta z Kaczyńskim. W sumie: na tydzień przed wyborami lider PO zarobił sporo punktów dla swego ugrupowania.

17.10.2007

Czyta się kilka minut

Choć z byłym prezydentem nie poszło mu tak łatwo jak z premierem - nie umiał np. odpowiedzieć na pytanie o podatki w Irlandii i pomylił się w kwestii ułaskawienia Sławomira Sikory, pierwowzoru bohatera filmu "Dług" - to jednak Donald Tusk objawił się jako polityk ofensywny i dynamiczny, obdarzony refleksem i umiejętnością celnej riposty. Można tylko zapytać: dlaczego tak późno?

Problem z telewizyjnymi debatami polega oczywiście na tym, że trudno je oceniać inaczej niż w kategorii występu estradowego. W kwestiach merytorycznych niczego nowego w nich nie usłyszymy, bardziej liczy się umiejętność bycia przed kamerą, szybkość reakcji, wyrazistość przekazu. Trudno się też spodziewać, by np. żelazny elektorat PiS po godzinnej debacie porzucił swoją partię i przeniósł sympatie na jej przeciwników. Gra toczy się o niezdecydowanych, a także o tych, którzy szukając alternatywy dla obecnej władzy poczuli się zniechęceni biernością PO i zdecydowali, że zagłosują na LiD.

Debaty takie, będące istotnym czynnikiem kształtującym przedwyborczą rzeczywistość polityczną, wyłamują się przy tym z ram prawnych regulujących kształt kampanii. Nie jestem zwolennikiem ani Romana Giertycha, ani Leszka Millera, uderzające było jednak, że ich spotkanie z góry zaplanowane zostało przez władze telewizji publicznej jako wydarzenie pośledniejszej kategorii: odbywało się w gorszym czasie antenowym, gospodarzem zamiast prezesa TVP był wiceprezes, prowadzili je dziennikarze o mniej znanych nazwiskach.

Poza tym było w tym tygodniu jak zwykle: konwencje partyjne, spotkania, telewizyjne spoty. Antywojenna reklamówka LPR, z Lechem Kaczyńskim w jarmułce przed Ścianą Płaczu, sugerująca, że uczestnicząc w interwencji w Iraku działamy pod dyktando Izraela, podśmierdywała szczególnie mocno i dziwnie znajomo. W tej kampanii jednak niemal wszyscy "brzydko się chwytają": dowodem rekordowa liczba spraw sądowych rozstrzyganych w przyspieszonym, przedwyborczym trybie. W rozmowie Kaczyński-Tusk przewodniczący PO mógł sobie darować anegdotę o broni, którą miał mu kiedyś w Sejmie pokazywać przyszły premier. Premier natomiast mówiąc o przeciwnikach mógł nie używać, i to kilkakrotnie, słowa "geszeft". Język nie jest niewinny: albo szef rządu nie słyszy, co mówi, albo też miało to być mrugnięcie okiem do tej samej klienteli, do której kieruje swój spot Roman Giertych.

Po piątkowej porażce Jarosław Kaczyński zachorował i na kilkadziesiąt godzin zniknął z publicznej sceny. Pojawił się ponownie, najwyraźniej z nowymi siłami, w poniedziałek wieczorem - i to w telewizji TVN, w programie Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego, gdzie po sprawie taśm Renaty Beger stopa jego miała nigdy nie postać. Zdecydował się na ostre starcie z wytrawnymi dziennikarzami, broniąc swoich decyzji i atakując bez pardonu. Jeden cytat: "Donald Tusk w tej kampanii to jest jedno wielkie kłamstwo". Nadchodzą gorące dni...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2007