Instytucje przetrwania

Według badań CBOS 74 proc. polskich katolików twierdzi, że nie ma - i nie chce mieć - wpływu na życie swojej parafii. Dlaczego?

07.10.2008

Czyta się kilka minut

/fot. Bartosz Borecki / www.sxc.hu /
/fot. Bartosz Borecki / www.sxc.hu /

Nie ma oczywiście jednej charakterystyki parafii. Chyba jedyny wzór to podtrzymywana w seminaryjnej formacji odrębność dwóch światów. Kleryków chroni się przed zjawiskami, z którymi i tak się później zetkną w parafii. Kształtuje się w nich brak pewności siebie. Niewiele dowiadują się o zarządzaniu finansami, byciu liderem, problemach społecznych i duchowych ludzi innych niż prawowierni katolicy. Rzadko mają okazję zetknąć się z kobietami, a to one będą stanowić większość ich współpracowników.

W efekcie parafia jest "gospodarstwem proboszcza". To różni Polskę od innych krajów katolickich, np. Włoch czy USA, gdzie to świeccy są liderami parafii. Gdyby i u nas więcej odpowiedzialności przekazać świeckim (radzie parafialnej, radzie finansowej), wciągnąć ich do organizacji parafii, ciągłość mogłaby być zachowana nawet przy zmianie proboszcza.

Czy polskie parafie są do tego zdolne?

Krajobraz

Na zachodzie Polski, gdzie więzi społeczne są słabe, a zakorzenienie ludzi w lokalnej wspólnocie powierzchowne, parafia jest jak fort na Dzikim Zachodzie, a proboszcz jak samotny szeryf. To osamotnienie jest tym większe, że procent regularnie (czyli raz w tygodniu) praktykujących wiernych jest od wielu lat znacznie poniżej średniej krajowej, wynoszącej

ok. 50 proc. W diecezji szczecińsko-kamieńskiej to 29 proc., a w koszalińsko-kołobrzeskiej ok. 30 proc. (badania dominicantes z 2007 r.). Z drugiej strony to właśnie tam można spotkać "siłaczy", jak ks. Sławomir Kokorzycki z Korytowa, animator dynamicznego Ośrodka Wspierania Rodziny, opiekun studentów, bezdomnych i bezrobotnych.

Na południu, w diecezjach tarnowskiej i krakowskiej, na Podhalu i Rzeszowszczyźnie, napotkamy tętniące życiem ośrodki parafialne, mające wielowiekowe tradycje, cieszące się zaangażowaniem wiernych, solidnymi podstawami finansowymi, posiadające kontakty z instytucjami świeckimi, organizacjami pozarządowymi i sektorem biznesu. Proboszczowie mają w lokalnej hierarchii pozycję porównywalną z wójtem czy burmistrzem, a niekiedy i wyższą. Procesje Bożego Ciała czy Pasterki wciąż gromadzą tłumy.

Parafie działają z szeroką perspektywą, bo już w czasach PRL-u pomagały rodzinom emigranckim w podtrzymywaniu więzi na odległość, zachęcając do kontaktu z krewnymi, wysyłając księży za granicę, pomagając w tworzeniu instytucji na Zachodzie. A reemigranci często wspomagają parafię, z której wyjechali.

Przykład prężnie działającej parafii znajdujemy w Leśnej k. Żywca. Jej lider, ks. Piotr Sadkiewicz (wybrany "Proboszczem Roku 2005"), łączy elementy tradycyjne i nowoczesne: organizuje akcje krwiodawstwa, tworzy bazy danych o dawcach szpiku, podejmuje akcje integracji niepełnosprawnych, zbiórki żywności dla mieszkańców Ghany... Niezależnie od spektakularnych działań parafia silnie podtrzymuje tradycyjne dla polskiego Kościoła struktury: jest ok. 100 ministrantów, lektorzy, Apostołowie Miłosierdzia, Apostolstwo Dobrej Śmierci, Oaza, Grupa Biblijna, Róże Żywego Różańca. Warto dodać, że zdaniem ks. Sadkiewicza energia duchowa parafian została wyzwolona przez pogłębianie kultu Bożego Miłosierdzia, który rozwija się od czasu pozyskania relikwii św. Faustyny.

Na wschodzie parafia pozostała jedną z najważniejszych "instytucji przetrwania". Tu plebanie są ośrodkami pomocy, więzi i ludzkiego ciepła, gdzie wymyśla się i realizuje nieformalne inicjatywy, gdzie spotykają się sąsiedzi, którzy planują remont drogi, pomoc w odbudowie domu, wsparcie dla chorych i samotnych. Zjawiska takie obserwujemy wprawdzie w całym kraju, ale w innych rejonach potrzebujący mogą w większym stopniu liczyć na instytucje państwowe i niepubliczne.

Do zróżnicowania regionalnego należy dołożyć zróżnicowanie miasto-wieś. Parafie miejskie koncentrują wokół siebie ludzi i rozwijają się o tyle, o ile oferują wachlarz "usług" dopasowanych do potrzeb różnych grup, jak dzieci, młodzież, studenci, inteligencja, osoby starsze, a także - coraz częściej - osoby, które z różnych powodów odbiegają od kościelnego "standardu" (żyjące w związkach niesakramentalnych, przygotowujące się do chrztu, cudzoziemcy, uchodźcy).

Wierni z miast migrują między kościołami, co doskonale widać w Warszawie: w niedzielę wiele kościołów osiedlowych ledwie się zapełnia, a świątynie Starego Miasta, zwłaszcza zakonne, pękają w szwach. Wielu proboszczów przekonało się, że lojalność wiernych powinno się podsycać przez różne wydarzenia i akcje, jak festyny, jarmarki, akcje charytatywne, koncerty.

