Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rosjanie tymczasem znają ją od miesiąca - winna była załoga, a przyczyn katastrofy należy szukać w kokpicie Tu-154 (np. w obecności gen. Błasika). Polacy nie negują odpowiedzialności pilotów, ale pytają o rolę kontrolerów na smoleńskim lotnisku. I tu zaczynają się problemy, bo Rosjanie uważają, że kontrolerzy nie mieli nic do gadania. W ubiegłym tygodniu próbowali do tego przekonać na swój sposób - podczas konferencji zorganizowanej przez agencję RIA Novosti w iście radzieckim stylu. Padło na niej kilka głupich zdań - z tym o szympansie na czele. Pytani o podobne wyskoki Rosjanie zazwyczaj odbijają piłeczkę: pokazują publikacje w polskiej prasie prawicowej i dowodzą, że u nas zwolenników tezy o zamachu jest też sporo. Nie rozumieją różnicy między rządową agencją a prywatnymi i niezależnymi gazetami - bo u nich takich praktycznie nie ma. Dla nich słowa ministra Jerzego Millera oraz publikacja np. w "Naszym Dzienniku" ma to samo znaczenie.
Odbijanie piłeczek - ostatnio w formie konferencji prasowych - może się ciągnąć jeszcze długo. Polska strona reaguje na rosyjską nieporadność ze spokojem, ale im bliżej będzie rocznicy katastrofy, tym bardziej będzie się znajdowała pod presją, by wreszcie walnąć w stół. Nie można bowiem wszystkiego i wciąż tylko tłumaczyć bałaganem, nieporadnością i radziecką mentalnością. Są momenty, gdy Rosjanie potrafią być uporządkowani i skuteczni.
Tu kryje się również inne niebezpieczeństwo - Rosjanie w końcu mogą przestać bronić się przed pytaniami o kontrolerów, gdy dojdą do wniosku, że politycznie im się to opłaca. Polscy piloci nie żyją, kontrolerzy to płotki, które można poświęcić - zwalmy winę po równo, a wszyscy będą zadowoleni, bo nie będzie trzeba szukać "wyżej". Taka logika również mieści się w rosyjskiej mentalności i rosyjscy prokuratorzy z pewnością potrafią ją przyjąć. Ale czy to nas przybliży do prawdy?