Pożar na rajskiej wyspie

Ospały start kampanii Bronisława Komorowskiego irytuje PO. To faworyt, ale na zwycięstwo w pierwszej turze jest coraz mniej szans.

23.02.2015

Czyta się kilka minut

Bronisław Komorowski nagrywa przesłanie dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Warszawa, 9 stycznia 2015 r. / Fot. Eliza Radzikowska-Białobrzewska / KPRP
Bronisław Komorowski nagrywa przesłanie dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Warszawa, 9 stycznia 2015 r. / Fot. Eliza Radzikowska-Białobrzewska / KPRP

Według założeń miało być inaczej. Polityk PO, bliski Kancelarii Prezydenta: – Pałac spodziewał się, że będzie to spacerek. Otoczenie uspokajało: „Bez nerwów, Bronek, sondaże mamy takie, że załatwimy sprawę w pierwszej turze. 11 maja możesz jechać do Budy Ruskiej”.

W Budzie Ruskiej, na Suwalszczyźnie, prezydent ma dom. Tam czuje się najlepiej: łowi ryby, chodzi na spacery, pije nalewkę z sąsiadami. Ostatnio jednak bywa tam rzadko, co przyznaje przyjaciel i sąsiad Mariusz Rakowski: – Jest na pewno w lipcu, na imieniny żony, i wtedy zostaje najdłużej. Poza tym ledwie kilka razy w roku. Wpada na dzień i wyjeżdża. Nie ma czasu.
– Po co przyjeżdża?
– To jego prywatne miejsce, bo na co dzień wożą go po jakichś ośrodkach i instytucjach. Tutaj jest u siebie. I lubi tu być. Ładuje akumulatory.
– Tajne narady, spotkania polityczne?
– Skąd! Spotkania rodzinne. Dzieci, wnuki.
– Zmienił się odkąd jest prezydentem?
– W ogóle. Jest ciągle taki sam.
Mariusz Rakowski, prowadzący w Budzie agroturystykę, o „Bronku” rozmawiał z niejednym dziennikarzem. – Wie pan, ale jednego jeszcze nikt nie napisał. On lubi słuchać ludzi. Może dlatego radzi sobie w polityce.

Drzemka

Co jednak, jeśli prezydent nie wygra w pierwszej turze i czekać go będzie starcie z Andrzejem Dudą? Wtedy słuchanie ludzi i bycie swoim chłopem (jak mówi się złośliwie: „wujkiem wszystkich Polaków”) już nie wystarczy. Trzeba będzie zastosować wszystkie chwyty nowoczesnej kampanii. Czy Komorowski, jego sztab i otoczenie, są na to gotowi?
Pytam jednego ze współpracowników Bronisława Komorowskiego o atmosferę w Pałacu Prezydenckim.
– Do niedawna wszyscy byli wyluzowani – mówi.
– Czyli?
– A jeździł pan na wakacje na rajskie wyspy? Tu wszyscy od pięciu lat są na takich wakacjach. Siedzą na leżaczkach, w rękach mają drinki z parasolką, słoneczko świeci, zaufanie społeczeństwa jest wysokie, z tendencją wzrostową. Prezydent lubi swoich współpracowników i lubi być prezydentem.
– I to się zmieniło?
– Tak, teraz na rajskiej wyspie tli się pożar, tylko nikt nie wie, jak o tym powiedzieć szefowi.
Osoba związana ze sztabem: – Bzdura, opowieści o tym, że w Kancelarii nic się nie dzieje, to mity. Tu pracuje profesjonalny zespół, który wie, że ma pracę do wykonania. Wszyscy są świadomi, że można wygrać w pierwszej turze, ale równie dobrze może dojść do starcia z kandydatem PiS-u w drugiej turze. Od początku się z tym liczyliśmy. Proszę zobaczyć notowania PiS-u. To mocna partia, która od lat nie rządziła. Groźny przeciwnik. Muszą tylko dotrzeć do ludzi z przekazem, że Duda to ich kandydat. Przekonać, że nie jest politycznym Kenem, tylko samodzielną figurą.

