Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
48 lat wymiany listów, ale znajomość, która rychło przerodziła się w przyjaźń – dłuższa. Zbigniew Herbert, urodzony w 1924 r. we Lwowie, i młodszy od niego o dwa lata Tadeusz Chrzanowski poznali się tuż po wojnie w krakowskiej Akademii Handlowej, w której obaj studiowali. Obaj szybko znaleźli się w kręgu „Tygodnika Powszechnego”, Herbert miał nawet w 1953 r. objąć stanowisko sekretarza redakcji „TP”, ale śmierć Stalina i odmowa publikacji odredakcyjnego hołdu dla generalissimusa spowodowały zawieszenie pisma, a następnie jego zamknięcie i przekazanie ekipie Paxu.
Mamy więc u początku tej korespondencji dwudziestoparolatków próbujących swoich sił w literaturze, zafascynowanych też sztuką. Patryk (tak często podpisuje się Herbert) i Ded (jak Chrzanowskiego nazywali przyjaciele) piszą wtedy zarówno wiersze, jak i opowiadania, wymieniają się nimi i wzajemnie oceniają. Niektóre teksty trafiają na łamy „TP”, „Tygodnik” jednak wkrótce zniknie, a młodzi ludzie, mający ugruntowany sąd o nowym ustroju, są organicznie niezdolni do tworzenia na zamówienie. W 1953 r. nie mogą przecież przewidzieć rychłego zmierzchu stalinizmu, najwyraźniej jednak godzą się z perspektywą życia na marginesie. Gdy się z nimi rozstajemy, jeden jest tłumaczonym na wiele języków poetą i eseistą, bliskim Nobla, drugi zaś – uczonym, historykiem sztuki, profesorem KUL-u i szefem Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, publicystą „TP” i paryskiej „Kultury”. Poezję dawno porzucił, ale literatura to nadal jego żywioł.
Ta książka to przyczynek do portretu polskiego inteligenta czasów PRL-u, który odrzucając narzuconą ideologię i zachowując niezależność wewnętrzną, stara się w miarę normalnie żyć, pracować i publikować. To także imponujący popis językowych gier i stylizacji, humoru opartego na kalamburach, przeinaczeniach i przekręceniach słów, żartów sięgających czasem po wulgaryzmy i erotyczne aluzje, nieodparcie przy tym śmiesznych. Obaj przyjaciele rywalizują w budowaniu komicznej narracji, pozwalającej się nieco zdystansować wobec spraw wcale niewesołych, i nie wiadomo, który jest w tym lepszy.
Tom został wspaniale zilustrowany archiwalnymi zdjęciami i faksymiliami rękopisów, a szczegółowe przypisy rozkodowują skryte w tekście aluzje i przypominają drugoplanowe postacie, których nazwiska niewiele dziś mówią. Pozostaje żal, że autor tych przypisów i pomysłodawca całej książki, Zbigniew Baran, zmarł przedwcześnie i nie doczekał się jej ukazania. ©℗
„MÓJ BLIŹNI, MÓJ BRACIE”. ZBIGNIEW HERBERT, TADEUSZ CHRZANOWSKI, LISTY 1950–1998. Koncepcja i redakcja (a także posłowie) Zbigniew Baran. Słowo wstępne ks. Adam Boniecki. Znak, Kraków 2016, ss. 344