Pisz pan na radiokomitet

„Polacy nie popierają tej agresji” – pisali w 1968 r. autorzy listów do Polskiego Radia i Telewizji. Takich listów napłynęło kilkadziesiąt: dziś to niezwykłe świadectwo opinii Polaków o inwazji Układu Warszawskiego na Czechosłowację.

19.08.2013

Czyta się kilka minut

Praga 1968 r. / Fot. GOESS / SIPA / EAST NEWS
Praga 1968 r. / Fot. GOESS / SIPA / EAST NEWS

21 sierpnia 1968 r. wojska Układu Warszawskiego – w tym Ludowe Wojsko Polskie – wkroczyły „z bratnią pomocą” do Czechosłowacji, rzekomo na zaproszenie miejscowych komunistów. W ten sposób zakończono własną drogę naszego południowego sąsiada do socjalizmu.

LUDZIE LISTY PISZĄ...

Co myśleli o tym Polacy? Z raportów Służby Bezpieczeństwa można by sądzić, że polskie społeczeństwo poparło tę agresję. Ale to obraz nieprawdziwy. Polacy zdawali sobie sprawę, że za otwarte wyrażanie poglądów mogą zostać poddani represjom. Dokumenty SB taką tezę potwierdzają: zawierają szereg informacji o reakcjach na wszelkiego rodzaju „wrogie wypowiedzi”. Najczęściej – o ile oczywiście informacje o nich dotarły do esbeków – wszystko kończyło się „tylko” na rozmowach ostrzegawczych. Ale w niektórych przypadkach zagrożenie było większe: utrata pracy, postawienie przed kolegium czy nawet sądem. Dlatego Polacy woleli swe opinie zachować dla siebie i najbliższych.

Choć nie prowadzono wówczas żadnych badań sondażowych, można zaryzykować stwierdzenie, że w zdecydowanej większości Polacy byli przeciwni inwazji na Czechosłowację. Wskazują na to także listy, nadsyłane w okresie od 21 sierpnia do 17 września 1968 r. do Komitetu ds. Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja”. Ponad 70 procent ich autorów było negatywnie nastawionych do „bratniej pomocy”; popierało ją niespełna 30 procent (wszyscy, którzy w listach do Komitetu potępiali inwazję, woleli zachować anonimowość).

Wyliczenie to oparte jest co prawda jedynie na niewielkiej próbce – 93 listów, nadesłanych do radia i telewizji. Ale wydaje się, że można je uznać za wiarygodne. Do takiej oceny uprawnia fakt, że po Poznańskim Czerwcu ’56 spośród około 2 tys. listów, nadesłanych do Komitetu ds. Radiofonii „Polskie Radio”, jedynie 10 procent zawierało potępienie poznańskiego buntu.

Przyjrzyjmy się temu, co pisali Polacy przed 45 laty. Najliczniej wypowiadali się mieszkańcy Warszawy (14 listów), woj. krakowskiego (12) i bydgoskiego (8). W większości pisali robotnicy (56 listów), o połowę rzadziej (28) przedstawiciele inteligencji. Autorami pozostałych listów byli chłopi i „osoby o nieustalonej przynależności społecznej”. Niestety, nie znamy treści wszystkich, a jedynie części listów – jak pisano we wstępie do sporządzonego na ich podstawie „Biuletynu Wewnętrznego”, odrzucono „głosy li tylko plemienne i wulgarne”; w biuletynie zamieszczono pełną treść tylko 13 listów (w tym aż 5 zawierających poparcie dla „bratniej pomocy”).

SOLIDARNI Z SĄSIADAMI

Anonimowy autor z Fordonu (dziś dzielnica Bydgoszczy) stwierdzał, że wieść o wkroczeniu wojsk do CSRS spadła na niego „jak grom z jasnego nieba”. Pisał o straconym zaufaniu do przywódców ZSRR i Władysława Gomułki, I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR. Wspominał Październik ’56 i słowa „towarzysza Wiesława”, że każdy naród ma prawo do samostanowienia i budowy własnej wersji socjalizmu. Pisał o narastającym rozczarowaniu wydarzeniami w kraju. Porównywał wkroczenie LWP u boku Armii Czerwonej do Czechosłowacji do zajęcia przez polskie wojsko Zaolzia w 1938 r., gdy do kraju naszego południowego sąsiada wkraczały hitlerowskie Niemcy. I pytał dramatycznie: „Jak dziś my, Polacy, będziemy mogli swoim sąsiadom czechosłowackim spojrzeć w oczy?”. Dodawał, że złożył legitymację PZPR i nie musi „czuć się związany z partią agresorem”.

Z kolei nadawca z Chrzanowa pytał: „Kto upoważnił rząd do wysyłania wojska, czy śmiecie powiedzieć, że taka jest wola ludzi?”. I odpowiadał: „Nie – polski naród nigdy nie popierał żadnej agresji i nie będzie popierał”. Pisał o zhańbieniu narodu i polskiego żołnierza; stwierdzał, że prawdziwie bratnimi narodami okazały się Jugosławia i Rumunia, które nie uczestniczyły w „haniebnej agresji”. Zauważał też, że w prasie PRL przestano pisać o „agresorach” żydowskich czy amerykańskich (na Bliskim Wschodzie i w Wietnamie), co tłumaczył prosto: „gdyż sami nimi jesteście, a jeszcze gorzej, bo napadliście swoich przyjaciół”.

