Pigułka Achillesa

Przekonanie, że każda wypowiedź Magisterium domaga się takiego samego rodzaju "szczerego przylgnięcia" ze strony wiernych, zrodziło już wiele złych owoców.

07.10.2008

Czyta się kilka minut

Po artykule "Milcząca schizma", rozpoczynającym na łamach "TP" debatę wokół encykliki "Humanae vitae", polemizowali ze mną publicyści, którzy teologią parają się najwyżej hobbystycznie. Na ich tle tekst ks. prof. Jana D. Szczurka "Milcząca schizma - tylko czyja?" ("TP" nr 40/08) ma inny ciężar gatunkowy. Mój oponent uważa, że popełniłem szereg poważnych błędów teologicznych i logicznych, a "Tygodnik" krytykuje za zdradę etosu katolickiego pisma.

Herezja

Połowę tekstu ks. Szczurek poświęcił na udowadnianie, że podział w Kościele, ujawniony po publikacji encykliki Pawła VI, zaklasyfikować trzeba jako herezję, a nie schizmę. To pierwszy poważny błąd jego argumentacji.

Na świecie, zdaniem jednego z najbardziej cenionych badaczy przemian katolicyzmu, ks. Andrew Greeleya, nie ma obecnie ani jednego kraju, w którym większość katolików akceptowałaby w pełni katolicką etykę seksualną, a najbardziej widoczne odejście od nauczania Kościoła dotyczy właśnie antykoncepcji. Taką sytuację socjologiczno-duszpasterską nazwałem "milczącą schizmą", ponieważ po opublikowaniu "Humanae vitae" znacząca część katolików ani nie opuściła Kościoła, ani nie przestała praktykować sztucznej kontroli urodzin. Żaden z papieży nie uznał ich za heretyków. Poruszanie niewygodnych tematów to nie jest żadne kryterium herezji.

Przekonanie, obecne w wywodach teologa, głoszące, że każda wypowiedź Magisterium domaga się takiego samego rodzaju "szczerego przylgnięcia" ze strony wiernych, zrodziło wiele złych owoców. Wystarczy przypomnieć kwestię braku potępienia niewolnictwa w nauczaniu Kościoła przez wiele wieków bądź stosunek Magisterium do praw człowieka oraz systemu demokratycznego, które jeszcze nie tak dawno były na indeksie. Ludzie, którzy wtedy nie zgadzali się z Kościołem, byli uznawani za heretyków, w najlepszym zaś razie "buntowników"; dzisiaj ich opór oceniany jest w Kościele inaczej.

Schizma

Jeśli więc zjawisko, o którym piszę, nie jest herezją, powstaje pytanie, czy można je uznać za schizmę? Termin ten opisuje przede wszystkim publiczną odmowę posłuszeństwa papieżowi i zerwanie wspólnoty ze współczłonkami Kościoła, którzy podporządkowują się Stolicy Apostolskiej. W tym raczej dyscyplinarnym sensie różni się od herezji. Australijska socjolog Margaret Daw twierdzi jednak, że w reakcji na "HV" katolicy zaczęli praktykować "racjonalność symbolu". Nawet jeśli nie akceptują wszystkiego, czego papież naucza w sprawach etyki seksualnej, to i tak identyfikują się z nim jako reprezentantem Kościoła i słuchają go w innych kwestiach.

Niewątpliwie jest to jakaś sytuacja kryzysu w Kościele, ale - jak podkreśla ks. Greeley - żadna ze stron sporu nie podejmuje rozstrzygnięć radykalnych. Watykan nie ekskomunikuje "odszczepieńców", a oni nie opuszczają Kościoła. Będę się więc dalej upierał, że roboczo ten stan rzeczy można nazwać "milczącą schizmą". Refleksja nad historią i przyczynami tego zjawiska nie jest "źródłem podziałów", bo one już istnieją; tak jak stawianie pytań nie jest oznaką herezji.

Odmowa recepcji

Mądrość Kościoła polega na tym, że ową kryzysową sytuację stara się zagospodarować prowadzoną przez teologów debatą wokół kwestii związanych z recepcją bądź odmową przyjęcia nauczania Magisterium. Odmowa recepcji, jak podkreśla Herbert Vorgrimler w "Nowym leksykonie teologicznym", nie jest równoważna z publicznym rozprzestrzenianiem jakiegoś sprzeciwu. Więc nie można jej uważać za herezję czy schizmę.

