Pieniądze trochę ważne

Kieszonkowe: od 5 do 200 zł miesięcznie. Wydatki: baterie do odtwarzacza mp3, laysy paprykowe, doładowanie komórki. Oszczędności: na prezent, na rolki, laptopa, na czarną godzinę. Już 1 czerwca raport o kieszonkowym w całości na stronie Tygodnika!

27.05.2008

Czyta się kilka minut

Dzieci i młodzież o sobie i swoim kieszonkowym: przeczytaj, co mówią sami »

Nie ma co dywagować, czy dawać kieszonkowe, czy nie - mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. - Dzieci zdecydowanie stawiają sprawę: dawać. Dlaczego? Bo inne dzieci też dostają.

Dają więc prawie wszyscy. Nawet tam, gdzie rodzice ledwo wiążą koniec z końcem. Jak w Siennowie blisko Przeworska, w woj. podkarpackim.

Na wsi

- Dziwię się nieraz, jak sobie tu ludzie radzą - mówi dyrektorka szkoły podstawowej w Siennowie Elżbieta Nykiel, we wsi od 21 lat. - Wiele tu rodzin, w których dochód na osobę nie przekracza 500 zł. Jakaś dzielność jest w tych ludziach - mówi.

Dzielność, bo starają się biedę ukryć. - Dzieci noszą czyściutkie i wyprasowane białe koszule z bazaru, na nogach świecące buty - zapewnia pani Elżbieta.

Uczniowie z Siennowa za wiele o pieniądzach nie myślą. Chcą być aktorami, tancerzami, policjantami albo piłkarzami. Z zamiłowania, nie z chęci dorobienia się. Wyjątkiem spośród trzydziestki zapytanych przez nas dzieci jest 12-letni Marcin. - Pieniądze są ważne, bo trza płacić rachunki, tankować benzynę i mieć słodycze - twierdzi.

Kieszonkowego w niektórych domach w ogóle nie ma. 11-letnia Gabrysia dostaje tylko 5 zł miesięcznie. Mama pracuje w fabryce, tata jest na bezrobociu. Za tę piątkę Gabrysia kupi dwie paczki paluszków, tik-taki i jest po pieniądzach. Choć nie do końca, bo odkłada jeszcze na upatrzone buty CCC. Może do butów dołoży się mama.

Marcin z piątej klasy dostaje 2 zł tygodniowo. Też udaje mu się odłożyć, ale często oszczędności nagle wydaje. W zeszłym tygodniu zaszalał: kupił napój Kubuś, zagryzł Lionem, a do tego nabył czasopismo "CyberMycha".

Agnieszka jest nauczycielką w gminnej podstawówce na Lubelszczyźnie. Tu prawie wszystkie dzieci dostają kieszonkowe, ale to 2, 5, 10 zł. Na tydzień, na dwa, czasem na miesiąc. - Młodsi zazwyczaj wydają na słodycze i lody - opowiada - ale też na przybory szkolne. Rodzice dają im pieniądze, ale mają sobie za nie kupić kredki czy mazaki.

Starsi, mówi Agnieszka, składają na ubrania, buty sportowe, sprzęt muzyczny, komputer. Czasem rodzice się dokładają.

Organizując wycieczkę w Góry Świętokrzyskie (150 zł na dwa dni), nauczycielki musiały ją zapowiadać dużo wcześniej. - 80 proc. dzieci przynajmniej część pieniędzy odłożyło z kieszonkowego - wylicza Agnieszka.

Jej uczniowie powtarzają: "Bez pieniędzy człowiek do niczego nie dojdzie, np. nie pójdzie na studia". - Nie wydają pieniędzy na byle co - mówi nauczycielka. - Szanują je.

Blisko miast

Węgrzce Wielkie, jedna z sypialń Krakowa. Różnicę między wsią na wschodzie a tą pod dużym miastem dostrzega Małgorzata Lebiest, wicedyrektorka tutejszej podstawówki. 21 lat temu przyjechała z Rzeszowszczyzny. - Jeśli ktoś chce pracować, praca jest. Coraz więcej jest też ludzi z miasta, świadomych i wykształconych - opowiada.

Kieszonkowe dzieci (przepytaliśmy ich około 50. - w wieku od 9 do 15 lat) waha się między 16 a 150 zł miesięcznie. Najczęściej: między 40 a 80. Dziesięciolatki dostają zwykle 20-30 zł na miesiąc.

