Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trzydzieści lat temu, po upadku PRL-u, sporo dyskutowano o tym, co z powojennej literatury polskiej pozostanie żywe, a co odeszło bezpowrotnie. Znudzony nieco Jan Błoński rzucił kiedyś podczas takiej rozmowy: przecież literatura to wielki cmentarz!
Trzydzieści lat temu, 28 lutego 1990 r., zmarł Kornel Filipowicz. Dziesięć lat później jego szczery wielbiciel Jerzy Pilch napisał, że nie może się nadziwić jego nieobecności. Minęły kolejne dwie dekady i oto po raz kolejny przekonujemy się, że z cmentarza, o którym mówił Błoński, czasem ktoś wraca, wcale nie jako zombie. Autor „Romansu prowincjonalnego” wrócił najpierw jako bohater pięknej powieści miłosnej, bo za taką uważam jego korespondencję z Wisławą Szymborską. Potem były wybory jego prozy, a że równocześnie opowiadanie, jako gatunek literacki przez długi czas lekceważone, ponownie jest w łaskach, mistrza gatunku zaczęto znów uważnie czytać. Książkę Wojciecha Lipowskiego o pisarstwie Filipowicza wydano dwukrotnie. No i teraz otrzymaliśmy udaną opowieść biograficzną o tej niezwykłej postaci.
„Pisał, łowił ryby i był outsiderem. Co w tym ciekawego?” – cytuje Justyna Sobolewska anonimowego rozmówcę. Po czym na kolejnych czterystu stronach udowadnia, że rozmówca nie miał racji. W rozsądnych proporcjach korzysta zarówno z dokumentów, listów i relacji bliskich, jak i z prozy Filipowicza, silnie naznaczonej rysem autobiograficznym. Pokazuje człowieka wewnętrznie wolnego, o przekonaniach od młodości zdecydowanie lewicowych (tuż przed śmiercią otrzymał od Jana Józefa Lipskiego legitymację reaktywowanej Polskiej Partii Socjalistycznej), który jednak nigdy nie związał się z powojenną władzą.
Widzimy Filipowicza wśród przyjaciół – Juliana Przybosia, Tadeusza i Stanisława Różewiczów, członków „grupy Biprostal” (sami sprawdźcie, co to takiego było). Sobolewska pisze o jego związkach z wielką malarką Marią Jaremą, z Marią Próchnicką i z Szymborską (z którą nigdy nie wzięli ślubu i mieszkali osobno). O niełatwych relacjach z synami. Oczywiście o rybach – ten wątek wkracza w rejony metafizyczne – oraz o Filipowiczu opozycjoniście i konspiratorze czasu stanu wojennego. I co może najistotniejsze: o pisarzu nie tylko naprawdę znakomitym, wrażliwym na szczegół i dostrzegającym w codziennej zwykłości wymiar uniwersalny, ale też często wyprzedzającym swój czas. ©℗
Justyna Sobolewska, MIRON, ILIA, KORNEL. OPOWIEŚĆ BIOGRAFICZNA O KORNELU FILIPOWICZU, Iskry, Warszawa 2020, ss. 392.