Persona zabójcy

Obsadzić młodzieżowego gwiazdora spod szyldu Disneya w roli jednego z najbardziej zwyrodniałych seryjnych morderców – to zaiste perwersja.

19.04.2019

Czyta się kilka minut

Zac Efron jako Ted Bundy  w filmie „Podły, okrutny, zły” / BRIAN DOUGLAS / BEST FILM
Zac Efron jako Ted Bundy w filmie „Podły, okrutny, zły” / BRIAN DOUGLAS / BEST FILM

Zac Efron, idol nastolatek zapatrzonych w serię „High School Musical”, skończył już trzydziestkę i próbuje sił nie tylko w rolach słodziaków. Jednak jego powierzchowność żigola i aura niewinności dodają pikantnego komentarza do historii o Tedzie Bundym przypomnianej przez ­Joego Berlingera.

W filmie „Podły, okrutny, zły” próżno szukać rewelacji na temat zbrodniarza, który jeszcze za życia był gwiazdą kultury masowej, a od czasu egzekucji w 1989 r. stał się bohaterem kilku filmów. Na Netfliksie można obejrzeć czteroczęściowy serial dokumentalny tego samego reżysera pt. „Rozmowy z mordercą: Taśmy Teda Bundy’ego”, gdzie Berlinger wykorzystał autentyczne wywiady z celi śmierci. Dlatego lepiej pewnie byłoby odwrócić kolejność i najpierw wypuścić/obejrzeć film fabularny, a dopiero potem dokument – w charakterze uzupełnienia. „Podły...” prowadzi zresztą pewną grę ze swym widzem i dobrze byłoby nie wiedzieć zawczasu zbyt wiele. Ci, którym nie uda się „odzobaczyć” dokumentu z Netfliksa, mogą poczuć się zawiedzeni szczupłością i powtarzalnością informacji o bohaterze. Można za to spojrzeć na oba tytuły pod kątem analizy porównawczej innej niż faktograficzna: w jaki sposób jeden twórca za pomocą dwóch zupełnie różnych mediów traktuje materię non-fiction.

„Niewielu wystarcza wyobraźni, by pojąć rzeczywistość” – tym razem Berlinger uderza z samej góry, bo mottem z Goethego. Staje się ono równocześnie puentą filmu, albowiem i tym razem nie znajdziemy kompletnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego przystojny i bystry student prawa zamordował ze szczególnym okrucieństwem co najmniej 30 dziewcząt i kobiet. W dokumencie nacisk położony został na kontekst psychologiczno-społeczny: jak to możliwe, że przez tyle lat psychopatyczny oprawca bawił się z amerykańskimi organami ścigania w kotka i myszkę? Nie trzeba dodawać, jak bardzo analiza fenomenu Bundy’ego wpłynęła na stan świadomości dotyczącej seryjnych morderców.

Lecz choć w przywołanym dokumencie udało się z grubsza sprofilować zabójcę z Seattle oraz klimat epoki, w której działał – jego aktywność przestępczą w latach 70. i obecność medialną w latach 80. – film pozostawiał nas z mieszaniną niedowierzenia, rozbawienia i grozy. „Podły, okrutny, zły” spowija tę historię w kolejne zasłony, jako że scenariusz Michaela Werwie powstał na podstawie opublikowanych wspomnień wieloletniej partnerki życiowej mordercy, Elizabeth Kloepfer (gra ją Lily Collins), która niemal do końca wierzyła w jego niewinność. A przynajmniej bardzo chciała wierzyć, że największą winą Teda było niezatrzymanie się przed znakiem stop.

Przesunięcie akcentów i spojrzenie na Bundy’ego z perspektywy obcującej z nim na co dzień kobiety niosło obietnicę nowego spojrzenia na ten przypadek. Miłosne zaślepienie Liz obnaża bowiem mechanizm uwiedzenia, któremu poddawały się zarówno bezpośrednie ofiary „bestii”, jak i funkcjonariusze prawa czy widzowie procesu na Florydzie, którego transmisja stała się kamieniem milowym w dziejach telewizji. Już na początku filmu, kiedy Ted wiąże się z samotną matką, a urocze domowe wideo z pieczeniem ciasteczek przeplata się z newsami na temat zbrodni, mamy wiedzieć mniej więcej tyle, ile mogła wiedzieć wówczas Liz. Z tego też powodu „Podły...” nie inscenizuje poszczególnych zabójstw, co pozbawia widza całej podglądackiej przyjemności, jakiej zwykle dostarczają filmy o seryjnych mordercach, ale i osłabia pewność, że to w istocie „ten” Bundy.

Na tym polega dziwaczny eksperyment Berlingera: jakkolwiek absurdalnie brzmiałyby zapewnienia Bundy’ego o swojej niewinności, postaram się sprawić, że na chwilę w nią uwierzycie. Że Ted uwiedzie również was. Ów zabieg udaje się w filmie głównie dzięki roli Efrona. I na tym polega też dwuznaczność tej kreacji, bo przecież otaczający aktora celebrycki nimb służy temu, by lepiej zrozumieć niebezpieczną charyzmę Teda i jego wpływ na innych. A tymczasem mimowolnie zaciskamy kciuki w scenie brawurowej ucieczki z sądu w Aspen, poprzedzonej piosenką „O Lucky Man!”, czy w najciekawszej sekwencji procesowej, kiedy to Bundy rezygnuje z udziału obrońców i odstawia show na oczach kamer, próbując bronić się sam.

Ów paradoks identyfikacji, podobnie jak wspomniane już zapośredniczenie czy wyprowadzenie morderstw poza kadr, przyczyniają się do całkiem świadomego „wykastrowania” filmu. Berlinger, uchodzący za mistrza gatunku, jakim jest telewizyjny dokument kryminalny, znacznie mniej dowierza fabule i najwyraźniej obawia się uromantycznienia historii Bundy’ego. Stąd tak usilnie dba o nasze poczucie sprawiedliwości, w finale dołączając nawet listę zidentyfikowanych ofiar mordercy. W wywiadach przekonuje zaś, że interesował go właśnie ich punkt widzenia, na przekór współczesnej kulturze, która ze zbrodni uczyniła rozrywkę, a ze zbrodniarzy bohaterów zbiorowej wyobraźni. Ten dydaktyczny ton przebija także z odtworzonej na ekranie mowy końcowej sędziego Cowarta (John Malkovich), z której zaczerpnięto tytuł filmu.

Z drugiej strony, to właśnie stanowiąca punkt wyjścia „romantyczna” relacja Teda i Liz, czyli dwojga okłamujących się nawzajem bliskich nieznajomych, z finałowym pytaniem o prawdę, która ma moc wyzwolenia, lecz jednocześnie coś bezpowrotnie odbiera, mogła być najbardziej zajmującym aspektem „Podłego...”. Tymczasem dostarcza ona jedynie melodramatycznej klamry, która obejmuje fabularyzowaną rekonstrukcję zdarzeń. Ich głównym bohaterem jest nie tyle Ted Bundy, co persona utrwalona w oczach postronnych, będąca jednocześnie zwierciadłem dla rozmaitych chorób naszych czasów. ©

PODŁY, OKRUTNY, ZŁY (Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile) – reż. Joe Berlinger. Prod. USA 2019. Dystryb. Best Film. W kinach od 10 maja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2019