Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kim są bohaterowie tej książeczki? Bo przecież prócz tytułowej pani Schubert, adresatki listów, jest też mężczyzna, który je pisze. Łączy ich wspólna przeszłość, wspólna młodość, chyba miłość, nie wiadomo, czy wciąż żywa; dziś oboje są „dziećmi skruszonej starości”. Kim więc jest ten pan?
Cykl próz poetyckich stanowiących ostatnią część „Ludzi dla początkujących”, tomu wierszy opublikowanego przez Ewę Lipską piętnaście lat temu, nosi tytuł „Pan Schmetterling i nieuchronność dysonansu”. Pan Schmetterling – czyli pan Motyl. „Będąc dzieckiem stał pomiędzy udami rodziców wiwatujących na cześć Hitlera. Dokładnie pamięta połączenie kości udowej z kością piszczelową swojego ojca. Wpatrzony w jego staw kolanowy, zdobywał pierwsze polityczne doświadczenie. Obecnie ma 66 lat i podziwia swój higieniczny kraj. Starannie skrojone landy, jak marynarki firmy Fürnkranz” – to fragment prozy „Pan Schmetterling zastanawia się nad zjednoczoną Europą”. W tamtym cyklu pojawia się również pani Schubert – obiekt jego zmiennych uczuć, niewątpliwie również Austriaczka, „córka komendanta policji”. „Zabić panią Schubert, myśli pan Schmetterling. Katalog moich cierpień. Indeks nadziei. Nieprzydatność chwili”.
Tak, wiem, że pani Schubert i pan Schmetterling nie są bohaterami powieści realistycznej, a tylko figurami na planszy poetyckiej gry. Przywołałem tamtą książkę głównie dlatego, by przypomnieć, że świat poetycki Ewy Lipskiej jest wyjątkowo jednorodny. Spojony nie tylko – co oczywiste – wrażliwością językową, zamiłowaniem do paradoksu, zaskakujących skojarzeń, wydobywania wieloznaczności słów i pojęć, ironii, a czasem i sarkazmu, ale też powracalnością motywów i wątków, ukrytymi nićmi, które łączą kolejne książki; pisał o tym Grzegorz Olszański w książce „Śmierć Udomowiona. Szkice o wyobraźni poetyckiej Ewy Lipskiej”. Dwoje zdystansowanych wobec świata wiedeńczyków współtworzy tę sieć powiązań.
Oboje pojawiają się też w utworze zatytułowanym „2001”, a zamykającym „milenijny” tom noszący z kolei tytuł „1999”. „2001, droga pani Schubert, to nie tylko początek nowego wieku, ale także numer mojej wyobraźni. Jak pani wie, już od pewnego czasu moja fikcja miała mi za złe, że romansuję z realnością, zrzeszając się z bezużytecznym czasem. Zawiadamiam więc panią, iż zbliża się martwy sezon, który, jak zawsze, spędzam na krótkotrwałej liście zaginionych”. W późniejszym o dziesięć lat „Pogłosie” autor listów skarży się: „Droga pani Schubert, nie mogę wytłumić powracającej przeszłości”...
Czas, przeszłość, pamięć – te słowa klucze wciąż powracają w listach miniaturach z najnowszej książki. Powrót do młodości, do miast urodzenia – i zarazem postępująca erozja wspomnień. „Plączę się w kablach dat. Wszystko, co nas kochało, droga pani Schubert, nie ma już wyjścia” („Labirynt”). „Ktoś widział ją, jak otoczona kamiennymi pomnikami, rozsypywała nas przez roztargnienie” – to o pamięci, z tekstu, którego jest ona bohaterką tytułową. „Z niejasnych powodów z lecącego ptaka wiadomości wyrwano ostatnią kartkę” – dlatego autor listów nie może odpowiedzieć na pytanie pani Schubert, kto „odziedziczy ten świat”.
To jest również mały traktat o melancholii utraty i okrucieństwie czasu, a też i historii. W miniaturze „Bohater powieści” czytamy: „Droga pani Schubert, bohater mojej powieści dźwiga kufer. W kufrze ma matkę, siostry, rodzinę, wojnę, śmierć. Nie jestem w stanie mu pomóc. Wlecze ten kufer przez dwieście pięćdziesiąt stron. Opada z sił. I kiedy wreszcie wychodzi z powieści, zostaje ze wszystkiego okradziony. Traci matkę, siostry, rodzinę, wojnę, śmierć. Na forum internetowym piszą, że dobrze mu tak. Może jest Żydem albo karłem? Świadkowie twierdzą, że będą milczeć na ten temat”.
Tej miniaturze towarzyszy rysunek, którego tu opisywać nie będę, ale który jest świetnym, metaforycznym obrazem losu tytułowej postaci. Sebastian Kudas, ilustrator tomu, wczuł się w klimat próz Ewy Lipskiej, a zarazem dodał ton własny, wzmacniając nutę czarnej, nieco Toporowskiej groteski. (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, ss. 60.)