Pobudka

Spokój zburzyła udana konwencja Andrzeja Dudy i sondaż Millward Brown, z którego wynika, że przez dwa tygodnie Bronisław Komorowski stracił aż 15 proc. poparcia. Zwycięży z Dudą, ale dopiero w drugiej turze.
Na razie to jeden sondaż, ale dla otoczenia był nowością. Poseł PO: – Nawet szokiem. Proszę sobie przypomnieć wystąpienie prezydenta, w którym ogłasza, że wystartuje na drugą kadencję.
Prezydent zwołał konferencję na 5 lutego. Wystąpił z małżonką i bliskimi współpracownikami, zastępcą szefa Kancelarii Sławomirem Rybickim, Tomaszem Nałęczem i Jerzym Smolińskim. Ogłosił: „Zamierzam ubiegać się ponownie o wybór na urząd Prezydenta RP. Zachęcają mnie do tego wysokie oceny mojej pracy, wysoki poziom zaufania, widzę w tym akceptację zaproponowanego przeze mnie i realizowanego przez 5 lat modelu prezydentury opartej na dialogu, współpracy i poszukiwaniu tego, co nas łączy, a nie dzieli”.
Poseł PO: – Czyli jest dobrze, jestem zadowolony, zostaję. Tylko że pojawiło się kilku kandydatów, z których każdy odbierze trochę Bronkowi. Oczywiście próbowaliśmy wcześniej namawiać go do aktywności, ale odbijaliśmy się od ściany.
– Jak to?
– Były jakieś próby rozmowy o wyborach, ale groteskowe. Wszyscy się zbierają i mówią: „No trzeba coś robić!”. „Tak, tak”. „To co, spotykamy się w czwartek i decydujemy, co i jak?”. „Jasne!”. Przychodzi czwartek i jest dokładnie to samo, tylko zmienia się dzień i godzina następnego spotkania.
– A teraz?
– Otoczenie prezydenta ma kłopot. Od miesięcy powtarzali szefowi, że kampania będzie krótka i spokojna. Trzeba przyznać, że to był błąd, który trzeba wziąć na klatę, wkurzyć prezydenta i wziąć się do roboty. A tu każdy boi się, żeby odpowiedzialność nie spadła na niego. Jedni się dystansują, bo są przecież urzędnikami i do kampanii nic nie mają. Inni wskazują na Roberta Tyszkiewicza, który jest szefem sztabu. Generalnie winnych nie ma.
Ekspert od PR: – Dowiadywałem się ostatnio, co z kampanią PBK. To, co usłyszałem, było trochę przerażające. Pytałem, jak ma wyglądać spot? Milczenie. Czy mają pomysł na materiał filmowy? Odpowiedzieli, że zbierają fragmenty z prezydentury. To znaczy, że są kompletnie w lesie.
– Otoczenie prezydenta jest ospałe?
– Ospałe i nienawykłe do pracy w trybie kampanijnym.

