Procesja Bożego Ciała

Co nam każe wyjść z kościołów na ulice? Czym jest ta procesja? Manifestacją religijną? Demonstracją quasi-polityczną? Elementem folkloru religijnego? Atrakcją turystyczną dla obcokrajowców?

03.06.2013

Czyta się kilka minut

Prawdziwe spotkanie z Bogiem generuje w nas dwa wewnętrzne zobowiązania zawarte w słowach: wierzę i wyznaję. Wierzę: przyjmuję za prawdę, akceptuję, to mój sposób myślenia, wartościowania, działania. Ale i wyznaję: nie mogę zatrzymać tylko dla siebie; chcę dać świadectwo. Uwierzyłem, dlatego przemówiłem!

Ojcowie Soboru Konstantynopolitańskiego II (553 r.) ów imperatyw wyrazili w zasadzie: „Jeśli ktoś nie wyznaje, że Ojciec, Syn i Duch Święty są jednej natury – niech będzie wykluczony”. XVII-wieczny prawosławny metropolita objaśniał: „Jeśli z pobożnością i poprawnie zachowujemy wiarę, lecz nie wyznajemy jej z odwagą – nie jesteśmy godni Bożego objawienia”.

Chcemy być godni! Chcemy doszukać się w sobie odwagi do wyznania wiary. Odwagi, która bierze się nie z nas, lecz z Niego; nie z tłumu i masy, lecz z doświadczenia prawdziwej wspólnoty wiary! Nie chcemy być z niej wykluczeni! Ekskomunikowani!

Jednocześnie, odczytywana już przy pierwszym ołtarzu Ewangelia (Mt 26, 17-19) każe nam jeszcze na moment zawrócić; Ewangelia, która pokazuje Eucharystię jako Paschę. Pascha – najważniejsze Święto wiary Żydów było (i jest!) świętem domowym! Domową liturgią. Posiłkiem przy rodzinnym stole.

Musimy się więc zatrzymać. Aby odkryć, że ta procesja nie jest znakiem skierowanym tylko do innych. Jest też potężnym pytaniem do nas samych. Może dlatego Chrystus wyprowadza nas na ulice, by zapytać, jacy jesteśmy w naszych domach, w naszej prywatności, w naszych rodzinach. Starożytni chrześcijanie przechowywali Eucharystię w domach – najczęściej w sypialniach! W najbardziej „intymnych” pomieszczeniach... Możemy się jedynie domyślać, ile to zmieniało w ich wzajemnych odniesieniach. Nie ma prostych powrotów, ale pytanie: w jakim stopniu Eucharystia określa naszą prywatność, pozostaje ważne.

Przy pierwszym ołtarzu – zanim się jeszcze rozwiniemy w wielką manifestację wiary – wracamy myślą do swych „domów”, do swego „serca”. Pytamy, jak głęboko w sercu mamy wypisaną rzeczywistość, którą wynieśliśmy na ulice. Paweł w pierwszym Liście do Koryntian mówi, że głosimy śmierć Pana Jezusa nie wtedy, kiedy opowiadamy innym o Eucharystii, lecz kiedy ją spożywamy: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie”. Nie głosimy Go, jeśli Go nie spożywamy – nawet jeśli wychodzimy na ulice z najgłośniejszym śpiewem i największymi feretronami. Głosimy ostatecznie zawsze to, co mamy w sercu. Jeśli Go nie spożywamy i nie mamy Go w sobie – głosimy tylko samych siebie!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2013