14-letni Michał nie wie jeszcze, kim chciałby zostać, ale na pewno "kimś, kto dużo zarabia i ma dużo wolnego czasu". Na razie dostaje 100 zł miesięcznie. Wydaje je na akcesoria modelarskie. Adrian miesięcznie wyciąga 80 zł. Wszystko idzie na jedzenie, głównie drożdżówki i promocje do gry Tibia (lepsze stroje i uzbrojenie). Pieniądze - zdaniem Adriana - umilają czas i dają rozrywkę, ale też "zmieniają ludzi na chytrych". Można za nie "zdobyć uznanie i dać łapówkę".

16-letni Staś dostaje aż 140 zł na miesiąc. Pieniądze - jak mówi - są ważne, bo dają luksus.

W domu dziecka w podkrakowskiej Małkini wysokość kieszonkowego ogranicza niski budżet. Podstawa to 8,5 zł miesięcznie - dostaje je każdy. Dodatki - za dobrą naukę, sprawowanie, higienę osobistą i szczególne osiągnięcia - mogą sięgnąć nawet 40 zł, choć niewielu dostaje tak dużo. Średnio dzieci dostają między 20 a 30 zł miesięcznie.

Oto niektóre z wydatków dzieci z Małkini w ciągu ostatniego tygodnia: kosmetyki Avon, słuchawki do telefonu, papierosy, prezent dla dziewczyny, tusze do rzęs, słodycze, napoje, jedzenie.

15-letnia Kasia o pieniądzach: Są ważne w życiu, bo ludzie bez nich mieszkają zazwyczaj na ulicy, są tzw. żebrakami. Jeśli zaś człowiek ma szanse bez pieniędzy być szczęśliwym, to nie musi ich posiadać.

Miasto

Dwóch czternastolatków z tej samej pierwszej klasy krakowskiego gimnazjum. Kuba: - Dostaję 250 zł na miesiąc. Wydaję na zachcianki. Odkładam na telefony czy ubrania.

Komar: - A ja 35 zł miesięcznie. 15 zł odkładam na moje konto, a resztę wydaję np. na płyty albo słodycze.

Jedna z podstawówek blisko centrum. Tylko sześcioro dzieci w trzeciej klasie nie dostaje kieszonkowego. Reszta dostaje od 5 do nawet 50 zł co miesiąc albo i co tydzień. W piątej klasie kieszonkowe to oczywistość. Głównie co miesiąc, przeważnie 20-30 zł. Kitty dostaje nawet 100 zł.

Pierwsza gimnazjum: 50, czasem 80 zł co miesiąc. Sześcioro uczniów otrzymuje 10-45 zł co tydzień. Mima dostaje więcej: - 100 albo i 200 zł na tydzień, zależy od humoru rodziców - wylicza. - Wydaję w trzy dni, bo zawsze chodzę do galerii i nic nie zostawiam. W zeszłym tygodniu wydałam 286 zł: 100 zł na spodnie, 50 na buty, drugie 50 na bluzę, a 86 na wyjazd z chłopakiem do Włoch.

Pierwsza klasa dobrego liceum: kieszonkowe przeważnie co miesiąc. Raczej 100-150 zł, u kilku osób nawet 300 zł. Albo 20-50 zł na tydzień. Troje uczniów nie dostaje pieniędzy wcale. Bartek w tym tygodniu nic nie wydał. - Mam 30 zł na miesiąc - mówi. - Odkładam na rower i narty.

Trzecioklasiści z miasta są praktyczni. Mówią, że pieniądze są ważne, bo można za nie kupić jedzenie, ubranie, dom czy meble. - Bez pieniędzy nie byłoby świata - przekonuje 10-letnia Ala.

Piątoklasiści i gimnazjaliści wśród swoich rozrywek wymieniają spacery do galerii handlowych i zakupy. Świetnie pamiętają marki produktów, które ostatnio kupili. Ale lubią też powtarzać, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Idealiści.

- Całe kieszonkowe odkładam do koszyka u babci - opowiada Marysia. - Ostatnio kupiłam sześć jajek i gorzką czekoladę, bo piekłam ciasto.

Bywa, że licealiści są cyniczni: bez pieniędzy, twierdzą, nie ma radości. Dostrzegają, że pieniądze pozwalają uniezależnić się od rodziców. Krzysztof: - Dostaję do 200 zł na miesiąc. Dziś za pieniądze można zdobyć wszystko, nawet sympatię - zapewnia. Piotrek z jego klasy dostaje 60 zł miesięcznie. Na wydatki szkolne, gazety, kartę do telefonu.

