Podglądać Boga przy czytaniu

Był pełen radości życia, bo życie było dla niego radością: tak Stefan Borsukiewicz, poeta z wojennego pokolenia, zapisał się w pamięci jemu współczesnych.

03.06.2008

Czyta się kilka minut

Borsukiewicz w Szkocji, w roku 1941 lub 1942 (nazwiska dziewczyny nie udało się ustalić) /fot. archiwum Gerarda Sowińskiego /
Borsukiewicz w Szkocji, w roku 1941 lub 1942 (nazwiska dziewczyny nie udało się ustalić) /fot. archiwum Gerarda Sowińskiego /

Niektórzy mówią, że jego wiersze są jak olśnienie. Wydobyte z niebytu, po ponad półwieczu czytają je wnukowie tamtego pokolenia. Przy poznańskim "Marcinku", czyli I LO im. Karola Marcinkowskiego, gdzie się uczył, odsłonięto niedawno poświęconą mu tablicę. "Będziemy się spieszyć, by zdążyć / trzeba nam lata dopędzić / dognać jesienie" - obiecuje na niej fragmentem swego wiersza Stefan Borsukiewicz.

"Trzeba nam lata dopędzić" - od jego urodzin w kwietniu minęło 90 lat, od matury w "Marcinku" - 60. Od śmierci minie w sierpniu lat 66.

"Zawód: dziennikarz"

- Spotkaliśmy się dwa lata przed maturą i przesiedzieliśmy je w jednej ławce - wspomina Stanisław Krzyżaniak, poeta, dziś mieszkający na Śląsku. - Stef był koleżeński, lubiany, z poczuciem humoru. Mieliśmy o czym rozmawiać, obu nas interesowała literatura. Tyle że on miał już na koncie zabawne humoreski drukowane na łamach czasopism i pierwsze wiersze. Te swoje pierwsze utwory pokazywał mi w ostatniej klasie. Bardzo nam imponowały, byliśmy uczniami klasy humanistycznej. Myślę, że to jego wiersze zainspirowały mnie do chwycenia za pióro, choć ta decyzja dojrzewała we mnie kilka dziesięcioleci, zacząłem pisać dopiero na emeryturze.

Borsukiewicz (rocznik 1918) przyszedł na świat w Aleksandrowsku nad Dnieprem, lecz rodzinnym miastem stał się Poznań, do którego rodzice wrócili w 1919 r. Ojciec był inżynierem na kolei, pisywał wiersze; matka zajmowała się domem i wychowywaniem dwóch synów. Starszy brat był grafikiem; jego rysunki ozdabiały humoreski Stefa, gdy te pojawiły się na łamach "Ilustracji Polskiej" - choć jako autor tekstu i rysunków podawany był Stef.

O poczuciu humoru młodego autora można się przekonać, czytając te opowiadania drukowane w drugiej połowie lat 30. Potrafił się śmiać z innych, ale i z siebie, gdy opisywał "pana redaktora naczelnego" gimnazjalnej gazetki, który dźwiękiem słowa redaktor "zaciągał się niby dymem znakomitego papierosa". Obok humoresek były też liryczne wiersze - jak "Tylko kropla" z 1937 r., w którym chciał "podglądać Boga przy czytaniu".

Gdy zdawał maturę w "Marcinku" w 1938 r., miał już na koncie publikację wierszy i opowiadań satyrycznych. Jego wiersze recytowano podczas wieczorów literackich Towarzystwa Tomasza Zana. Działał też w Klubie Młodych Poetów; z przyjaciółmi z klasy Jerzym Żarnowieckim i Leszkiem Kaleńskim założył kabaret.

W dokumentach, które przyszło mu wypełniać po maturze, jako zawód wpisywał "dziennikarz", choć tak naprawdę nie zdążył nim być. Podzielił los pokolenia.

"Turysta Sikorskiego"

Wojna zastała go na tzw. praktyce, którą odbywał w 57. Pułku Piechoty po zakończeniu kursu dla podchorążych. Walczy w bitwie nad Bzurą, a po rozbiciu jego jednostki przedostaje się do Warszawy, gdzie dowodzi plutonem podczas obrony stolicy.

Po upadku Warszawy wraca na chwilę do Poznania, skąd przez Łódź i Kraków dociera w listopadzie 1939 r. na Węgry. W miejscowości Mad, w obozie polskiej młodzieży, zachwyca swymi występami artystycznymi innych "turystów Sikorskiego" (jak nazywano tych, którzy przedzierali się z kraju do armii polskiej na Zachodzie). Z Mad jedzie do Budapesztu, w marcu 1940 r. przedziera się do Jugosławii, a stąd statkiem ze Splitu do Marsylii.

