Poeta, wieczny Żyd

W "Rzeczpospolitej" (31 VII - 1 VIII) ukazał się artykuł o wierszach Leśmiana, mówiący, że ten poeta genialny bywał też poetą nieudolnym - źle rymował, a część jego neologizmów nie ma żadnego uzasadnienia. Myśl ciekawa, choć podana - o tym jeszcze będzie - w sposób niepokojący.

18.08.2010

Czyta się kilka minut

Oczywiście, pomyślałem odruchowo, najwięksi artyści mają w dorobku również dzieła mniejsze, a nawet zupełnie małe, nie inaczej Leśmian, lecz mimo to trudno nie poczuć się zaskoczonym. Skąd Krzysztof Masłoń, autor tekstu, posiada ekskluzywną, nieomal tajną wiedzę o tym, jak mierzyć stopień udatności takich czy innych pisarskich technik. Przecież niezmiernie rzadko delektujemy się lub brzydzimy celnym epitetem, zgrabnym porównaniem, elegancką zmianą rytmu... Dużo bardziej interesuje nas uogólniona postawa estetyczna, traktowanie rzeczywistości i doświadczenia, stosunek do tradycji, idiomatyczność i retoryczność tekstu, światopogląd, lub światoogląd, jak zwykł pisać Marian Stala. Maestria techniczna odgrywa rolę drugorzędną, w związku z tym nie tylko wybaczalne, ale i sensowne bywają rozmaite niezręczności. Mityczna świadomość literacka również nie wystarcza, nie w postaci dogmatycznej, dającej się zawrzeć w jednym z kodeksów awangardy czy neoklasycyzmu. Co więcej, dzisiaj dość często funkcjonuje ona jako alibi dla rozmaitych epigonów Eliota czy - dla odmiany - lingwizmu.

Mówiąc to, staram się pamiętać, że to tylko kawałek rzeczywistości - leży przede mną książka Jakuba Momry, "Literatura świadomości", o Becketcie, którą podczytuję z rosnącym podziwem. Jak się okazuje, świadomość - nawet tak wyrafinowana i rodząca zwarte dzieło, jak Beckettowska - staje się wezwaniem do nowych i odkrywczych interpretacji, świadomość to poczucie wirowania w kręgu przemian, to skrajnie uczciwa odpowiedź na rozpoznanie świata i roli, jaką odgrywa w nim sztuka. Motto do książki daje temu mocny wyraz: "to be an artist is to fail... być artystą znaczy przegrywać, i to przegrywać jak nikt inny, bo inni po prostu się na to nie ważą; że to właśnie przegrana to jego świat, wymykanie się jej to dezercja - sztuka i rzemiosło, dobre gospodarowanie, życie".

Krzysztof Masłoń, mimo że zapewne nie chciał być "przegraną" Bolesława Leśmiana, ekspresją klątwy, jaka ciąży nad nowoczesnym artystą, stał się nią niewątpliwie.

Po pierwsze, zakwestionował monofoniczność podziwu, jakim Leśmian jest otaczany. Pretekstem do tego jest ukazanie się zbioru jego wierszy, zredagowanych przez Jacka Trznadla. Trznadel nie tylko wykonał pracę historyka literatury, lecz przede wszystkim pracę serca, miłośnika wierszy, kustosza żywej wielkości. Masłoń dystansuje się wobec takiego podejścia, bierze w obronę erotyki Tetmajera, jakoby dużo słabsze od Leśmianowych, wskazuje też na niedostatki wierszy: "I nawet zachwycając się nimi, zawsze znajdziemy jakieś ale. (...) Gdy słyszę (...) następującą frazę: »Wieczór słońca zdmuchuje roznietę / Nie te usta i oczy już nie te«, dostaję cholery, bo cóż to za roznieta?".

