Pralnia katarzis

Co czytam w wakacje? Coetzeego (jego czytam zawsze, więc to nie nowina), Kereta, Gombrowicza, biografię Vonneguta, kryminały, wiersze – wszystkiego po trochu.

02.08.2015

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara
Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara

Na długą podróż do Rumunii i z powrotem (dwie przesiadki w każdą stronę) zabrałem np. „Mężczyznę, który tańczył tango” Péreza-Revertego, bardzo przyzwoity pożeracz czasu, ale też „Piotrusia” Leo Lipskiego, gdybym nagle zatęsknił za czymś ambitniejszym.

Leżę sobie, dajmy na to, w cieniu pod drzewem, upał zbliża się do 40 stopni, a ja czytam: „Ten dzień spędziłem w pokoju, oddychając jak ryba. Biblioteka skakała po pokoju. Kredens raz to się zbliżał niebezpiecznie, to się oddalał. Stękał przy tym. Drzwi się otworzyły i ukazał się kostium kąpielowy, brudne majtki, książka kucharska, wazonik z ziemią i inne rzeczy”. I już myślę, czemu Lipski wykrawa zdania tak, a nie inaczej, dlaczego dwa razy powtarza słowo „pokój”, i czemu oko wychwytuje te, a nie inne rzeczy, gdy otwierają się drzwi szafy. A może nie oko, tylko ucho? Bo jak napiszemy obok siebie „kostium kąpielowy” i „brudne majtki”, to jednak inaczej brzmi, niż gdybyśmy napisali „kostium kąpielowy” i, powiedzmy, „biały podkoszulek”. A „wazonik z ziemią” – czy nie brzmi intrygująco? I po co książka kucharska komuś, kto nie gotuje? Dwa, trzy zdania – i oczyma wyobraźni widzimy tego Piotrusia, którego upał i własne unieruchomienie w ciasnym, zastawionym byle jak pokoju doprowadzają do szaleństwa.

Już słyszę pytanie: czy nie mam większych zmartwień, niż głowić się nad małym fragmentem napisanej wiele lat temu powieści? No cóż, czytać nieuważnie nie umiem. Zdarza mi się jedno zdanie czytać kilka, a nawet kilkanaście razy. Nie jest wykluczone, że autor spędził nad nim kilka godzin, a nawet całe popołudnie. Tak to wygląda: uwaga za wysiłek. Nie było wysiłku, nie ma uwagi. Może się łudzę, ale tak mi się wydaje, że jak się uważnie czyta, to potem też uważniej się słucha, uważniej mówi, no i w ogóle żyje się jakoś uważniej. A jak się przestaje być uważnym, to mamy to, o czym pisał poeta: bylejakość ogarnia masy i elity. I wtedy widać jak na dłoni, że kto w skupieniu pochyla się nad książką, ten ma na względzie te „większe zmartwienia” właśnie.

Chciałoby się mieć ucho tak uważne jak Miron Białoszewski, którego „Prozę stojącą, prozę lecącą” też na wakacje kupiłem. Tom zaczyna się od serii cytatów zachowanych w rękopisach poety, które od razu wprawiają w dobry humor. Cytat z „pani z Burakowskiej”: „Kto mnie zna, to i tak wie, jaka jestem, a kto nie zna, to wiedzieć nie potrzebuje”. Z przyjaciółki, która właśnie wróciła z Grecji: „E... przestałam się dziwić, tam, w kraju, w którym taksówka jest metaforą, a pralnia katarzis” (To jakbym już gdzieś słyszał, ale gdzie?). Albo z protokołów milicyjnych: „Jeden był niższy od drugiego; prowadzili krowę czerwoną po jednej stronie, bo po drugiej nie wiem”.

Dziś w sieci krąży mnóstwo takich podchwyconych powiedzonek, zdjęć dokumentujących rozmaite absurdy i śmiesznostki. Oto ktoś w hipermarkecie sfotografował planszę z napisem: „Książki do czytania – 17 zł”. Komuś innemu rzucił się w oczy sklep z odzieżą używaną o nazwie „Dom mody Forresterów”. A ktoś inny na dużym portalu internetowym wyłapał nagłówek: „Podejrzany o zabicie Małpy zniknął. Jest na Wyspach? Matka: Synu, jeszcze poczytamy Żeromskiego”.

Kiedy na „Lekcjach czytania” rozmawiam z młodzieżą o Białoszewskim, czasem sięgam po podobne przykłady, by pokazać, że jego pomysł na poezję miał w sobie tego samego ducha – inteligentnej zabawy konkretem. Często myślę o tym, jak autor „Było i było” radziłby sobie w świecie Facebooka i Twittera. Może tak jak znakomita poetka Julia Szychowiak, której facebookowe wpisy to po prostu poezje?

„Śródmieście, zatrzymują mnie dwie kobiety. – Przepraszamy, gdzie tu jest gdzieś jakieś centrum handlowe? – Muszą panie iść prosto, będą tam Złote Tarasy. – A będą tam ubrania? – Myślę, że tak. – Dziękujemy, niech panią Bóg prowadzi.
– Dzięki, was też, cały czas prosto”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2015