Zostaw serce na ziemi

Piętnaście lat temu ks. Piotr Sadkiewicz przygotował pierwsze kazanie o przeszczepach. Zaczął od tego, że sam jest dawcą szpiku.

14.04.2017

Czyta się kilka minut

Ks. Piotr Sadkiewicz: „Byliśmy pierwszą parafią w Polsce z defibrylatorem”, Leśna, kwiecień 2017 r. / Fot. Aga Morcinek dla „TP”
Ks. Piotr Sadkiewicz: „Byliśmy pierwszą parafią w Polsce z defibrylatorem”, Leśna, kwiecień 2017 r. / Fot. Aga Morcinek dla „TP”

W​ątpliwości co do takiej formy duszpasterstwa, jak mówi, nigdy nie miał. – Nawet jeżeli początkowo spotykałem się z krytyką ze strony księży czy z obojętnością władz kościelnych, uważałem, że dla mnie autorytetem jest Jan Paweł II, a on podejmował kwestie związane z transplantacją w swoim nauczaniu. To mi wystarczyło – mówi ks. Piotr Sadkiewicz, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Leśnej koło Żywca.

Trochę osobista sprawa

Dawcą szpiku został 28 lat temu. Był wtedy na ostatnim roku w krakowskim Wyższym Seminarium Duchownym. Na przeszczep pojechał wraz z chorą siostrą do Paryża. – W tym czasie w Polsce wiedza o przeszczepach była niewielka. Trudno było się dowiedzieć, jak wygląda taki zabieg. Po powrocie do kraju jedna z krakowskich klinik poprosiła mnie, żebym jako dawca opowiedział lekarzom i studentom o swoim doświadczeniu – wspomina.

Decyzję o pójściu do seminarium podjął miesiąc przed maturą. – Dlaczego? Sam nie wiem, do dzisiaj jest to dla mnie niewytłumaczalne – odpowiada. Do parafii w Leśnej trafił w 1996 r., proboszczem jest od 2003 r.

Kiedy w maju 1989 r. został księdzem, nie interesował się specjalnie przeszczepami. Zaczął o nim myśleć w 2000 r., po wizycie w Leśnej ówczesnego ordynariusza diecezji bielsko-żywieckiej bp. Tadeusza Rakoczego.

– Wraz z pojawieniem się w kościele obrazu „Jezu, ufam Tobie” i rozpoczęciem w parafii kultu Bożego Miłosierdzia zachęcał nas, żeby nie ograniczać się do wyszeptywanej koronki, tylko przerodzić to miłosierdzie w jakiś konkretny czyn – wspomina.

Parafia pomagała już osobom potrzebującym, wspierała dożywianie dzieci. Ks. Sadkiewicz: – Pewnego dnia wpadła mi w ręce lokalna gazeta z informacją, że strażacy z okolic Leśnej oddali krew. Przypomniałem sobie wtedy fragment z Ewangelii św. Jana: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Pomyślałem, że oddawanie krwi dla ratowania życia chorych może być taką współczesną formą realizowania przykazania miłości.

O pierwszej zbiórce krwi mówił podczas kazania w Niedzielę Palmową. – Przy pierwszym kontakcie z Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa zapytali, ilu osób się spodziewamy. Wystrzeliłem wtedy, że ok. 50 osób. Koordynator zaśmiał się i powiedział, że jestem niepoprawnym optymistą, bo jak przyjdzie 20 osób, to będzie cud. Przyszło 71 mieszkańców, a koordynator musiał dowieźć brakujący sprzęt. Akcja zaskoczyła wszystkich.

Kaznodzieja z billboardu

O transplantacji pomyślał dwa lata później, kiedy natrafił na wypowiedzi Jana Pawła II. – Wiedziałem, że to będzie trudny temat, dlatego zacząłem od własnego świadectwa. Wierni nie wiedzieli wówczas, że byłem dawcą szpiku. Dlatego najpierw wyjaśniłem im, na czym polega przeszczep, a następnie odwołałem się do nauczania Ojca Świętego – wspomina.

