Prorok z Czarnej Mekki

Z taką samą serdecznością i empatią rozmawia z członkami gangów, jak z białymi mieszkankami domu spokojnej starości.

22.06.2020

Czyta się kilka minut

Raper Killer Mike podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez burmistrz Atlanty, 29 maja 2020 r. / WGCL / ZRZUT Z EKRANU
Raper Killer Mike podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez burmistrz Atlanty, 29 maja 2020 r. / WGCL / ZRZUT Z EKRANU

Zwykle jego głos jest pewny i uderza z siłą huraganu. Kiedy jednak nakłaniał mieszkańców Atlanty, by zamiast palić swój dom, organizowali się i próbowali wypalić rasistowski system, głos łamał mu się od nadmiaru emocji. Spontaniczna przemowa rapera i aktywisty Killer Mike’a została przyjęta równie gorąco, jak nowa płyta jego zespołu Run The Jewels. „RTJ4” okrzyknięto już prawdziwą, choć niezamierzoną ścieżką dźwiękową trwających w USA rozruchów.

Nie podpalaj swojego domu

Początkowo Killer Mike nie planował zabierać głosu podczas konferencji zorganizowanej przez burmistrz Atlanty Keishę Lance Bottoms w obliczu masowych protestów, które wybuchły w całym kraju w odpowiedzi na śmierć czarnoskórego George’a Floyda z rąk policjanta. Jak twierdzi muzyk, znalazł się tam tylko dlatego, że zaproszenie od lokalnej polityczki przyjął jego przyjaciel raper T.I., z którym spędzał akurat dzień.

Zaniepokojona możliwością przekształcenia się protestów w krwawe zamieszki Keisha Bottoms poprosiła związanych z miastem afroamerykańskich muzyków o pomoc w złagodzeniu napięcia. Zadzwoniła do raperów, którzy nie tylko cieszą się dużą popularnością, ale także wchodzą w skład powołanego przez burmistrz ciała doradczego, w którym zasiadają obok m.in. dyrektorów generalnych Delta Airlines i UPS.

Zdruzgotany Killer Mike przemawiał łamiącym się głosem, ale jego przekaz był jasny i błyskawicznie obleciał amerykańskie media. – Jestem zobowiązany, by powiedzieć jedynie, że waszym obowiązkiem jest nie podpalać swojego domu pod wpływem gniewu na waszego wroga – przekonywał. – Waszym obowiązkiem jest umacniać ten dom, by mógł służyć jako schronienie w czasach, kiedy będziemy się organizować.


Marta Zdzieborska z USA: Epidemia, kryzys, śmierć George’a Floyda, protesty i zamieszki, straszący wojskiem prezydent: czy dla Stanów mogło być gorzej?


 

W dalszej części przemowy zwracał uwagę na to, jak wiele udało się osiągnąć Afroamerykanom w Atlancie i jak góruje ona pod tym względem nad innymi metropoliami USA. A przecież ten sukces nie był oczywisty. Z Atlanty pochodził nie tylko Martin Luther King, ale i przywódcy Konfederatów, w tym wiceprezydent Alexander Stephens, który głosił, że podległość czarnej rasy stanowi podstawę porządku, na którym opiera się amerykańskie Południe.

– Nie chcemy patrzeć, jak płoną kolejne sklepy sieci Target – kontynuował raper. – Chcemy, aby do gruntu spłonął system, który ustanawia zinstytucjonalizowany rasizm.

Dziś wiemy, że jego przemowa pomogła jedynie odsunąć zamieszki w czasie. Dwa tygodnie później pod lokalną restauracją policjant zastrzelił młodego ­Afroamerykanina Raysharda Brooksa. Protestujący sięgnęli po ogień.

Czarna Mekka

Od lat 70. minionego wieku Atlanta nazywana jest Czarną Mekką – miastem, które daje Afroamerykanom największe szanse na dostatnie życie. Wynika to z wielu czynników: liczby prowadzonych przez czarnych mieszkańców szkół i instytucji, ich odsetka wśród przedsiębiorców i przedstawicieli klasy średniej czy skali ich wpływów na lokalną politykę. Czarnoskóra burmistrz Bottoms nikogo tu nie ekscytuje – Atlanta jest zarządzana przez afroamerykańskich polityków od niemal pół wieku. Wyrasta również na stolicę czarnej popkultury. Tu rozgrywał się nagrodzony Oscarem „Moon­light” Barry’ego Jenkinsa, a także – jak nietrudno zgadnąć – serial „Atlanta”. Z Georgią związanych jest wielu ­raperów i ­twórców trapu, którzy popularnością biją dziś największe gwiazdy popu. Z Atlanty lub jej okolic pochodzą Gucci Mane, Future, Young Thug czy zespół Migos.

