Portret rewolucjonisty

Jerzy W. Borejsza: PATRIOTA BEZ PASZPORTU - był pułkownikiem powstania styczniowego i generałem Komuny Paryskiej, najlepszym z jej dowódców. Rewolucjonistą i socjalistą, patriotą i antyklerykałem. Przyjacielem Marksa i Engelsa, sekretarzem Pierwszej Międzynarodówki dla Polski. Nigdy nie trafił do niewoli, choć dwukrotnie skazywano go zaocznie na śmierć. Na wygnaniu zarabiał na życie jako zapalacz latarń ulicznych, zecer, pomocnik nicejskiego kowala i kontroler kolportażu paryskiego dziennika. Miał szeroki gest, otwarte serce, słabość do kobiet, a także skłonność do alkoholu i hazardu.

28.04.2009

Czyta się kilka minut

Walery Wróblewski, bohater książki prof. Borejszy, przyszedł na świat w 1836 roku na Ziemiach Zabranych, na pograniczu litewsko-białoruskim, w cieniu klęski powstania listopadowego. Zmarł w 1908 roku we Francji i pochowany został z wielką pompą na paryskim cmentarzu P?re Lachaise, choć wcześniej zdarzało mu się miesiącami wegetować w skrajnej nędzy. Kiedy umierał, w Polsce było już po rewolucji 1905 roku i - jak przypomniał prof. Henryk Wereszycki, recenzując dawno temu "Patriotę bez paszportu" na łamach "Tygodnika Powszechnego" - "właśnie zaczęły się tworzyć organizacje wojskowe, z których wyszli potem generałowie odrodzonego Wojska Polskiego".

Wielki historyk i mistrz prof. Borejszy napisał tę recenzję dawno temu, bo pierwsze wydanie książki ukazało się w roku 1970. Opóźniło się zresztą o blisko dwa lata, ponieważ jej autor w Marcu ’68 okazał się osobą z racji pochodzenia źle widzianą. Wydanie drugie z kolei podpisano do druku... 14 grudnia 1981 r. Dzieje opowieści o legendarnym generale, dziedzicu romantycznych idei rewolucyjnych i patronie pierwszego pokolenia socjalistów z PPS same wpisały się więc w historię, tym razem najnowszą. Dotyczy to, jak słusznie zauważa autor, również wydania trzeciego.

Biografia Walerego Wróblewskiego nie jest dzisiaj tylko przypomnieniem losów konkretnej postaci. Przywraca naszej pamięci nurt tradycji niepodległościowej ostatnio chętnie marginalizowany bądź wrzucany do wspólnego worka, zawierającego - jak kąśliwie zauważa autor - "wszystko, co czerwone i różowe". Podobno - dodaje dalej Jerzy W. Borejsza - kiedy niedawno pewien radny, "zawodowy historyk, niemający nic wspólnego z lewicą, w dużym mieście polskim zaproponował nadanie jednej z ulic imienia Aleksandra Hercena, aby podkreślić, że jako Polacy upamiętniamy nie tylko imiona dzisiejszych czeczeńskich bojowników, ale również naszych rosyjskich sojuszników, sprawę utrącono okrzykiem »nie trzeba nam żadnych Hercenów i Marksów«". Pomijając różnice między nimi, dzieje Wróblewskiego przypominają raz jeszcze, że akurat Marks należał do najgorliwszych rzeczników niepodległości Polski...

I jeszcze jeden cytat z autorskiej przedmowy do obecnego wydania. "Perspektywy historyka - sumiennego odtwórcy minionej rzeczywistości, zdążającego drogą, której nigdy nie może zwieńczyć całkowity sukces, ale co najwyżej duże przybliżenie do przeszłości - a historyka w służbie aktualnej polityki historycznej są na ogół bardzo rozbieżne. Ten ostatni wybiera, selekcjonuje, wyolbrzymia, przemilcza, dopisuje prezentystyczne komentarze. I to wystarcza, aby zasadniczo wypaczyć obraz dziejów minionych".

Nie chciałbym jednak, aby czytelnicy potraktowali "Patriotę..." jako głos w dyskusji o uprawianiu historii i manipulowaniu nią. To po prostu fascynujący, wielobarwny portret człowieka, który sam o sobie pisał w 1869 roku: "Demokrata z pojęć, z zasad, z ducha - rewolucyjnym radykalistą jestem z krwi, z przeszłości, z poprzednich przedpowstańczych robót. W kraju, upadającym pod ciężarem ohydnego jarzma obcej przemocy, nie rozumiem pracy organiczną zwanej...". Człowieka, którego odwiedzali wysłannicy brytyjskiego premiera Disraelego i Bismarcka. Który kwestionariusz przygotowany dla przyjaciół przez córki Marksa potraktował z kpiną ("Pańska znamienna cecha - nieokrzesanie. Pańskie wyobrażenie szczęścia - ogniste piekło. Pańskie wyobrażenie o nieszczęściu - zimny raj"). To kawał solidnej roboty prawdziwego historyka. (Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2009, ss. 252 + il.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2009