Piękno ulotne

Jest w Polsce miejsce, gdzie uroczystość Bożego Ciała ma wyjątkową oprawę. W Spycimierzu koło Uniejowa procesja znów przejdzie po wielobarwnym, dwukilometrowym dywanie z kwiatów.

17.06.2019

Czyta się kilka minut

Dywan kwiatowy przygotowany przez parafian ze Spycimierza przed procesją Bożego Ciała, 31 maja 2018 r. / KACPER PEMPEL / REUTERS / FORUM
Dywan kwiatowy przygotowany przez parafian ze Spycimierza przed procesją Bożego Ciała, 31 maja 2018 r. / KACPER PEMPEL / REUTERS / FORUM

Na podwórku pani Marii leży wysypany piaskiem wzór. Linie tworzą kontur olbrzymiego kwiatu.

– Taki właśnie obraz ułożymy przed Bożym Ciałem – tłumaczy pani Maria. – Kontury wypełnimy kwiatami.

Spycimierz, mała wieś pod Uniejowem, województwo łódzkie. Niewielki placyk między kościołem a szkołą. Delegacja ze wsi już czeka: Stanisław Pełka, sołtys i prezes miejscowej OSP, Maria Pełka, prezes Parafialnego Stowarzyszenia „Spycimierskie Boże Ciało”, i Jolanta Ilska, miejscowa radna. Na małym stoliku ląduje kolorowy kalendarz, rozkładany folder i książeczka o sieci najciekawszych polskich wsi.

Gospodarze są zgodni: ich wieś to jest wieś, co się zowie!

– Pierwsze wzmianki o spycimierskim grodzie pochodzą z dokumentu mogileńskiego z 1065 r., a Gall Anonim wymienia naszą miejscowość w swojej kronice w 1106 r. – mówi Maria Pełka.

Istotnie, dzieje wsi sięgają daleko w przeszłość. We wczesnym średniowieczu znajdował się tu jeden z ważniejszych grodów nad Wartą, siedziba kasztelanii spycimierskiej, wspomniany w dokumencie mogileńskim w 1065 r. pod nazwą Zbuczmir. Gall Anonim zanotował, że książę Bolesław Krzywousty w czasie walk ze swym przyrodnim bratem Zbigniewem uwięził tu arcybiskupa Marcina. Tę wojnę braterską datuje się na jesień lub zimę 1106 r. Spycimierska parafia liczy ponad 900 lat i, pomijając siedziby biskupstw, zajmuje szóste miejsce wśród najstarszych w Polsce – po Gieczu, Cieszynie, Wiślicy, Inowłodzu i Krobi.

Mieszkańcy wsi są dumni jednak nie tylko z jej długiej historii. Spycimierz rozsławiają przede wszystkim organizowane tu od ponad 200 lat wyjątkowej urody procesje Bożego Ciała. Kilka lat temu wpisano je na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Trwają starania o wpis na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

– Naszą procesję po prostu trzeba zobaczyć! – mówi Maria Pełka. I dodaje ze śmiechem: – Wzięli w niej udział nawet Bolek i Lolek (w książce „Bolek i Lolek na szlaku polskich kultur” po wsi oprowadza ich mała Helenka).

Każdy ma tajemnicę

Podobnie jak w całej Polsce, przy trasie procesji ustawia się cztery ołtarze, symbolizujące ewangelistów. W Spycimierzu ustawia się też cztery bramy – najczęściej z zielonego świerku, przystrojone kwiatami. Pani Maria (69 lat) pamięta, że kiedyś było ich nawet osiem. Sama stawia jedną z nich – koło domu rodzinnego swego ojca.

Najbardziej jednak charakterystyczne dla spycimierskiego Bożego Ciała są dywany z kwiatów, które układa się na całej trasie procesji – to prawie dwa kilometry.

Maria Pełka: – Każdy przy swojej posesji rysuje na drodze wzory, przy użyciu szablonów lub bez nich, potem robi obrzeża z białego piasku lub ziemi, a następnie kładzie kwiaty. Ile ich jest, zależy od tego, w jakim okresie przypada Boże Ciało. Czasami dużo, a czasami tak mało, że tylko kontury się robi. O, proszę – pokazuje zdjęcia – tu jest na przykład twarz, a tam anioł.

Stanisław Pełka: – Każdy trzyma w tajemnicy, jaki wzór zrobi. Każdy ma też swoją technikę. Kontury wysypuje się piaskiem, ziemią, liśćmi kasztana, a wokoło układa się gałęzie młodych brzózek.

Jolanta Ilska: – Wzory są różne: od figur geometrycznych poprzez symbole eucharystyczne po treści patriotyczne. Place przed ołtarzami muszą mieć szczególnie rozbudowane kompozycje, pobocza zdobią młode brzózki, olchy, niekiedy wstążki i proporczyki. Do wyznaczania wzorów służył dawniej biały piasek, nanoszony przez wylewającą Wartę. Teraz coraz częściej używamy ziemi, lepiej utrzymuje kwiaty. Zaczynamy je wykładać w dniu święta gdzieś od godziny jedenastej, o piętnastej wszystko już jest zwykle gotowe. Msza i procesja zaczynają się o siedemnastej.