Urodzony w 1975 r. w Atlancie Killer Mike, czyli Michael Santiago Render, należy do starszego pokolenia raperów, którzy stworzyli brzmienie dirty South i wprowadzili je na światowe sceny. Najsłynniejszym jego reprezentantem był duet OutKast, którego przeboje gościły nawet w impregnowanych na hip-hop polskich rozgłośniach i telewizyjnych kanałach muzycznych. Na płycie tego zespołu „Stankonia” (2000) świat po raz pierwszy usłyszał Killer Mike’a.

Jego solowe dokonania nie spotykały się już z takim odbiorem. Długo był po prostu kolejnym reprezentantem stylu dirty South, który utwory o dziewczynach, używkach i dobrej zabawie równoważył tymi o ciemnej stronie ulicznego życia. I choć z płyty na płytę coraz poważniej traktował wątki polityczno-społeczne, nie bez przyczyny dla większości odbiorców pozostawał tym gościem, który rapował na „Stankonii”.

Cola od gangstera

Wydane w 2012 r. „R.A.P. Music” stanowiło nie tylko kulminację politycznych zainteresowań Killer Mike’a, ale też przełom w jego karierze. Krytycy wychwalali płytę za świetną produkcję autorstwa El-P, ale przede wszystkim za odważne i przenikliwe sądy zawarte w tekstach. Najmniej zaskoczyły one zapewne mieszkańców Atlanty, którzy widzieli na co dzień, jak raper odkrywa w sobie aktywistę i lokalnego przedsiębiorcę. Atakował nie tylko polityków w Białym Domu, ale także społeczność afroamerykańską, która nierozsądnie inwestuje swoje pieniądze. Raper przyznawał, że wina leży m.in. po stronie czarnych muzyków, którzy promują konsumpcyjny styl życia lub – co gorsza – mitologizują działalność gangów.

Render postanowił dać dobry przykład, inwestując w lokalną gastronomię i sieć zakładów fryzjerskich. Znaczenie tych ostatnich jako miejsc spotkań i wymiany poglądów dla biedniejszych dzielnic jest jego zdaniem trudne do przecenienia. Killer Mike prowadzi obecnie dwa takie miejsca w Atlancie. Do podobnych inicjatyw zachęca widzów mini-serialu dokumentalnego „Killer Mike: Prawda prosto w twarz”.

Wyprodukowany przez Netfliksa program swoją siłę czerpie z dwóch źródeł. Po pierwsze z osobowości prowadzącego: potężny Killer Mike z taką samą serdecznością i empatią rozmawia z członkami gangów, jak z białymi mieszkankami domu spokojnej starości. Po drugie – z błyskotliwości, która objawia się w niecodziennym spojrzeniu na amerykańską codzienność.

Już w pierwszym odcinku Killer Mike twórczo interpretuje wers poetki Nikki Giovanni („Czarna miłość to czarne bogactwo”) i próbuje przez trzy dni kupować jedynie produkty wyprodukowane przez firmy, których właścicielami są czarni Amerykanie. W innym zastanawia się, dlaczego motocyklowy gang ­Hell’s Angels zarabia na swoim wizerunku, a czarne grupy Crips czy Bloods nie dyskontują w oficjalny sposób swojej popularności. Namawia więc ich członków do legalnej działalności poprzez wprowadzenie na rynek napojów gazowanych Crip-a-Cola i Blood Pop.

W ten sposób pokazuje istniejące w USA nierówności w nieszablonowy, czasem zwariowany sposób. Nie zawsze mu się to udaje – w niektórych odcinkach interesujący na papierze pomysł w praktyce okazuje się żartem bez puenty.