W polskiej armii we Francji nie powalczył: został przydzielony do 3. Dywizji Piechoty, której formowanie zaczęto na gwałt po niemieckim ataku w maju 1940 r. Dywizja właściwie nie wzięła udziału w walkach; w czerwcu została rozwiązana, a jej żołnierze zaczęli przedzierać się różnymi drogami do Anglii.

Także Borsukiewicz, który z Bordeaux dostaje się do Tuluzy, w nieokupowanej przez Niemców części Francji, gdzie władzę sprawować ma kolaborancki rząd w Vichy. Tu zostaje członkiem konsularnej komisji wojskowej. Z Tuluzy, z rozkazu gen. Stanisława Maczka, wyjeżdża z tajną misją do Maroka - do Casablanki.

Nie wiadomo dokładnie, czym się zajmował w Afryce. Zapewne także organizacją przerzutu polskich żołnierzy do Anglii, bo w zachowanym raporcie on sam stwierdzał: "Po wykonaniu zadania, z rozkazu gen. Maczka (...) przystąpiłem do ewakuacji z terenów afr.[ykańskich] osób wojskowych i w jednym z transportów przybyłem przez Dakar, Bathurst, Freetown, Belfast do Wielkiej Brytanii". Zadanie i teren - od północnej Afryki po Sierra Leone - jak na 22-letniego podchorążego dość imponujące.

"Cichociemny"

Do Anglii trafia w listopadzie 1941, do jednostki dowodzonej przez płk. Stanisława Sosabowskiego. To zalążek przyszłej brygady spadochronowej - jej celem miało być lądowanie w Polsce; zamiast tego użyta została w nieudanej operacji "Market-Garden" w Holandii w 1944 r.

Na razie brygada służy jako rezerwuar kadr, przygotowywanych do przerzutu do kraju. Zaczyna się czas ćwiczeń - z dywersji, strzeleckich, narciarskich. To klasyka "cichociemnych": żołnierzy-specjalistów, spośród których kilkuset wyląduje w Polsce i będzie działać w AK.

Borsukiewicz uzyskuje uprawnienia instruktora spadochronowego.

"Był pełen pogody, radości życia, bo samo życie było dla niego radością. A jego radość udzielała się każdemu, kto pod czujnym jego okiem szkolił się w rzemiośle spadochronowym. A u skoczków potrafił częściowo przeinaczyć obawę w zaufanie do misternie złożonej płachty jedwabnego spadochronu. I raźniej, i pewniej rzucało się w przestrzeń, gdy w samolocie wszystkim sprawdzał zaczepki. Można tylko nazwać ironią losu, że właśnie jemu, doświadczonemu spadochroniarzowi ta biała jedwabna płachta (...) nie rozwinęła się" - tak pisał J.Z. Raschke, jeden ze skoczków szkolących się w Ringway koło Manchesteru.

Był 21 sierpnia 1942 r., Borsukiewicz miał 24 lata. Podczas ćwiczeń, gdy pobierano spadochrony z magazynu, zawołano go do kancelarii. Gdy wrócił, wszyscy mieli już spadochrony. Wtedy jeden z żołnierzy oddał swój porucznikowi, a sam pobiegł do magazynu po kolejny, dla siebie. Spadochron porucznika Borsukiewicza nie otworzył się.

"Powrót"

O śmierci Stefana rodzina dowiedziała się dopiero po wojnie. Któryś z kolegów przesłał z Anglii paczkę z jego rzeczami: trochę listów, notatek, cienkie złote oprawki do okularów. Po latach bratankowie poety przekazali je Gerardowi Sowińskiemu, emerytowanemu nauczycielowi, a dziś prezesowi stowarzyszenia wychowanków "Marcinka".

- Chcemy przywrócić mu pamięć, by jego wiersze nie zaginęły, ale zostały włączone w krwiobieg polskiej literatury - mówi polonista Sowiński, który Borsukiewicza odkrył przypadkowo, gdy przed laty zajmował się uczniowskimi gazetkami z okresu międzywojennego. Z urywków wspomnień, listów i nielicznych opowieści tych, którzy go znali, Sowiński rekonstruuje jego postać.

On także i stowarzyszenie doprowadzili do odsłonięcia tablicy i opublikowania pełnych utworów Borsukiewicza, które ukazały się właśnie nakładem poznańskiego wydawnictwa Media Rodzina. Ich tytuł ("Kontrasty. Powrót. Próba całości") nawiązuje do tomiku "Kontrasty", który ukazał się w Londynie w 1942 r., jeszcze za życia autora, a w Polsce w 1981 r. nakładem PIW. Z kolei w 1987 r. próbę zebrania jego dorobku podjął emigracyjny Związek Polskich Spadochroniarzy, wydając w Londynie tom "Powrót".

To pod wrażeniem "Kontrastów" historyk literatury Piotr Kuncewicz napisał: "Przed śmiercią zdołał wydać jeden szczupły tomik, z którego widać, że zginął ktoś porównywalny być może z Baczyńskim".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2008