Porównania

Samo to, że ktoś do jakiejś historycznej bohaterki czy historycznego bohatera porównać się chce, dziwne nie jest.

26.08.2019

Czyta się kilka minut

I nie jest dziwne, że jak sam siebie nie porównasz, to zaraz znajdą się tacy, co chętnie cię porównają, żeby ci przyjemność zrobić. Byłoby jednak dobrze, gdyby takie porównania czegoś uczyły, a wygląda na to, że nie uczą. I żeby, skoro czynione są na wyrost, zawstydzały – a nie zawstydzają. Albo może i zawstydzają, tyle że wbrew popularnemu powiedzeniu: wstydem się nie najesz, a iluzjami owszem. Niektórzy ludzie potrzebują iluzji jak chleba.

Weźmy pierwszy z brzegu przykład, którego dostarcza życie. Siedzisz sobie, dajmy na to, przed komputerem, piszesz różne świństwa na temat innych osób i nagle niespodzianka: okazuje się, że tak naprawdę nie świństwa piszesz, tylko jesteś niczym powstaniec warszawski, który szedł naprzeciw czołgom z butelką benzyny. To nieważne, że on rzeczywiście szedł przeciwko czołgom, a ty siedzisz sobie w swoim mieszkaniu i bezpiecznie możesz te świństwa pisać, bo wiesz, że nic ci za to nie grozi. Ważne, że ktoś – albo ty sam, bo nie zawsze można na innych liczyć – dostrzegł takie podobieństwo. A skoro już tak się stało, skoro taka myśl się pojawiła, to znaczy, że coś w niej musi być. Od razu też jakoś we własnych oczach urosłeś: do tej pory byłeś pospolitym nienawistnikiem, a teraz proszę – powstaniec.

Z ostatnich lat, a nawet z ostatnich tygodni, przykładów takiego śmiałego sięgania po historycznych bohaterów uzbierałoby się mnóstwo: a to ksiądz Skorupka, a to ksiądz Popiełuszko, a to „Inka” Siedzikówna albo jakaś inna podziwu godna postać podziemia wojennego lub powojennego. A jak jedni zawyją z oburzenia, to drudzy powiedzą, że porównanie musi być słuszne, skoro budzi opór. Owszem, czasem coś w tej sprawnej maszynie uwznioślenia zazgrzyta. Tak się stało w przypadku ostatniej afery w wymiarze sprawiedliwości: nagle osoba wykorzystywana do dyskredytowania nieposłusznych sędziów zaczyna być przez swoich niedawnych sympatyków (mocodawców?) opisywana jako alkoholiczka, a jej wpisy określane jako „radosna twórczość zdradzonej Inki”. W chwili, w której kończę ten felieton, nie wiadomo jeszcze, kto dokładnie napisał te słowa. Jedno jest pewne: ich akurat kpiną skwitować się nie da. Są oburzające w najwyższym stopniu.

Choć fakt, że producenci iluzji okazują się zwykłymi cynikami, zaskoczeniem nie jest w żadnym razie. Wyprzedaż patriotyzmu nie zaczęła się wczoraj. W „Czytadle” Tadeusza Konwickiego jest taka scena, w której bohater – bardzo źle znoszący, dodajmy, pierwsze lata transformacji – trafia na piknik „prawdziwych Słowian”. A na tym pikniku odbywa się osobliwa aukcja pamiątek narodowych: pod młotek idzie biustonosz Emilii Plater, szczoteczka do zębów wspomnianego księdza Skorupki… Scena smutna okropnie, jak zresztą cała powieść, i jak cała powieść prawdziwa do bólu.

I jeszcze jedna scena mi się przypomniała, tym razem z „Abecadła Kisiela”. No bo jest wielu takich, co myślą, że jak obok dawnych bohaterów staną, to sami odbitym blaskiem jaśnieć będą. Stefan Kisielewski wspomina Henryka Jabłońskiego, w PRL-u bardzo wpływową postać, dziś już zapomnianą. Był to, zdaniem Kisiela, „bujacz straszny” i cynik, ale nie w tym rzecz. Otóż popularna anegdotka głosiła, że Jabłoński chadzał przed wojną do biblioteki Wojskowego Instytutu Historycznego i tam na korytarzu zderzył się pewnego dnia ze starszym panem, tak że o mało go nie przewrócił. „Uważaj, gówniarzu” – powiedział starszy pan, a był to nie kto inny, tylko Józef Piłsudski. Tak zaczęło się i skończyło jedyne spotkanie tych dwóch, jedyna ich rozmowa. No ale, można powiedzieć, palec historii jednak na Jabłońskiego wskazał. Nic na to nie poradzę, ale jak widzę tych naszych rozmaitych dzisiejszych „powstańców”, „wyklętych” i „niezłomnych”, co to próbują się kąpać albo są kąpani przez innych w blasku rzeczywistych bohaterów, to mi się wciąż te słowa Piłsudskiego przypominają. Jako ostrzeżenie chyba, bo co innego? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2019