Po drugie, wyszydził ("Oczywiście, ja też uważam, że Szekspir nie umywa się do Fredry") opinię - Kwiatkowskiego, Trznadla, Miłosza, Karpowicza - o pierwszorzędnej europejskiej randze autora "Dziejby leśnej": "To dobrze, ale świat zbyt wiele o tym nie wie...". Przywołał za to zapisy z dziennika Lechonia, obrzydliwie protekcjonalne, z których wynika, że zachwyt nad Leśmianem wietrzeje z dnia na dzień. Nawiasem mówiąc, czy wiersze Lechonia podobają się panu Masłoniowi bardziej niż wiersze Leśmiana?

Po trzecie, pokazuje, że kunszt poetycki Leśmiana jest ograniczony: "neologizmy Bolesława Leśmiana niekiedy były wyrazem semantycznej kapitulacji, a celowe zastępowanie wyrażeń kolokwialnych egzotycznymi doprowadzało do przekształcania wierszy w rebusy". Tu tkwi główna przyczyna niezgody między nami. Zakładanie, że poezja tak intensywna będzie w stu procentach udatna, jest niesprawiedliwą, udawaną naiwnością. Oznacza ponadto niedostrzeganie natury poezji, która odcinała się od standardu, powtarzalności, umiejętności, udatności właśnie, krążyła po obrzeżach, na granicy i poza granicą normy, w przestrzeni solecyzmu, czyli rozmyślnej - jak u Gombrowicza - opaczności językowej. Wreszcie - każde sięgnięcie po neologizm jest wejściem na obszar nierozpoznany i kontrowersyjny. Właśnie dzięki tej nieudatności, czyniącej cuda, ale niosącej również ryzyko, a często przegraną, to Leśmian jest poetą przebogatym, jest wielkim głosem naszej poezji, a nad kilkoma innymi mistrzami, takimi jak Tuwim, góruje absolutnie.

Czyżby więc krytyk miał za złe literaturze jej uciążliwość, irytującą to, że nie wiadomo, czym jest, że wymyka się kryteriom, że wymaga od czytelnika maksymalnego zaangażowania i nieustannego rozstrzygania o rzeczach niemożliwych do rozstrzygnięcia, zamiast po prostu mu się podobać? Byłby on jednym z tych, którzy sądzą, że proces odejścia literatury od obiektywności (zdefiniowanej poetyki) i przejścia na stronę podmiotowości (osobowości twórcy) nie tyle nawet jest przesłanką jej klęski, co zwyczajnie się nie dokonał. Być blisko tekstu - utrzymują zwolennicy tego podejścia - to zobaczyć jego walory, dobrze zrobioną metaforę, gładki rym, ładny neologizm. Wystarczy nie czytać Blanchota, Foucaulta, Derridy, paru innych Francuzów przekarmionych nieufnością, a wszystko wróci do normy, do formy, znaczenia uleżą się w znaku, a postmoderna, ta kokota, pójdzie precz.

Po czwarte, pan Masłoń przypomina, że Leśmianowi nie było łatwo już za życia. Nie podziwiano go zanadto, a na dobitek co rusz wytykano mu żydostwo. Autor szkicu podaje wcale liczne przykłady tego niecnego procederu. Wynika z nich, iż uważano wówczas, że Leśmian nie za dobrze umie pisać po polsku, bo nie jest Polakiem. Psuł język, jego neologizmy pozostawiają dużo do życzenia, ponieważ był Żydem i lepiej nie potrafił: "Nazwanie przez Tadeusza Dworaka poezji produktem asymilacji drugorzędnych cech kultury polskiej jest obrazą inteligencji, ale już nad wyliczanymi przez niego nie do końca udanymi neologizmami należałoby się zastanowić". Masłoń dzieli pogląd o słabościach Leśmianowego wysłowienia, lecz uzasadnia go - oczywiście - inaczej. Leśmian nie zawsze potrafił dobrze pisać, ponieważ - nie potrafił. Antysemityzm i antymodernizm, żadnego powinowactwa, oczywiście.

Skąd więc mój niesmak?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 7 (34/2010)