Być czy bywać

Przeciętnemu katolikowi parafia kojarzy się przede wszystkim z rodzajem "instytucji usługowej". Jeden z moich rozmówców pytany o znaczenie parafii w lokalnym życiu, odpowiedział: "Jesteśmy katolickim społeczeństwem, więc nie możemy obyć się bez księdza". Dostęp do różnego rodzaju usług, wiążących się z obecnością kapłana, jak poświęcanie przedmiotów, prowadzenie spotkań świątecznych w instytucjach, przewodnictwo ślubom i pogrzebom - jest traktowany jako coś, co parafianom się po prostu należy. O jakości i cenach tych czynności wierni dyskutują tak, jak o opłatach za usługi komercyjne. Bycie parafianinem oznacza więc dla Polaków przede wszystkim uprawnienie do korzystania z posług religijnych, istotnych dla podtrzymania ładu życia jednostkowego i społecznego, wiążących się z różnymi "rytuałami przejścia".

To właśnie rzeczywistość rytualna jest gwarantem przywiązania Polaków do parafii. Natomiast w coraz mniejszym stopniu jest nim zakorzenienie (społeczeństwo staje się mobilne i elastyczne) oraz dyscyplina religijna, która, jak pokazują badania, rozluźnia się, zwłaszcza w miastach.

Patrząc na przywołane dane o nieangażowaniu się katolików w życie parafii, można śmiało powiedzieć, że Polacy nie czują, że "są" w parafii. Poza zaangażowanymi członkami ruchów i stowarzyszeń kościelnych (którzy stanowią mniej niż 10 proc. wszystkich wiernych), Polacy w parafii "bywają": w niedzielę, z okazji ślubu, chrztu, pierwszej komunii, festynu.

Problem nie polega na tym, że proboszczowie i wikarzy "za mało robią", aby wierni związali się z parafią. Przeciwnie: oni robią zbyt wiele, często popadają w męczący ich samych aktywizm. A nie o to chodzi.

W polskim Kościele nie umiemy, jak Jezus, "korzystać z okazji", aby przyciągać ludzi. Parafia jest tak mocno wpisana w tkankę życia społecznego Polaków, że prędzej czy później znajdzie się na szlaku każdego: ale ze względu na rytuały, do uczestniczenia w których czują się zobowiązani również ludzie spoza Kościoła. To niepowtarzalne okazje do ewangelizacji! Co zatem przyciąga najbardziej, co powoduje, że przypadkowi goście w parafii poczują, że to ich miejsce?

Cztery postulaty

Oto elementy, których brak polskiej parafii, a które sprawiają, że ważne spotkania: księży ze świeckimi, swoich z obcymi, dzieci ze starszymi, wreszcie - ludzi z Bogiem, wydarzyć się nie mogą.

Piękno. Nie tylko świątyni i liturgii, ale też gestów, choćby uśmiechu księdza czekającego na wiernych po Mszy. Piękno wywodzi się z wierności dobrej tradycji, a ilu kapłanów i świeckich jest w pełni wiernych przepisom liturgicznym? Piękno przyciąga najmocniej. Nie zastąpią go pieniądze ani rozmach. Piękno oznacza też ciszę i milczenie, medytację i głęboką modlitwę.

Spotkanie. To, co się wydarza w parafii, nie do końca zależy od proboszcza, od tego, czy poruszy "niebo i ziemię", aby coś osiągnąć. Chodzi o to, aby ludzie naprawdę się spotkali, poznawali, także poprzez swoją inność, i dopiero dzięki temu się wspierali. Tymczasem u nas dominuje orientacja na struktury, a nie na spotkanie. Istnienie struktur (Caritas, ministranci, Oaza) ma świadczyć, że parafia żyje. A ona powinna pokazywać ludziom, że nie muszą być tacy sami, aby stanowić wspólnotę. Wyzwaniem parafii jest otwartość na różne losy ludzkie. Paradoksalnie była ona większa w czasach PRL-u niż dziś!

Przejrzystość. Choć komunizm upadł 20 lat temu, czyli dorosło nowe pokolenie, to jego widmo krąży po Kościele. Objawia się jako nieufność, podejrzliwość, urzędnicza mentalność, której rozmiary widać zarówno w kuriach, jak w małych parafiach. Ujawnienie finansów, dzielenie się problemami, wciągnięcie świeckich w planowanie, nie tylko odciążyłoby proboszcza, ale zbudowałoby zaufanie wiernych.

Charakter. Spada lojalność wiernych, rosną ich potrzeby duszpasterskie, pojawia się konieczność inwestowania, docierania do ludzi nowymi metodami. Trudno się z tym uporać, bazując tylko na formacji seminaryjnej i tradycyjnych współpracownikach - najczęściej osobach starszych lub bardzo młodych. Prezbiterzy potrzebują pomocników z charakterem. Parafia nie jest zorientowana na ich kształtowanie (czynią to np. nowe ruchy i stowarzyszenia religijne, jak Opus Dei czy Communione e Liberazione).

Skąd wziąć ludzi z charakterem? Wiele wskazuje na to, że rozwiązaniem jest powrót większej części lub całej katechezy do parafii. Dawałoby to dzieciom i młodzieży szansę na związanie się z parafią i na ćwiczenie w sobie - przez wolontariat, tworzenie grup - trwałego poczucia odpowiedzialności za ich wspólnotę.

Maria Rogaczewska jest socjologiem, członkinią Zespołu Laboratorium "Więzi"; pracuje w Pracowni Komunikacji Społecznej Instytutu Socjologii UW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2008