Długi dystans

Na spotkanie z Robertem Tyszkiewiczem, szefem sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego, umawiam się przez kilka dni: poseł PO i szef sejmowej komisji spraw zagranicznych jest potwornie zabiegany. Pytam, jak się układa współpraca z prezydentem i jego otoczeniem.
– Mam pełny dostęp do pana prezydenta i jego współpracowników. Spotkania sztabu z udziałem pana prezydenta będą odbywały się raz w tygodniu.
– Ile ich już było? (rozmawiamy w czwartek 19 lutego).
– Jedno.
– To mało!
– Proszę pamiętać, że wniosek o rejestrację komitetu wyborczego złożyliśmy 13 lutego. Wcześniej nie mogliśmy prowadzić kampanii. Ściśle przestrzegamy prawa, a nie wszyscy kandydaci mogą to o sobie powiedzieć.
To uwaga do Andrzeja Dudy, który prowadzi kampanię już od dawna i zdążył się rozpędzić.
Tyszkiewicz: – Rozpędzić? Mówimy o jednej konwencji. Wie pan, dlaczego zwrócono na nią uwagę? W PiS takie wydarzenia są zwykle zgrzebne i przaśne, a tym razem zrobili to w miarę nowocześnie. Wynajęli profesjonalne firmy, dobrze wyreżyserowali.
– A wasza kampania? Macie pieniądze? – pytam, bo po Sejmie chodzą słuchy, że PiS dodał sztabowi Dudy jeszcze 2,5 mln zł.
– Pieniędzy na kampanię nie brakuje. Będzie pełnoformatowa, z billboardami, spotami w TV, reklamami w radiu – opowiada Tyszkiewicz.
– A jaki jest na nią pomysł?
– Kapitałem prezydenta jest autentyczność. Przez pięć lat odbył setki spotkań z ludźmi. Jest swojski, tego nie zamierzamy zmieniać. Nie będziemy tworzyli nowego Komorowskiego, bo ani on się na to nie zgodzi, ani ludzie w to nie uwierzą.
Co jeszcze? Prezydent ma być pokazany jako polityk, który łączy różne środowiska, jest ponad partiami. Polityk solidny, który daje Polakom poczucie bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego.
Tyszkiewicz jest dobrej myśli: – Uważam, że wszystko rozstrzygnie się w pierwszej turze. Najgorsze byłoby uśpienie elektoratu. To, że ludzie uznają: „skoro ma przewagę, nie muszę iść do wyborów”. Dlatego będziemy mobilizować elektorat. Te działania będą narastały aż do dnia wyborów. Zakończenie sprawy w pierwszej turze jest możliwe.
A powolny start?
– Kampania to bieg długodystansowy. Ten, kto wyrwie się pierwszy, wcale nie musi wygrać. Ważne, kto będzie w dobrej kondycji na ostatnim okrążeniu i kto pierwszy wpadnie na metę – mówi Tyszkiewicz.
Osoba związana ze sztabem: – Duda łamał prawo, bo prowadził kampanię, zanim się zarejestrował. To raz. Zrobił konwencję, która zachwyciła część elit, a część przeraziła. To dwa. Obiecuje wszystko i wszystkim. To trzy. Fachowa kampania? Prezydent przy Dudzie jest gigantem. Politykiem doświadczonym, postacią historyczną.
Doradca prezydenta, prof. Tomasz Nałęcz: – My jesteśmy gotowi do twardej walki. Jeśli ktoś miał wrażenie, że kampania ruszyła z opóźnieniem, to dlatego, że prezydent przede wszystkim jest prezydentem i wypełnia obowiązki głowy państwa. Rada Krajowa PO i poparcie przez prezydentów miast nie były właściwym otwarciem. Za początek można uważać spotkanie z mieszkańcami Ząbkowic. To jedno z setek miejsc, które prezydent odwiedził podczas urzędowania, ale darzy je szczególnym sentymentem. Kampania więc zaczęła się nie w otoczeniu działaczy czy urzędników, ale w otoczeniu zwykłych ludzi.
– Zaskoczyło was agresywne otwarcie Andrzeja Dudy?
– Konwencja Andrzeja Dudy kosztowała kilkaset tysięcy złotych. To oznacza, że PiS nie zamierza oszczędzać na kampanii. Zaskoczenie? Nie. Raczej ważna informacja.

Interes partii

W partii jednak rośnie irytacja na olimpijski spokój prezydenta i jego ludzi. Pierwszy niekorzystny sondaż komentowano z przekąsem: – Tak się od nas odcinał, tak się emancypował, a tu proszę! Poczekamy, spadnie mu jeszcze trochę, to zacznie się przymilać.
W tej kampanii interesy partii i prezydenta nie są zbieżne. Platforma chciałaby się pogrzać w zaufaniu społecznym, które ma Bronisław Komorowski. On zaś chce się dystansować od rządu, któremu nie idzie. Nie ma powodów, żeby brał na siebie niepowodzenia Ewy Kopacz. W kampanii ma zamiar podkreślać, że jest kandydatem wszystkich, a nie jakiejś partii. Stąd wziął się późny start. Jak mówi jeden ze sztabowców: – PSL wysyłał różne sygnały. Niby podjęli decyzję, że wystawiają swojego kandydata, ale ciągle sugerowali, że mogą jeszcze zmienić zdanie. Zależało im na tym, by to PSL pierwszy poparł prezydenta.
Z rejestracją sztabu więc zwlekano. A gdy już złożono papiery, media natychmiast przypomniały, że pełnomocnikiem finansowym kampanii będzie Łukasz Pawełek – były skarbnik PO, który miał przygodę z miejską izbą wytrzeźwień, gdy znaleziono go śpiącego na chodniku w pobliżu ambasady USA.

