Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dlaczego ludzie przestają pisać do siebie? Najstarsi, kiedyś tak dobrze umiejący rozmawiać na odległość, zostawiający po sobie szuflady pełne kartek, których lektura wzruszała spadkobierców, a w iluż wypadkach zasługiwała na opracowanie i wydanie jako wyjątkowy dokument - oni milkną, bo po prostu oczy im odmawiają posłuszeństwa. Przestają widzieć, co piszą. Ale także milkną, jakby stracili potrzebę rozmawiania. Przeglądam kalendarzyk z adresami i mnożę nazwiska tych, co zamilkli bez dania racji, bez powodu, jakby wybierali milczenie jako coś bardziej wartościowego albo odrzucali kontakt, przyjaźń, więź jako rzecz już martwą, uschniętą. Nie wiem dlaczego, ale taki jest fakt.
Ludzie przestają pisać listy dlatego także, że nowe formy kontaktu nie tylko są bez porównania łatwiejsze (żadnej koperty, kodu pocztowego, taryfy, odległej skrzynki czy okienka na poczcie), ale na pozór wydają się bardziej owocne. Odzew jest natychmiastowy, słyszy się głos, zaraz się będzie także widziało. Wprawdzie nie wróci się do brzmienia głosu, a e-mail nie odtworzy kształtu liter ręką kreślonych, ale to zdaje się monetą, która zupełnie utraciła wartość właśnie na rzecz błyskawiczności kontaktu i jego błyskotliwości. A nadto odzywanie się do siebie przez internet niesie bezcenną, jak widać, swobodę wypowiadania się bez skrępowania (bo anonimowo) i specyficzne poczucie wspólnoty oburzonych, protestujących, zgłaszających dezaprobatę czy sto innych emocji.
Ludzie przestają pisać również dlatego, że więzi między nami przestają istnieć. Dlatego zjawisko nieodpowiadania na listy jest coraz szersze. Kondolencje składa się przez telefon, życzenia pozostają bez echa, a zupełnie szczególnym zjawiskiem jest forma krytyki, w której czytelnik, choć podpisany, kończy list słowami: nie oczekuję odpowiedzi (bo chciał tylko nawymyślać, a nie rozmawiać). Na listy nie odpowiadają też z reguły osoby dostojne, nawet nie stosując zasady pokwitowania otrzymanego listu. Zupełnie niesłychany obyczaj Jana Pawła II, który odpowiadał na każdy list, od kogokolwiek by był, nie znalazł naśladowców także i w Kościele...
Teczki, w których składam każdoroczną korespondencję, co roku są szczuplejsze. Jeszcze może trzymają się kartki świąteczne. I nic na to poradzić się nie da. Tak jak i na zanikające rubryki listów do redakcji w czasopismach, które także zmierzają chyba ku schyłkowi.