Maria Pełka: – W procesji najpierw jest niesiony krzyż, potem idzie asysta z chorągwiami i feretronami, następnie orkiestra strażacka i dziewczynki, które sypią kwiaty. Potem ksiądz z monstrancją pod baldachimem, za nim parafianie. Strażacy są w mundurach galowych, a asysta w sieradzkich strojach ludowych. Krawcowa je wykroiła, a nasze parafianki poszyły. I już od trzydziestu lat nam służą.

Jolanta Ilska: – Mężczyźni mają na sobie wełniane marynarki. Niektóre z nich już się skurczyły od czyszczenia, ale ostatnio dostaliśmy ponad dwadzieścia tysięcy dotacji od marszałka województwa z europejskich funduszy na zakup dwudziestu czterech nowych strojów.

Maria Pełka: – Kobiety z asysty mają z kolei na sobie spódnice w czterech kolorach: czerwonym, zielonym, białym i bordowym.

– I potem procesja idzie po tych kwiatach?

Stanisław Pełka: – Tak, oczywiście. Choć jak na naszej procesji był kiedyś biskup Głódź z orkiestrą wojskową, to szli po bokach, żeby środka nie zniszczyć.

Białe to czyste

Jak to się zaczęło?

Wedle pani Marii teorii jest kilka. Jedna z nich mówi, że zwyczaj przywędrował do nas z Napoleonem.

– Z Napoleonem?

– No tak. Może ktoś stąd służył w woj­skach napoleońskich i tę tradycję przywiózł do nas z Europy Zachodniej, gdzie do dziś jest kultywowana. Może też łuki triumfalne zobaczył i stąd te bramy nasze. Niektórzy twierdzą nawet, że pierwszy dywan z kwiatów ułożono na cześć Napoleona, który miał przybyć do Spycimierza… Inna teoria mówi, że początkiem był wiejski zwyczaj mycia podłóg w domostwach i zamiatania podwórek w sobotni wieczór i posypywania ich białym piaskiem. Bo białe to czyste. I tak samo było z procesjami: zamiatało się dla nich drogi i posypywało je białym piaskiem, żeby było ładnie.

– Mój wujek, który zmarł ponad trzydzieści lat temu w wieku 82 lat – dodaje Stanisław Pełka – mówił mi, że jego dziadek opowiadał, jak drogę przed procesją zamiatano i posypywano piaskiem. Potem zaczęto na piasek sypać trawę po sieczce i układać z niej proste wzory. Ktoś wpadł na pomysł, żeby po bokach wbijać młode brzózki i zawieszać bibułę; potem jeszcze wstążki doszły... I tak z roku na rok coraz bardziej te drogi upiększano, aż doszło do tego, co mamy dzisiaj.

– A co się dzieje, jak pada deszcz?

Cóż, zdarzyło się już, że procesji nie było. Pan Stanisław pamięta, jak przed laty zaraz za kościołem wylało stare koryto Warty i procesja szła tylko wokół kościoła. Pamięta też, jak kilka lat temu jego wujek, jezuita, zaprosił do Spycimierza ówczesnego nuncjusza apostolskiego, abp. Józefa Kowalczyka. Rano w dniu Bożego Ciała wujek dzwoni z Warszawy: „Jaka pogoda, bo tu leje?!”. „U nas też leje!”. O trzynastej wujek znów dzwoni: „Leje?”. „No leje…”. „Trudno, i tak jedziemy”. I gdy przyjechali o piętnastej, deszcz zniknął, jak ręką odjął. Ludzie w dwie godziny ułożyli całą trasę. To był rekord.

Rzeczy poświęcone

– Spod kościoła procesja pójdzie w lewo, wzdłuż rzeki – pani Maria wskazuje kierunek i rusza prężnym krokiem. Droga wyłożona kostką, domy – zadbane, czyste. I wszędzie – w ogrodach, przed płotami, na ścianach budynków – kwiaty.

Nie zawsze jednak własnych kwiatów wystarczy. Ludzie chodzą po polach i lasach zbierając chabry, rumianki, maki, jaśminy, łubiny, żarnowce, paprocie i mchy. Jeżdżą też po sąsiednich wioskach i proszą o zgodę na wycięcie kwiatów na ugorach czy nawet w ogrodach. Nigdy nie ma z tym problemu. Kiedyś jeden z gospodarzy miał pole gorczycy na przeoranie – pół wsi pojechało i z całego hektara kwiaty zerwało.

– Czasami, jak pogoda poprawia się tuż przed Bożym Ciałem, to nie ma przeproś, kwiaty zbiera się i do późnej nocy – mówi pan Stanisław.

Maria Pełka: – Co roku z Jolą zbieramy róże z klombów przy zamku w Uniejowie. Kierowniczka tamtejszego Domu Pracy Twórczej nam pozwala, bo róże przecież i tak przekwitną i opadną

– Co się robi z tymi wszystkimi kwiatami i gałęziami po procesji?