Rywal

Fachowiec od PR: – Spójrzmy na to chłodno. Komorowski jest urzędującym prezydentem. To działa na korzyść, bo pokazuje się publicznie, przypina ordery, ściska dłonie sportowcom. Taki obrazek pokażą w telewizji, ludziom się spodoba. Ale przecież urząd ma też ograniczenia. Sprawując go nie można chlapnąć, jak Andrzej Duda, że trzeba wysyłać naszych żołnierzy na Ukrainę. Duda powie, i tyle. Gdyby zrobił to Komorowski – byłby skandal. Poza tym Duda pokazał, że jest w stanie obiecać wszystko, np. obniżenie wieku emerytalnego. Oczywiście nic nie obniży: prezydent nie może sobie na nic takiego pozwolić.
– Duda jest groźnym przeciwnikiem?
– Ciekawym i trudnym. Z PR-owego punktu widzenia jest kompletnie pusty, nie ma poglądów. Można zrobić z niego liberała, socjalistę, konserwatystę, kogo się chce. Dziś trudno powiedzieć, kim będzie w drugiej turze, podczas debaty. O ile oczywiście do niej dojdzie.
– Duda ma dobrą kampanię?
– Tak, i to kolejna rzecz, którą przeoczyli sztabowcy prezydenta. Nie chodzi tylko o konwencję, na którą wydano dużo pieniędzy. Z konwencją jak z samochodem: wydasz dużo, będziesz miał dobry. Jednak widać tam też profesjonalną robotę. Najpierw wypuszczano informacje, że w sztabie panują niesnaski. Klasyczne obniżanie oczekiwań: skoro wszyscy myśleli, że będzie źle, to jak wyszło dobrze, uznano, że wyszło wspaniale. Po chwili media dostają żonę i córkę kandydata, i piszą o fajnej rodzinie. Kaczyński schowany, Macierewicz tak samo. Ktoś nad tym panuje, robi Dudzie fachową robotę.
– A prezydent?
– U prezydenta wszystko ciągle idzie na żywioł. Nagle słyszę, że Komorowski zaczyna aluzjami odnosić się do Dudy. Totalny błąd! Duda dla PBK nie istnieje! Z nim mogą polemizować harcownicy, prezydent gra w innej lidze – to abecadło. Dalej: celebracja zakończenia wojny na Westerplatte to niezła idea, bo PBK może pokazać się z przywódcami innych krajów, na ważnej uroczystości, chwilę przed pierwszą turą. Tyle że nic jeszcze nie jest przygotowane, nikt się nie zgodził na przyjazd, a jeden z doradców wypala to w mediach. Co będzie, gdy pomysłu nie uda się zrealizować? To powinno być trzymane w tajemnicy, aż będzie dopięte na ostatni guzik.
– Prezydent może przegrać?
– Jeśli nie będzie jakiegoś kataklizmu, zwycięży w drugiej turze. Jednak nie uniknie debaty z Dudą. A w takiej debacie Duda może tylko wygrać. Dla niego sam udział to sukces. Przecież nikt nie liczy, że Duda zostanie prezydentem: on ma zrobić wynik. A po dobrym wyniku PiS ma ogromne możliwości ruchu. Może dalej stawiać na Dudę, wyznaczyć go na premiera. Kaczyński będzie szefem partii albo honorowym szefem partii, a jak PiS wygra, i tak zostanie premierem, kiedy zechce.

Bokser

Takiego scenariusza Platforma boi się jak ognia: druga tura i wynik 54:46 dla Komorowskiego. To stawia PiS w znacznie lepszej sytuacji przed wyborami parlamentarnymi.
Poseł PO: – Dlatego nam zależy znacznie bardziej niż Komorowskiemu, żeby to się skończyło w pierwszej turze. Druga tura i debata to już ruletka. Bronisław Komorowski udowadniał, że radzi sobie w takich sytuacjach, ale to było dawno. Ten bokser nie wychodził na ring od pięciu lat! Jest starszy, mniej wytrenowany, przybrał na wadze, dawno nie miał złamanego nosa. Może zaczął się bać? Tak samo z otoczeniem głowy państwa. Ci ludzie od dawna nie byli na wojnie, a w drugiej turze wojna będzie bezwzględna.
Osoba związana ze sztabem: – Doradzam spokój i cierpliwość. Za kilka tygodni wszyscy będziecie pytali, dlaczego Bronisław Komorowski jest taki aktywny. Dlaczego, zamiast zajmować się urzędem, zajmuje się wyborami. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2015