Oto wyjątki z list zakupów prawie 120 młodych ludzi z miasta, z którymi rozmawialiśmy.

W trzeciej klasie podstawówki głównie słodycze i napoje. Niektóre dzieci pamiętają o upominkach. Na liście są bransoletka, mentosy, resorówka, lizak owocowy, baton 3Bit, pamiątka z wycieczki, miesięcznik "Wróżka", składka na obóz taneczny.

W piątej już inaczej: ciuchy z H&M i z C&A, buty Smith’s, chrupki, czekolada, zeszyt, długopis, gazety "Bravo", "Popcorn", "Mój Pies", sukienka Paris, doładowanie komórki, gra komputerowa.

W pierwszej gimnazjum podobnie, choć na liście więcej markowych ubrań i przekąsek, w tym z McDonald’s. Poza tym milka, kinder bueno, powerade, mentos, red bull, spodnie Big Star, bluzka Bershka i New York, różowe okulary.

W liceum na listę trafiają bilety na busa i MPK, bilety do kina, kawa w Coffee Heaven, wejściówka na imprezę, karnet na fitness. I książki. Alkohol - sporadycznie.

Dzieci w mieście za kieszonkowe prawie nigdy nie kupują artykułów pierwszej potrzeby, nie pokrywają z niego składek, tylko kilku licealistów z kieszonkowego opłaca bilet miesięczny. Nieczęsto na listę zakupów trafia komórka - zapewne finansują ją rodzice z osobnej puli.

Presja

Miłosz jest w szóstej klasie. 5 zł kieszonkowego dostaje co tydzień, w środy. Jego ojciec Piotr jest grafikiem komputerowym, mieszkają pod Warszawą w domu jednorodzinnym. Piotr widzi, jak rówieśnicy syna budują swoją pozycję w grupie na podstawie pieniędzy. - Jadą właśnie na zieloną szkołę i tematem numer jeden jest to, ile kto dostanie. Miłosz na te pięć dni weźmie 50 zł - mówi. - Ale syn opowiada, że jeden chłopak dostanie 200 zł, inny - 150 zł.

Chłopak ma kolegę z bardzo zamożnego domu: - Po pierwszej wizycie syna u niego słuchaliśmy zachwytów nad wielką plazmą w każdym pokoju - mówi Piotr. Nie rozmawiał jeszcze z dzieckiem o tym, jak ocenia własną sytuację materialną. - Ale Miłosz wie już, że aby coś kupić, trzeba oszczędzać - dodaje.

Maria i Waldemar z Warszawy chcą, by ich synowie cieszyli się z tego, co mają, a nie porównywali się z innymi. Czwartoklasista Antek i drugoklasista Staś dostają po 7 zł tygodniowo.

Ojciec 20-letniej Olgi i 15-letniego Janka, także Piotr, pracuje w domu kultury. Mieszkają w Łodzi. Syn dostaje 50 zł na miesiąc, córka 70 zł. - To oczywiście nie wszystko - tłumaczy. - Jeżeli kupią coś do jedzenia albo do szkoły, dostają zwrot. A kieszonkowe wydają sami, nie wtrącamy się - dodaje.

Dużo się zmieniło, gdy Janek poszedł do gimnazjum. - Na przykład ubranie - mówi jego ojciec. - To już nie mogą być po prostu spodnie, muszą być markowe. Byłem też przeciwnikiem komórki - dodaje. - Presja grupy okazała się tak silna, że Janek czuł się niemal na marginesie. Tłumaczył, że pożyczanie telefonu od kolegów upokarza go. Uległem - wzdycha Piotr - ale wtedy się okazało, że to nie może być byle jaki telefon. W końcu syn uzbierał trochę sam, my się dołożyliśmy.

O tym, że gimnazjum jest ważnym progiem, wie też ojciec Miłosza. - Pewnie podniesiemy mu kieszonkowe - mówi. - Byłoby niezręcznie, gdyby miał się czuć pokrzywdzony.