Pan Stanisław tłumaczy, że wszystko się zbiera, zwozi na stos nad rzekę i w wigilię św. Jana Chrzciciela robi się wiejskie ognisko z kiełbaskami i kaszanką. Rzeczy poświęcone można tylko spalić. – Ale nie wszystko palimy – dodaje. – Brzozowe gałązki z ołtarzy każdy bierze do domu i kładzie albo na strychu, albo chowa za święty obraz. Żeby chroniły przed piorunem albo innym nieszczęściem.

Według Jolanty Dragan, kustoszki Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, to jeden z wielu zwyczajów związanych ze świętem Bożego Ciała. – Takie gałązki miały nie tylko chronić domostwo podczas burzy. Często zanoszono je także w pole, by chroniły uprawy przed niepogodą i szkodnikami.

Zwyczaje różniły się w zależności od regionu. – Na Podkarpaciu i w środkowej Polsce gałązki brzozy z ołtarzy wtykano w pole lnu. Im gałązka była wyższa, tym roślina wyżej miała rosnąć – mówi badaczka. – W okolicach Kolbuszowej zbierano i pieczołowicie przechowywano płatki kwiatów sypane podczas procesji. Przeszedł po nich ksiądz z monstrancją, więc także miały chronić domostwo przed nieszczęściami i złymi mocami.

Uroczystość Ciała i Krwi Chrystusa po raz pierwszy świętowano w Liège w 1247 r. Najpierw jednak były widzenia Julianny de Retine, przełożonej klasztoru w Mont Cornillon koło Liège, których miała doznać jeszcze jako nastolatka. Ujrzała niezwykłe, świetliste koło z ciemną plamą. Po długich modlitwach Chrystus wyjawił jej znaczenie owej wizji: świetliste koło to Kościół, a ciemna plama to brak w roku kościelnym święta ku czci Eucharystii. Archidiakon Jakub Pantaleon, opiekun duchowy Julianny, już jako papież Urban IV ustanowił w 1264 r. uroczystość Bożego Ciała świętem Kościoła powszechnego. Pierwsza wzmianka o jego obchodach w Polsce pochodzi z diecezji krakowskiej z 1320 r.

– O, tu jest mój dom – pokazuje pan Stanisław. – I widzi pan, ja tu przed domem mam jakieś siedemdziesiąt metrów kwadratowych. Samemu nie ma szans tego kwiatami wyłożyć. Dlatego sąsiedzi pomagają, rodzina też z okolic przyjeżdża. Przy każdym domu pracuje kilkanaście osób.

Na pana Stanisława już czas. Chce się żegnać, ale w furtce pojawia się wnuk Mateusz, dziewięć lat. Wraca ze szkoły. Choć do Bożego Ciała jeszcze ponad tydzień, to Mateusz już wszystko planuje, wszystko ma rozrysowane. W tym roku głównym motywem będzie złoty kielich.

Z potrzeby serca

– Mieszkańcy nawet się nie zastanawiają, dlaczego to robią – komentuje jezuita o. Grzegorz Kramer. – My, patrzący z boku, podziwiamy ich pracę, serce, które w to wkładają, oraz piękno i ulotność efektu. A to jest chyba po prostu miłość. Oni pokazują, w jaki sposób kochają.

W fakcie, że kwiatowy kobierzec istnieje zaledwie kilka godzin w roku, jezuita dostrzega bezinteresowność jego twórców. – Oni nie robią tego dla swojej chwały. Kwiaty, symbol piękna i tymczasowości tej rzeczywistości, są dla Pana Jezusa – mówi. – I choć zniszczone w procesji, stają się rzeczą sakralną: poświęconą Panu Bogu. Dlatego nie wolno ich zostawić, trzeba je spalić jak wielkanocne palmy.

Droga idzie w górę i zakręca w prawo koło sklepu. Tu rozszerza się nieco – pobocze zajmuje niewielki placyk wyłożony kostką. W przyszłości stanie tu prawdopodobnie na stałe jeden z czterech ołtarzy. Spycimierzanie podpatrzyli pomysł z całorocznymi ołtarzami w Ponteareas w hiszpańskiej Galicji, gdzie także układa się kwietne dywany. Pojechali tam na zaproszenie miejscowego stowarzyszenia kwiatowego.

Parafialne Stowarzyszenie „Spycimierskie Boże Ciało” jest także członkiem włoskiego stowarzyszenia kwiatowego Infioritalia. W ramach tej współpracy w maju 2016 r. spycimierska delegacja uczestniczyła w VI Międzynarodowym Kongresie Układania Kwiatów w Noto na Sycylii.

Maria Pełka wspomina: – We Włoszech w zespołach układających dywany zawsze są osoby z wykształceniem artystycznym. My układamy dywany spontanicznie, z potrzeby serca. Przecież nasi przodkowie robili to wszystko dla najważniejszego gościa w tym dniu, który chodził po drogach, oglądał wieś, wchodził do domów i je błogosławił. I jego chcieli jak najładniej powitać: Pana Jezusa. ©

 

Współpraca: ARTUR SPORNIAK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2019