Rap ojców założycieli

Alexander Hamilton był dotąd znany głównie z dziesięciodolarowego banknotu. Za sprawą musicalu stał się jednym z najważniejszych symboli Ameryki. Nowej Ameryki. Ma teraz twarz chłopaka z Puerto Rico.

13.06.2016

Czyta się kilka minut

Lin-Manuel Miranda (w środku) w musicalu „Hamilton”. The Public Theater, Nowy Jork, 2015 r. / Fot. Joan Marcus / AP / EAST NEWS
Lin-Manuel Miranda (w środku) w musicalu „Hamilton”. The Public Theater, Nowy Jork, 2015 r. / Fot. Joan Marcus / AP / EAST NEWS

To będzie opowieść o kimś, kto moim zdaniem uosabia to, co najważniejsze w hip-hopie. To historia życia sekretarza skarbu Alexandra Hamiltona” – publiczność zgromadzona w Białym Domu zareagowała na te słowa śmiechem.
Organizowany w maju 2009 r. przez prezydenta USA wieczór z muzyką i słowem zamykał 29-letni wówczas Lin-Manuel Miranda – kompozytor, aktor, autor tekstów piosenek.

Jego debiut na Broadwayu – spektakl „In The Heights” o życiu emigrantów z Dominikany w nowojorskiej dzielnicy Washington Heights – zdobył wtedy statuetkę Grammy i cztery nagrody Tony, wśród nich tę najważniejszą, dla musicalu roku.

„Śmiejecie się, ale to prawda! Hamilton przyszedł na świat jako bękart na biednej, karaibskiej wyspie Saint Croix. Wkrótce został prawą ręką George’a Washingtona i pierwszym w historii sekretarzem skarbu. Miał kosę z każdym z ojców założycieli USA, a swoimi pismami udowodnił, że słowa mogą zmieniać świat” – mówił dalej Miranda, po czym zaśpiewał utwór, który sześć lat później otworzy jego spektakl „Hamilton” – najznakomitsze przedstawienie na Broadwayu ostatnich kilkudziesięciu lat i prawdopodobnie najważniejsze muzyczne dzieło sztuki amerykańskiej ery Baracka Obamy.

Chłopak z boomboksem

Lin-Manuel Miranda przypomina czasem Johna Travoltę z „Pulp Fiction”, tyle że w wydaniu latynoskim. Mówi o wiele szybciej, ma dużo bystrzejsze spojrzenie, bródkę i bardziej kolorowy strój. Wychował się w nowojorskiej Washington Heights, rozbrzmiewającej południowymi rytmami salsy, merengue czy bachaty. Jego rodzice pochodzą z Puerto Rico. Ojciec do dziś jest doradcą lokalnych struktur Partii Demokratycznej, matka jest cenioną psycholożką. To oni wprowadzili syna w muzyczny świat Broadwayu.

Choć nieczęsto mogli pozwolić sobie na wyjście do teatru, na domowym gramofonie bez przerwy kręciły się płyty ze spektakli „Camelot”, „Niezatapialna Molly Brown”, „Chór” czy „West Side Story”. Drugą „muzyczną akademię” Lin-Manuel ukończył... w szkolnym autobusie. Jego kierowca, Billy Baker Jr., był niespełnionym raperem. Uczył więc swoich młodocianych pasażerów kolejnych tekstów. W ten sposób 10-letni Lin przyswoił swój pierwszy rap: „Beef” zespołu Boogie Down Productions, prezentujący zalety niejedzenia mięsa. Od tego czasu Miranda nie rozstawał się ze swoim boomboksem, z którego odtwarzał wszystkim wokół kolejne kawałki ówczesnych mistrzów: Notoriousa B.I.G., Beastie Boys’ów czy A Tribe Called Quest.

Wszystkie te muzyczne światy były dla niego równoważne. Łączył je wspólny cel: opowiadanie historii. Swój musicalowy debiut – „In the Heights” – zaczął pisać jeszcze jako nastolatek. Jednocześnie wieczorami razem z kolegami ćwiczył raperskie umiejętności w grupie Freestyle Love Supreme.

