Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
– Nie cofnę się przed nikim, bo ja nie składałem swojego zobowiązania ani przed żadnymi politykami, ani przed żadnymi prezesami żadnych trybunałów, tylko ja składałem swoje zobowiązanie przed wami, przed państwem je składałem.
Niektórzy określili tę mowę jako mocną. Doczytywali się sensacji, że w istocie prezydentowi nie chodziło o starego profesora prawa, odchodzącego szefa TK, ale innego prezesa, tego od rządzącej partii. Moim zdaniem takie interpretacje wynikają z tęsknoty za tym, że pojawi się ktoś, kto stanie ponad sporem politycznym i wyleje wiadro oliwy na coraz bardziej wzburzone fale polskich namiętności. Zbyt dużo w polityce rozchwiania, wzajemnych oskarżeń i złości.
Prezydent chyba jednak nie miał takiego zamiaru. Pojechał do miasta dzieciństwa. Ze wzruszeniem wspominał dziadka i babcię. Wyprawy na nowenny. Panią Cyconiową i panią Helę Zagórowską oraz lody u państwa Jeziorków. A starosądeczanie słuchali tych słów ze wzruszeniem – pan prezydent mówił przecież o ich mieście!
Andrzej Duda przekazał miastu nowy sztandar, odebrał klucze i honorowe obywatelstwo. Zasadził też lipę. Potem oddalił się, by dalej sprawować urząd.
Fakt, że grupka desperatów żegnała go okrzykami „konstytucja”, ale okrzyki te były bardzo rachityczne. ©℗