Ks. Szczurek w ogóle pominął kwestię odmowy recepcji jako uzasadnionej postawy katolików wobec pouczeń papieskich encyklik, a za oznakę herezji mylnie uznał każdą postać krytycyzmu wobec zwyczajnego (więc potencjalnie omylnego) nauczania Magisterium, jednoznacznie twierdząc, że wynika ona ze złej woli. Ja nie potrafię w tak prosty sposób zracjonalizować wielu dylematów katolików, z jakimi się spotykam, kiedy mowa o antykoncepcji.

Moi profesorowie teologii moralnej w Ameryce nauczyli mnie właśnie rozróżnienia między herezją, schizmą i odmową recepcji. Może warto wprowadzić je także w obręb nauczania teologii na Papieskiej Akademii Teologicznej? Byłby to jeden z owoców naszej debaty... Zamiast rzucania anatem uczylibyśmy się rozumienia Kościoła jako wspólnoty moralnego rozeznawania, zwłaszcza w tak złożonych kwestiach jak antykoncepcja - gdzie posiadanie wątpliwości nie jest samo w sobie oznaką głupoty, braku wiary czy działania na szkodę Kościoła, a odmowa recepcji może być koniecznym wyborem w sumieniu.

W tekście ks. Szczurka ukryte jest również inne założenie, które nie w pełni podzielam, że wpływ Ducha Świętego na umysły i serca katolików wyraża się jedynie w ich biernej zgodzie na naukę podawaną "z góry" (od Magisterium) i nie wiąże się z żadnym pozytywnym wpływem na jego treść. Co w skrócie można streścić: "Kościół wie lepiej". To nie jest jednak argument, tylko moralizatorstwo i przejaw klerykalizmu.

Błąd kategorialny

Drugą poważną wątpliwość budzi oskarżenie o błąd wieloznaczności. Ks. Szczurek mylnie interpretuje moje odwołanie się do danych empirycznych i metod socjologicznych w argumentacji moralnej i manipuluje moimi wywodami. Skoro napisałem "większość", to nie miałem na myśli "całości". Znam różnicę między tymi słowami; zarówno statystyczną, jak i logiczną.

Badania socjologiczne, na które się powołuję, nie służą do tego, aby postulować wprowadzenie etyki sytuacyjnej, tylko pokazać, że etyka musi być zakorzeniona w rzeczywistości małżeńskiego doświadczenia katolików. A znacząca ich większość nie potrafi się w tej nauce rozpoznać. W tym względzie postawa ks. Szczurka przypomina reakcje teologów, którzy obruszają się, gdy się im pokazuje fakty, i komentują je stwierdzeniami: "Kościół nie jest demokracją" albo "moralności nie określają sondaże". To nie ja narzucam teologii metodę socjologii, tylko ks. Szczurek domaga się, aby socjologia była tożsama z jego teologicznymi i metafizycznymi założeniami. Ten błąd określa się jako "kategorialny".

Słabość "Humanae vitae" wynika z tego, że nie podaje rozstrzygających rozumowo argumentów za tezą, że każda antykoncepcja jest z definicji wewnętrznie zła, tylko prezentuje to stanowisko jako pogląd Kościoła. Na problem ten zwrócił uwagę Karl Rahner;

ks. Szczurek twierdzi, że jest inaczej, ale tego nie udowadnia - domaga się zaś w sprawie prawa naturalnego i zwyczajnego nauczania ślepego posłuszeństwa. Z lektury jego tekstu pozostało mi wrażenie, że "ciężkość" jego argumentacji nie wynika bynajmniej z akumulacji argumentów.

Gdy próbowałem wytłumaczyć swoje stanowisko w jednym z katolickich pism, które chronicznie atakowało mnie za publikacje w sprawie "HV", zniekształcając przy tym moje poglądy, zostałem ocenzurowany i "załatwiony" milczeniem redakcji. Zastanawiając się nad etosem "Tygodnika Powszechnego", prosiłbym Księdza Profesora o wzięcie tego sygnału pod uwagę. Media kościelne nie zawsze są katolickie. A problemy, o których pisze "Tygodnik", nie pochodzą od "ideologicznych przeciwników Kościoła".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2008