Podróże z Hamiltonem

Lin jest pasjonatem. Gdy zainteresuje go dany temat, musi wiedzieć o nim wszystko. W podróż poślubną zabrał liczącą przeszło 800 stron biografię Alexandra Hamiltona. Chwilę wcześniej wpadł na pomysł, by o życiu ojca założyciela amerykańskiej gospodarki stworzyć album hip-hopowy. Dlaczego? Bo Hamilton był człowiekiem słów. To jego inteligencja, oczytanie i biegłość w języku wyniosły go ze społecznych nizin do szczytów władzy rodzącego się mocarstwa.

Listy Hamiltona są jednym z najbarwniejszych źródeł historycznych na temat początków historii Stanów Zjednoczonych. Hamilton jest autorem 51 z 85 esejów „The Federalist Papers” – zbioru artykułów, które do dziś są jedną z najważniejszych wykładni amerykańskiej konstytucji. Jako najbliższy współpracownik George’a Washingtona pisał jego przemówienia, w tym to ostatnie, w którym pierwszy prezydent USA ogłosił, że nie będzie ubiegał się o wybór na trzecią kadencję.

Nawet śmierć Hamiltona przypominać może życiorysy kilku hip-hopowych ikon: twórca Narodowego Banku USA zginął w pojedynku – zastrzelony przez ówczesnego wiceprezydenta, Aarona Burra. Ich relacja – rywalizacja dwóch postaci i dwóch stron ludzkiej natury: błyskotliwego, pełnego pasji Hamiltona oraz chłodnego, wyrachowanego Burra – stała się osią narracji dla opowieści Lin-Manuela Mirandy. Wkrótce od hip-hopowego albumu jego wizja rozrosła się do musicalu.

Nowa Ameryka

„Cóż czynić miałoby mnie lepszym Amerykaninem od tych, którzy właśnie biorą swój pierwszy oddech na amerykańskiej ziemi?” – pytał w jednym ze swych listów Alexander Hamilton. Dziś coraz głośniej mówi się w USA o Nowej Ameryce – kraju, w którym nie będzie podziału na białą większość i na mniejszości. Kraju, który tworzyć będą wszyscy ci, którzy przybyli do Stanów – niezależnie od tego, z jakiego kontynentu, kultury czy rodziny. Jednym z celów Lin-Manuela Mirandy było to, by historię Hamiltona i początków amerykańskiej państwowości pokazać ponad wszelkimi możliwymi barierami – począwszy od podziałów rasowych.

Nie wszyscy Amerykanie akceptują fakt, że ich prezydent jest Afroamerykaninem kenijskiego pochodzenia. Jeszcze niedawno głośne były kontrowersje towarzyszące nominacjom do Oscarów – pominięci zostali nie-biali aktorzy. W „Hamiltonie” czarny kolor skóry ma trzech prezydentów: George Washington, Thomas Jefferson i James Madison. Nie trzeba dodawać, że pierwowzór tytułowego bohatera nie był Latynosem, jak Miranda – a jego żona Eliza nie była pół-Azjatką, jak odtwórczyni tej roli Phillipa Soo. Nowy Jork przełomu XVIII i XIX wieku w musicalu Mirandy zamieszkany jest przez ludzi, którzy dziś przemierzają ulice Manhattanu, Brooklynu czy Harlemu.

Kolejną barierą do przekroczenia był muzyczny język Broadwayu. Jak przełożyć historię politycznych sporów sprzed wieków na język żywej, współczesnej opowieści? Lin-Manuel znał odpowiedź od czasu podróży szkolnym autobusem: hip-hop.