Kolejny autor, z Żegociny koło Bochni, podobnie jak poprzednicy kwestionował tezę o zaproszeniu Układu Warszawskiego przez czechosłowackich komunistów. Pytał: „Co myśleli obywatele czechosłowaccy widząc, jak polscy żołnierze razem z rosyjskimi zajmują ich ojczyznę i maszerują przez ulice?”. I odpowiadał: „Chyba przypomniały się im lata hitlerowskiej okupacji”.

Z kolei nadawca z Gdańska pisał, że to, co się stało, zszokowało go: nasi żołnierze wkroczyli do CSRS „w roli żandarma”, wzięli udział w napaści. Dodawał, że o ile wejście na Zaolzie można jeszcze jakoś tłumaczyć, to obecnego „najazdu” już nie. Podważał tezy propagandy PRL o kontrrewolucji w Czechosłowacji, zazdroszcząc jedności naszych południowych sąsiadów.

Kolejny autor, z Łodzi, prosił o wyjaśnienie, „co skłoniło przywódców PRL do całkowitej zmiany linii politycznej na przestrzeni ostatnich 12 lat?”. Porównywał ich stanowisko z 1968 r. z tym zajętym ponad dekadę wcześniej wobec „powstania na Węgrzech”. Natomiast autor z Bydgoszczy pisał, że „Czesi i Słowacy mają prawo myśleć i robić po czesku i po słowacku”, a „wojska interwencyjne powinny natychmiast opuścić Czechosłowację”. Z kolei autor z Krakowa pytał, dlaczego – mimo że państwa Układu Warszawskiego „zadeklarowały wobec całego świata, że nie będą się wtrącać do wewnętrznych spraw państw członkowskich” – zdecydowały się na wkroczenie do „bratniej Czechosłowacji”.

NIE DAMY CZECHÓW FASZYSTOM!

Zdarzały się też listy całkowicie odmienne. Stanisław Kozak z Gorzowa Wielkopolskiego pisał o „rzekomej agresji” – dla niego była to bowiem „przyjacielska pomoc”. Stwierdzał: „Polskie oddziały nie przekroczyły granicy Czech dlatego, aby rabować, palić i zabijać, i zagarniać ziemie czeskie, a poszły tam właśnie dlatego, aby do tego nie dopuścić”.

Z kolei Bronisław Kubiczek z Dąbrowy Górniczej pisał, że nie może już słuchać Radia Wolna Europa – radiostacji, która w sierpniu 1968 r., podobnie jak w innych momentach krytycznych, była dla Polaków głównym źródłem informacji. Stwierdzał: „My, ludzie demokracji ludowej i Układu Warszawskiego, nie możemy pozwalać, aby nam zagrażał faszyzm, my musimy bronić władzy ludowej”. I powtarzał tezy propagandy PRL, że „gdyby nasze wojska (...) nie wkroczyły z pomocą Czechom, to by to wykorzystali szkopy z N[iemieckiej] R[epubliki] F[ederalnej]”. Także Stefan Pokorski z Częstochowy pisał, że jest „dumny i zadowolony” z decyzji władz – i dziękował za „uratowanie Czechów z germanizacji i przekształcenia ich w obóz kapitalistyczny”.

Natomiast Waldemar Makarewicz z Ełku wystosował „List otwarty do Komunistycznego Związku Młodzieży Czechosłowacji”, w którym „w pełni popierał” politykę Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i innych „bratnich partii”. Pisał o rzekomych prześladowaniach komunistów i „ludzi radzieckich” w CSRS. Przekonywał, że Układ Warszawski wkroczył do ich kraju dla ich dobra, „dla Waszej obrony i spokoju w Waszym socjalistycznym państwie”. Apelował też o wygnanie z kraju „agentów CIA”, a także „wyrzutków, mętów” i kontrrewolucjonistów.

Stefan Matacz z Wólki Czatowieckiej (powiat Białystok) pisał z kolei, że zalewa go krew, iż „są jeszcze tacy naiwni, którzy uważają obecność wojsk Układu Warszawskiego, w tym i naszego wojska [w CSRS], za kompromitujące wydarzenie”. Swój pogląd uzasadniał rzekomym zagrożeniem niemieckim i zastanawiał się: „ciekawi mnie wielce, co zrobiliby ci obrońcy Czechosłowacji, jeżeli powtórzyłby się znów rok 1938 i nowe Monachium, a za nim rok 1939”. Również on atakował RWE i „inne radiostacje” za wzmożony w sierpniu 1968 r. „skowyt”, który miał wynikać z faktu, że „nie został osiągnięty cel, na co liczyli faszyści niemieccy i ich prowodyrzy”.

***

Można zaryzykować tezę, że zaprezentowane wyżej opinie dość dobrze oddają, co o inwazji Układu Warszawskiego myśleli Polacy. Wydaje się też, że listy popierające inwazję mogą być ciekawym przyczynkiem do badania nastrojów i fobii antyniemieckich w PRL – oraz komunistycznej propagandy, na którą szczęśliwie większość Polaków okazała się całkiem odporna... 


GRZEGORZ MAJCHRZAK jest historykiem w Biurze Edukacji Publicznej IPN, zajmuje się dziejami aparatu represji i opozycją. Ostatnio opublikował: „Kryptonim 333. Internowanie Lecha Wałęsy w raportach funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu” (wspólnie z Tomaszem Kozłowskim) i „Nieczysta gra. Tajne służby a piłka nożna” (jako współautor i współredaktor tomu).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2013