Komiksowi prorocy

Operatorzy programu „Killer Mike: Prawda prosto w twarz” nie byli pierwszymi, którzy weszli do jego zakładu fryzjerskiego z kamerami. W 2015 r. jego gościem był startujący w wyborach prezydenckich Bernie Sanders. Raper i senator poruszyli temat darmowej służby zdrowia, sprawiedliwości społecznej czy niskiej frekwencji wśród afroamerykańskich wyborców. Blisko godzinna rozmowa, którą obejrzało niemal milion internautów, mimo różnicy wieku i pochodzenia uczestników okazała się bardziej merytoryczna niż większość telewizyjnych wywiadów z kandydatami. Od tego czasu senatora z Vermontu i rapera z ­Georgii łączy przyjaźń. Killer Mike agitował na rzecz Sandersa w tegorocznych wyborach, a polityk zapowiadał zespół Run The Jewels podczas festiwalu ­Coachella w 2016 r.

No właśnie – to nie serial na Netfliksie, znajomości z politykami czy progresywnymi demokratami dają Killer Mike’owi największą platformę do głoszenia swoich poglądów. Od 2013 r. zapewnia mu ją zespół Run The Jewels, który założył z weteranem nowojorskiej sceny, producentem, a także raperem i wydawcą El-P. Międzynarodowy sukces, który błyskawicznie stał się ich udziałem, bierze się z nieszablonowych, a przy tym wypełnionych punkową energią produkcji El-P, jak i odpowiadającego im języka.

W zależności od medium, które wykorzystuje, Render brzmi niczym organizator-strateg z zarządu NAACP (Krajowego Stowarzyszenia na rzecz Popierania Ludności Kolorowej), przepełniony empatią pastor-pacyfista czy – jak w przypadku Run The Jewels – pewny swego radykał w stylu Hueya Newtona czy Amiri Baraki. W zamykającym tegoroczną płytę utworze „A Few Words for the Firing Squad (Radiation)” raper cytuje zresztą przyjaciół, którzy raz widzą w nim Martina Luthera Kinga, raz – Malcolma X.

Run The Jewels czerpie przy tym nie tylko z afroamerykańskiej tradycji walki o równość praw, ale także z popkultury. W przekazie słychać równie mocno dorobek Public Enemy, post-punku czy Rage Against The Machine. Zach de la Rocha, wokalista tego zespołu, jest stałym gościem na płytach zespołu. Jego głos słychać m.in. w „Close Your Eyes (And ­Count to Fuck)” z czarno-białym teledyskiem, w którym czarnoskóry chłopak i policjant okładają się zapamiętale, choć obaj gonią już resztkami sił.

Na kolejnych płytach Run The Jewels śmiertelna powaga spotyka się z wisielczym humorem. Utwory o głębokim przesłaniu sąsiadują z takimi, którym nietrudno zarzucić naiwność. Bo rzeczywiście, podtrzymując wykluczonych na duchu, walcząc z hipokryzją i uprzedzeniami, Killer Mike’owi i El-P zdarza się posługiwać zużytymi sloganami. Pamiętajmy jednak, że mowa o zespole, który ma komiksowe okładki, nagrał klip, w którym Killer Mike wciela się w Ebenezera Scrooge’a, oraz specjalną wersję płyty z muzyką złożoną z kocich miauknięć. Naiwność nie jest więc ich problemem. Gorzej, że bywają poważniejsi niż decydenci w Waszyngtonie.

„Cieszę się, że Reagan nie żyje” – tymi słowami Killer Mike spuentował album „R.A.P. Music”. Trzeba przyznać, że zanim dotarł do tej pointy, mocno ją uargumentował. Kolejne wersy utworu „Reagan” uginają się bowiem pod ciężarem oskarżeń przeciwko Waszyngtonowi i polityce prowadzonej wobec afroamerykańskiej mniejszości przez ostatnie pół wieku. Kipiący gniewem tekst przypomina miejscami rozdział głośnej książki „The New Jim Crow” autorstwa Michelle Alexander. Zwłaszcza wtedy, gdy Killer Mike wypomina Reaganowi rozwijanie programu wojny z narkotykami i prywatyzację więzień. Zdaniem Alexander to właśnie te decyzje umożliwiły władzy utrzymanie systemu rasowej dyskryminacji i dalszą opresję czarnej społeczności.

W dniu śmierci 40. prezydenta USA Michael Render zorganizował barbecue, by uczcić to wydarzenie. Niesmaczne? Mniej niż słowa, które wypowiada ­Reagan na opublikowanych w 2019 r. nagraniach rozmów ówczesnego gubernatora Kalifornii z prezydentem Nixonem. Przyszły lokator Białego Domu porównywał w nich afrykańskich delegatów w ONZ do małp, które nie wiedzą, jak założyć buty. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i krytyk muzyczny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „The Dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side” (2018 r.).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2020