Cały spektakl to 46 znakomitych piosenek na styku rapu, soulu, popu i piosenki aktorskiej. W „Hamiltonie” spory gabinetowe między sekretarzem skarbu a sekretarzem stanu mają formę raperskich pojedynków. Hamilton i Thomas Jefferson przerzucają się na scenie rymami, dowodząc swoich racji w sporze o to, czy powołać Bank Narodowy lub – czy wesprzeć w walce z monarchią francuskich rewolucjonistów. Podobny rytm ma spotkanie głównego bohatera i jego przyszłej żony Elizabeth Schuyler. Lin-Manuel składa w ten sposób hołd słynnym duetom raperów i wokalistek R&B – Methodmena i Mary J. Blidge czy „Crazy in Love” Beyoncé i Jaya Z.

Co ważne, praca Mirandy zdobyła uznanie zarówno wśród przedstawicieli środowiska hip-hopowego, jak i nestorów Broadwayu. Dość wspomnieć, że producentem fantastycznej płyty z piosenkami z musicalu „Hamilton” jest Questlove Thompson – perkusista i twórca legendarnego zespołu The Roots. Z szacunkiem o „Hamiltonie” wypowiadają się zarówno raper Busta Rhymes, jak i współtwórca „Kabaretu” i „Chicago” John Kander. Tak jak „Jesus Christ Superstar” włączył do języka musicali rocka, „Hamilton” wprowadził na scenę Broadwayu 40-letnią już muzykę hip-hopową.

Kolejka prezydentów

„Hamilton” jest dziś kulturowym fenomenem. Spektakl grany jest osiem razy w tygodniu w mogącym pomieścić przeszło 1300 widzów Richard Rodgers Theater. Gdy w otwierającym utworze Alexander Hamilton pierwszy raz przedstawia się na scenie, wita go kilkudziesięciosekundowa owacja publiczności. Bilety wysprzedane są na wiele miesięcy do przodu, a u „koników” za najtańsze miejsca trzeba zapłacić nawet 2 tys. dolarów. Szacuje się, że w samym Nowym Jorku musical zarobi tyle, co dystrybuowany na całym świecie film „Batman: Mroczny Rycerz”.

Kiedy na jednym ze spektakli pojawił się Bernie Sanders – rywal Hillary Clinton w wyścigu o nominację prezydencką z Partii Demokratycznej – satyrycy żartowali, że cała jego kampania wyborcza prowadzona była tylko po to, by ten mógł dostać zaproszenie na „Hamiltona”. Pierwsza dama Michelle Obama określiła „Hamiltona” jako największe dzieło sztuki, jakie widziała w życiu. Prezydent USA nie tylko zasiadł na widowni musicalu, ale ponownie zaprosił Lin-Manuela do Białego Domu – tym razem z całą obsadą spektaklu. Wspólnie uruchomili projekt skierowany do nastolatków, w którym „Hamilton” ma być narzędziem edukacyjnym. Lin-Manuel Miranda czeka jednak najbardziej na to, że jego musical wystawiać będą szkolne kółka teatralne – a młodzi Amerykanie sami wcielać będą się w rapujących ojców założycieli USA.

Musical wyróżniono dotąd m.in. statuetką Grammy, nagrodą Pulitzera za najlepszy tekst dramatyczny, a Mirandzie przyznano „grant geniuszy”, czyli MacArthur Fellowship. W ubiegłą niedzielę, już po zamknięciu tego numeru „TP”, odbyła się gala wręczenia najważniejszych teatralnych nagród w USA – Tony Awards. Musical otrzymał rekordową liczbę 16 nominacji. Walczył o nagrodę za najlepszą rolę męską, gdzie ponownie spotykają się Hamilton (Lin-Manuel Miranda) i Aaron Burr (Leslie Odom Jr.).

„Nie masz wpływu na to, kto przeżyje, kto polegnie, a kto opowie twoją historię” – śpiewają artyści w finale spektaklu. Wiedział o tym Alexander Hamilton i być może dlatego zostawił po sobie tak wiele pism. Musical „Hamilton” pokazał, że w dzisiejszej Ameryce każdy ma prawo opowiedzieć swoją historię na własnych warunkach. Nawet jeśli jest to 200-letnia historia USA. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2016