Według prof. Nęckiego dobrym momentem na kieszonkowe jest dopiero 11.-12. rok życia. - Dziecko wie wtedy, że rzeczy materialne mają wartość, i opanowało już podstawowe operacje matematyczne - tłumaczy. Ale że to nie takie proste, wie Jolanta Błasiak, nauczycielka nauczania początkowego z Krakowa. - Jednym z pierwszych pomieszczeń, które poznają w szkole pierwszaki, jest sklepik - opowiada. - Widzą, jak kupują tam inne dzieci, i proszą rodziców o pieniądze. A ci zwykle dają. Owszem, wielu uznaje, że jeśli dają dziecku drugie śniadanie, nie musi ono nic kupować. Ale są też rodzice, którzy mówią: kup sobie, co chcesz. Zwykle cała kwota idzie na chipsy i żelki.

Gdy Jolanta Błasiak rozmawia o tym z rodzicami, okazuje się, iż wielu z nich nie przyszło do głowy, że to problem. Bywają też rodzice, którym wszystko jedno.

Agnieszka z Lubelszczyzny obserwuje, jak jej uczniowie dzielą się z innymi, gdy po szkole idą na lody. Podobnie jest u 15-letniej Oli z Kielecczyzny: - Po niektórych widać, że nie mają pieniędzy - przyznaje dziewczyna. - Ale nikt ich nie wytyka palcem. Staramy się im nawet pomagać. Np. dzielimy się posiłkiem albo nie naciskamy, by dawali na składki klasowe.

Jak dawać

Jak z kieszonkowego uczynić instrument wychowawczy? - Chodzi o to, by dzieci traktowały kieszonkowe jako pierwsze działania gospodarnościowe - radzi prof. Nęcki. - By planowały, oszczędzały, uznawały kieszonkowe za docenienie ich odpowiedzialności. Ma ono być formą współpracy z rodzicami przy budowaniu wspólnego dobrobytu: dzieci mogą wydać kieszonkowe nie tylko na siebie, ale np. kupić do domu jajka czy mąkę.

York, 12-latek, opowiada, że do 20 zł kieszonkowego rodzice dodają mu równowartość dobrej oceny: np. za szóstkę 26 zł. 10-letnia Kasia za dobrą ocenę dostaje 5 zł. Zbiera je na rower.

Prof. Nęcki protestuje: - Kształtuje się w ten sposób u dzieci konsumpcjonizm i egoizm - ostrzega. - To droga przekupstwa i wyrachowania. Kieszonkowe nie ma być uznaniem zasług, lecz uznaniem relacji.

W domu Marii i Waldemara nie ma mowy o pieniądzach za oceny czy obowiązki. Ale zrobili eksperyment: - Pozwoliliśmy chłopcom wyczyścić wewnątrz samochód. Świetnie się spisali i zarobili 30 zł. Uznałam, że nie wypada im dać mniej, skoro tyle normalnie kosztuje ta usługa. Chciałabym też, żeby wiedzieli, że pieniądze wymagają pracy.

- Dziś dzieci już w wieku kilku lat stykają się z centrami handlowymi - zauważa Jolanta Błasiak. - To ważne, by rodzice wyraźnie mówili dziecku, jak sobie wyobrażają jego wychowanie: że np. nie ma powodu, by codziennie kupowało słodycze, bo to niezdrowe.

Inka i Marek, rodzice 8-letniego Adama, mieszkają w Koszalinie. Nie zastanawiali się jeszcze nad kieszonkowym. - Adaś nigdy o to nie prosił - mówi Marek, z zawodu lekarz. - Czasem dostaje małe kwoty od dziadków i składa je w skarbonce na czerwone ferrari - śmieje się. - Ale ciągle podkreśla, że w razie czego może nam je dać.

Rodzice Adama dodają, że dziecko nie powinno się obnosić z pieniędzmi. - Choćby dlatego, żeby nie być celem starszych kolegów - tłumaczą. - Poza tym wpajamy Adasiowi, że pieniądze są potrzebne, ale nie najważniejsze.

Spółka

W szkole Antka i Stasia z Warszawy wszyscy kolekcjonują naklejki "Champions League". Paczka z pięcioma kosztuje 1,50 zł, ale do albumu trzeba zebrać kilkaset. 7 zł to trochę za mało. Więc Antek i Staś... założyli spółkę. - Skonsolidowali środki! - Maria, mama chłopców, była zdumiona. - Biorą 14 zł i wspólnie zarządzają pieniędzmi. Naklejki też zbierają do wspólnego albumu i jeszcze im zostaje.

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

Dzieci i młodzież o sobie i swoim kieszonkowym: przeczytaj, co mówią sami »

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2008