Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podejrzliwość jest naturalnie stopniowalna i czasem dopuszczalna, zwłaszcza w odniesieniu do osób uczestniczących w życiu publicznym. Jednak podejrzliwość w stosunku do bliskich oraz, co jeszcze częściej się zdarza, w stosunku do osób, których rady lub pomocy oczekujemy, staje się ciężką przypadłością, która w skrajnej formie przyjmuje postać paranoi. Oczywiście olbrzymia większość osób podejrzliwych to nie paranoicy, a tylko podejrzliwcy, którzy nikomu i niczemu nie chcą w pełni zaufać. Idą do lekarza, bo coś im dolega, lekarz stawia diagnozę i proponuje leczenie, a oni mu nie ufają. Mają po temu racjonalne podstawy, bo zdarza się przecież, że lekarz albo postawi złą diagnozę, albo jest tak zagoniony, że nie skupi się dostatecznie na danym przypadku i popełni błąd. W zasadzie jednak po to idziemy do lekarza, żeby nam pomógł i podejrzliwość jest w tym przypadku nonsensowna. Podobnie bywa w warsztacie samochodowym. Osoba podejrzliwa nie będzie ufała, że naprawdę naprawiono jej samochód, a często będzie sądziła, że przy okazji nowsze części jej samochodu zamieniono na starsze. Podejrzliwość to zatem wszechogarniający brak zaufania.
Nie trzeba zaś czytać książki Francisa Fukuyamy na temat zaufania, by wiedzieć, że brak zaufania prowadzi do zniszczenia więzi społecznych nie tylko na poziomie politycznym, o którym tutaj nie mówimy, ale także na poziomie życia prywatnego i indywidualnych relacji z innymi ludźmi. Podejrzliwość w stosunkach z najbliższymi najczęściej przekształca się w zazdrość, która wszystko niszczy. Jednak podejrzliwość w stosunkach ze znajomymi, ze współpracownikami również niszczy niemal wszystko. Jeżeli nie mamy zaufania do partnera, z którym handlujemy lub robimy inne interesy, to musimy każdą, najdrobniejszą nawet umowę spisać na papierze i poświadczyć u notariusza. Gdyby stosunki gospodarcze tak wyglądały, niczego nie dałoby się załatwić, a człowiek podejrzliwy nigdy nie zrobi dobrych interesów. Zaufanie stanowi także podporę stosunków sąsiedzkich i więzi lokalnych. Pomagam sąsiadowi w jakichś czynnościach, licząc na to, że w przyszłości, zapewne w innych okolicznościach, on mi pomoże. Jeżeli brak mi takiego zaufania, to żadna wspólnota sąsiedzka czy lokalna nie może funkcjonować. Jak dobrze to znamy z rozmaitych zebrań spółdzielni czy zebrań wiejskich, kiedy to dobre projekty upadają, bo znajdzie się jeden lub dwóch podejrzliwych.
Najpoważniejsze jest jednak nieustanne podejrzewanie, czy ktoś mówi nam prawdę. Od wychowania dzieci, które - jeżeli są nieustannie podejrzewane - uczą się naturalnie kłamać, po stosunki między dorosłymi (nie tylko w ramach rodziny), podejrzewanie - że inni nie mówią nam prawdy - powoduje, że nie jesteśmy w stanie nawiązać bliskich stosunków z ludźmi. Człowiek podejrzliwy powoła się na fakt, że niejednokrotnie inni nas okłamali. Oczywiście, każdy ma również takie doświadczenia. Ale wyciąganie z tego wniosku, że wszyscy i zawsze w jakimś stopniu nas okłamują, przypomina rozumowanie opierające się na domyśle, że skoro ktoś ukradł samochód, to wszyscy są potencjalnymi złodziejami. Gdybyśmy nasze życie osobiste i codzienne opierali na takich zasadach, trzeba by zaprzestać rozmów z innymi lub omawiać jedynie takie tematy, do których prawda i kłamstwo w ogóle się nie odnoszą, czyli mówić na temat - na przykład - tego, jaka jutro będzie pogoda. Życie człowieka permanentnie podejrzliwego jest całkowicie zmarnowane, a podejrzliwość jest nie tylko wadą, ale i chorobą.