Prezydent 2010

1. Jeszcze miesiąc temu prognozowanie wyników przyszłorocznych wyborów wydawało się zabawą pozbawioną elementów niespodzianki, a więc - trochę nudną. Sztab Donalda Tuska zajmował się rozdzielaniem stanowisk po zwycięstwie swojego kandydata; sztab Lecha Kaczyńskiego milczał znacząco; wszelkie inne sztaby działały w głębokiej konspiracji, uniemożliwiającej ich identyfikację.

14.07.2009

Czyta się kilka minut

Zmiana przyszła nagle. Może wywołało ją pamiętne oświadczenie wicepremiera Schetyny; może zadziałała logika przybliżających się nieubłaganie wyborów; może kryje się za nią niespodziewane przyjście lata. Jakkolwiek by było (albo nie było): niedawne oczywistości z dnia na dzień stały się problematyczne. W powietrzu zawisł bojowy okrzyk "Hajże na Donalda!".

Polowanie na kandydata, który jeszcze niedawno wydawał się pewnym zwycięzcą, przybrało dwie podstawowe formy. Jedni skupili się na dowodzeniu, że aktualny premier nie ma szans stać się głową państwa (w tej grupie wypowiedzi ważny i reprezentatywny wydaje się felieton Jacka Żakowskiego "Dlaczego Tusk nie będzie prezydentem" w "Gazecie Wyborczej" z 6 lipca). Inni zajęli się wyszukiwaniem kandydatów, którzy mogliby włączyć się do walki Tuska z Kaczyńskim i skomplikować jej przebieg (a może nawet: ostateczny wynik wyborów). Niektórzy z tych kandydatów rzeczywiście wezmą udział w grze; inni przypominają pisarzy, o których co roku się mówi, że mają wielkie szanse dostać Nagrodę Nobla.

Na wynik gry, która właśnie się zaczęła, a skończy się przyszłorocznymi wyborami, czekam bez nadmiernych emocji. Myślę o tym, jak sam poprzednio głosowałem. W 1990 r. - w pierwszej turze na Tadeusza Mazowieckiego; w drugiej turze nie wziąłem udziału. W 1995 r. - w pierwszej turze na Jacka Kuronia, w drugiej na Lecha Wałęsę. W 2000 r. - na Andrzeja Olechowskiego. W 2005 r. - w pierwszej turze na Henrykę Bochniarz, w drugiej na Donalda Tuska. Jak widać, zawsze wybierałem przegranych.

Mój głos w przyszłorocznych wyborach oddałbym najchętniej na Leszka Balcerowicza. Wiem, że tego nazwiska nie będzie na listach i że będę musiał głosować na kogoś innego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2009