Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiosną ma się ukazać biografia Jerzego Pilcha autorstwa Katarzyny Kubisiowskiej. Powstawała przy współpracy bohatera, który zapowiedział, że nie zamierza ingerować w ostateczny kształt książki. Wykonał jednak manewr uprzedzający, jakby dając do zrozumienia, że to jednak on rozdaje karty. Bo tom rozmów z Eweliną Pietrowiak – reżyserką teatralną i operową, rocznik 1977, a więc młodszą od Pilcha o ćwierć wieku – prowadzonych od marca do sierpnia 2015 r. jest w istocie autobiografią pisarza, tyle że niepełną, dygresyjną i nietrzymającą się chronologii.
Ewelina Pietrowiak, choć bywa dociekliwa, pozostaje nieco w cieniu, czasem to jej rozmówca przejmuje inicjatywę. Kiedy mowa o stanach depresyjnych, Pilch dopowiada: „Taktownie tego unikasz, ale możemy wziąć z grubej rury i spytać, czy mam na przykład myśli samobójcze. W jakimś sensie oczywiście tak. Z jednej strony nie ma dnia, żebym o tym nie pomyślał. Z drugiej, pomiędzy myślą a uderzeniem w samego siebie jest czeluść nieprzebyta”. Bo to jest opowieść o przeszłości widzianej z perspektywy obezwładniającej choroby, z perspektywy człowieka samotnego, dla którego pisanie staje się nie tylko – jak kiedyś – życiowym powołaniem, ale i zasadniczym sposobem kontaktowania się ze światem. Obraz wiślańskiego dzieciństwa, relacji z rodzicami, zwłaszcza z ojcem, lat spędzonych w Krakowie – od czasów licealnych, poprzez studia polonistyczne i pracę na uniwersytecie, pisanie do „Życia Literackiego” i „Studenta”, współtworzenie mówionego „NaGłosu” w latach 80., aż po „Tygodnik Powszechny” – i wreszcie trwającego do dzisiaj epizodu warszawskiego nabiera z tej perspektywy wyrazistości. Rozmaite wątki, które znamy z prozy Pilcha i jego felietonów, obecne tam w feeryczno-baśniowej aurze, wracają teraz w pierwotnej surowości. Zilustrowane mnóstwem fotografii, które książkę współtworzą.
Wracam na koniec do zdjęcia z okładki, bo przywiązuję wagę do precyzji, co i Pilchowi jest bliskie. W opisie zdjęcia czytamy: „Jerzy Pilch w obiektywie swojego ojca, Władysława. Lodziarnia w Kosakowie, koło Gdyni, 1961”. Otóż po pierwsze – nie lodziarnia; z napisu na szybie lokalu widać, że była to pijalnia (mleka i jego przetworów). Po drugie – nie w Kosakowie! Znakomitą spółdzielnię mleczarską istotnie założono w 1901 r. w tej kaszubskiej wsi, ale od 1938 r. siedzibą spółdzielni był Grabówek – dzielnica Gdyni. Kosakowo pozostało tylko w nazwie, aż do końca, czyli do połowy lat 90. Szczegóły? To właśnie w nich tkwi diabeł! ©℗
„Zawsze nie ma nigdy. Jerzy Pilch w rozmowach z Eweliną Pietrowiak”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016, ss. 260.