Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Do kancelarii parafii św. Bonifacego w Warszawie wierni przychodzą co chwila. Niektórzy załatwiają drobne sprawy z urzędującą zakonnicą, inni chcą czekać na proboszcza, o. Sławomira Zaporowskiego. - On jest taki sympatyczny. Wiem, że z siostrą też wszystko załatwię, ale ksiądz proboszcz zawsze zrozumie, doradzi, jakieś rozwiązanie znajdzie - wyznaje starsza pani, który przyszła dać na Mszę za zmarłego męża.
Katolickich parafii w Polsce jest z każdym rokiem coraz więcej. Według rocznika statystycznego z 2004 r. ponad 10 tys.: ok. stu więcej niż w 2000 r. Choć nie musi to oznaczać wzrostu liczby wiernych, bo duże - ponad dwudziestotysięczne - parafie dzieli się dziś na mniejsze. - Takie małe wspólnoty same mogą decydować, co chcą robić w swojej parafii. To jest bardzo dobra tendencja w polskim Kościele - mówi publicysta Szymon Hołownia i podaje przykład zwycięzcy konkursu "Proboszcz Roku", organizowanego od kilku lat przez Katolicką Agencję Informacyjną i Redakcję Programów Katolickich TVP. Ostatnią edycję wygrał ks. Piotr Sadkiewicz z parafii świętego Michała Archanioła w Leśnej k. Żywca, który zorganizował w parafii klub krwiodawstwa i bazę danych o dawcach szpiku kostnego, zachęcał do deklarowania się jako dawca organów. - Są parafie, w których ludzie oczekują średniej krajowej: duszpasterstwa i być może pracy charytatywnej. Są też jednak takie, w których chcą, żeby działo się coś więcej - wyjaśnia. - Polska parafia szuka pomysłu na samą siebie i wyniknie z tego coś bardzo pluralistycznego.
Warszawska parafia św. Bonifacego cieszy się opinią szczególnej - głównie ze względu na dwa kościoły: barokowy św. Antoniego, jeden z nielicznych, który nie został zniszczony w czasie wojny, oraz nowy, konsekrowany w 2000 r. kościół św. Jana z Dukli. A także z powodu atmosfery, którą chwalą sobie parafianie - także ci znani, jak kiedyś prezydent Kaczyński. Parafię powierzono bernardynom, którzy ujęli ludzi: pracowici, rzetelni, choćby w rozliczaniu się z datków na budowę nowego kościoła. Działa Kącik Ciekawej Książki, gdzie przy kawie można poczytać i podyskutować, dla ministrantów jest siłownia, organizowane są koncerty. Proboszcz Zaporowski: - Kiedy skończymy rozbudowę klasztoru, będzie więcej miejsca np. dla dzieci, które mogłyby tu się uczyć i odrabiać lekcje z pomocą wolontariuszy.
Od proboszcza zależy wiele, ale nic mu się nie uda bez wsparcia wikariuszy i przede wszystkim parafian. A z tym bywa różnie. Ks. Zaporowski przypomina koncert, który zorganizowali w rocznicę zamachu na Jana Pawła II. - To miała być wspólna modlitwa, trwanie w jedności z Ojcem Świętym - opowiada. Była aktorska piosenka i deklamacje, profesjonalne oświetlenie, ale ludzi przyszło mniej, niż się spodziewał. W parafii mieszka 10 tys. wiernych, na niedzielną Mszę św. przychodzi jednak co piąty. Podatek płacić trzeba od wszystkich. - Jednak nie spotykamy się z nieprzyjemnościami, chodząc po kolędzie. My też staramy się uszanować decyzję osób, które nie chcą się z nami spotkać - mówi.
Parafian zna dobrze, a szczególną uwagę warszawscy bernardyni zwracają na matki samotnie wychowujące dzieci. - Ludziom trzeba wyjść naprzeciw - tłumaczy o. Zaporowski, który tutaj częściej niż w poprzedniej, łódzkiej parafii, musi się mierzyć z ludzkimi losami: utratą wiary, rozpadem młodych małżeństw, nieochrzczonymi dziećmi.
Parafia jest najmniejszą organizacyjną jednostką Kościoła. Kieruje nią proboszcz, a pomagają wikariusz, ewentualnie diakon, kościelny i organista. Wspierać ich może, choć nie musi, rada parafialna. Najmniejsza rzymskokatolicka parafia, pod wezwaniem św. Katarzyny, znajduje się w Bagrowie w Poznańskiem (102 osoby). Największa jest w Warszawie - to parafia Matki Bożej Królowej Aniołów z 37 tys. wiernych!
Problemy parafii są w gruncie rzeczy problemami danego regionu. Inne będą sprawy na terenach popegieerowskich, inne w Warszawie, gdzie wielu wiernych to ludność napływowa. W życiu parafialnym zaczął też działać, na co zwraca uwagę Szymon Hołownia, wolny rynek. - Pewien ksiądz wizytujący różne parafie opowiadał mi, że te, w których przed kościołem jest duży i wygodny parking, a księża mówią zwięzłe kazania, nie mają problemów z frekwencją - mówi. Tam, gdzie jest wybór, wierni sami decydują, do którego kościoła idą w niedzielę. A za nimi idą pieniądze. Bez nich zaś żaden, nawet najlepszy proboszcz, swojej parafii nie odmieni. Stąd w większych ośrodkach panuje konkurencja, a także obawy, np. przed pojawieniem się zakonu, który mógłby przejąć część parafian.
Pieniądze - jak pokazuje wiele finansowych skandali ostatnich lat - to słaby punkt polskiej parafii. Odpowiada za nie zawsze proboszcz, którego może wspierać rada ekonomiczna. Jednak wielu proboszczów zostaje samych z podatkami, ubezpieczeniami i inwestycjami, a nie wszyscy sobie z tym radzą.
Wszędzie podstawowy problem to brak czasu. - Tak się zaangażowaliśmy w działalność duszpasterską, że nie mamy już czasu dla siebie: na refleksje, sprawy zakonne - wzdycha o. Zaporowski. Wie, że powinien się więcej modlić za swoich parafian, ale przy obecnym natłoku zajęć jest to coraz trudniejsze.