Ksiądz Sadkiewicz uważa, że czyny bardziej przemawiają do ludzi: – Zarzucano mi, że ksiądz nie powinien się angażować w kwestie związane z transplantacją, że od tego jest służba zdrowia. Odpowiadałem: „Zrób coś innego, lepszego”.
Nieprzychylne komentarze nasiliły się, kiedy proboszczem zachęcającym do przeszczepów zainteresowały się media. Niektórzy koledzy obwołali go celebrytą. – Raz usłyszałem od kolegi, też księdza: „No ja to już się boję otwierać lodówkę z obawy, że zobaczę tam Sadkiewicza”.

W 2009 r. został twarzą ogólnopolskiej akcji billboardowej, przygotowanej przez Stowarzyszenie „Życie po przeszczepie”. Wizerunek proboszcza Leśnej pojawił się na plakatach w całym kraju wraz z przesłaniem: „Zostaw serce na ziemi. Lżej będzie trafić do nieba”. Celem kampanii było zachęcenie do wypełniania tzw. oświadczeń woli. „Być może pewnego dnia uratujesz komuś życie” – mówił ksiądz z plakatu. – To była głośna sprawa, a fakt, że byłem w koloratce na billboardach, to przemówiło – wspomina. – To nie był mój pomysł. Akcja była realizowana, kiedy prof. Wojciech Rowiński, prof. Bogdan Michałowicz i prof. Zbigniew Religa walczyli o polską transplantację. Stowarzyszenie dowiedziało się, że jest taki ksiądz w małej parafii, który od lat zachęca do przeszczepów.

Fenomen Leśnej

Zdaniem ks. Sadkiewicza uświadomienie ludziom, jaka jest postawa Kościoła wobec transplantacji, przynosi efekty. – W ciągu 17 lat mieszkańcy oddali ponad 2,5 tys. litrów krwi. To potężna cysterna. Dawstwo szpiku zaczęliśmy promować dwa lata później, czyli w minionych 15 latach blisko 600 osób, z parafii liczącej niewiele ponad 3 tys. wiernych, znalazło się w banku dawców szpiku kostnego. Nawet przez lekarzy jest to określane jako „fenomen Leśnej”, podobno nie ma drugiej takiej miejscowości w Europie – uśmiecha się. Zaraz jednak zaznacza, że to nie jest pusty rejestr. – Sześć osób już oddało szpik, w tym jedna dwukrotnie.

Oświadczenia woli, czyli deklaracje świadomego dawcy narządów, podpisało w Leśnej około półtora tysiąca osób. Ks. Sadkiewicz nosi swoje oświadczenie w portfelu. – Łatwiej jest oczywiście zachęcać do oddawania krwi niż narządów, ale mieszkańcy nie bali się pytać. Zastanawiali się, czy transplantacja nerki za życia albo serca po śmierci nie pozbawi ich szans na zmartwychwstanie. Odpowiadałem pytaniem: „Czy jeśli saper za życia stracił rękę, po śmierci zmartwychwstanie bez ręki?”. Oczywiście, że nie. Najczęściej takie tłumaczenia wystarczają – mówi.

Czasami ktoś się wycofywał. Kilka lat temu przy okazji rekolekcji wielkopostnych dla młodzieży odbyło się spotkanie z lekarzem, rozdawano też opaski. Po doniesieniach medialnych o handlu narządami matka jednego z nastolatków poinformowała, że zabroniła swojemu synowi noszenia opaski, bo obawia się, że ktoś go uprowadzi. – Deklaracja dawstwa narządów ma wypływać z serca. Nie powinno być inaczej – zaznacza ks. Sadkiewicz.

Z danych Poltransplantu wynika, że na koniec grudnia 2016 r. 1706 osób oczekiwało m.in. na wątrobę, serce, nerkę, trzustkę; analogicznie w 2008 r. było 1872 chorych. Jednocześnie liczba zmarłych dawców wyniosła w ubiegłym roku 544, a w 2008 r. – 428.

– Te liczby od lat mniej więcej są stabilne, wzrosła jednak liczba przeszczepów niektórych narządów (61 serc w 2008 r. oraz 101 w 2016 r. – dane Poltransplantu). Oczywiście to nie jest prosta decyzja – rodziny podejmują ją w dramatycznych okolicznościach. Niektóre mają też wątpliwości związane z procedurą stwierdzenia śmierci pnia mózgu. Łatwiej jest też zostać dawcą szpiku niż na przykład nerki, ale na szczęście pojawiły się przeszczepy krzyżowe, które są wyrazem niebywałej miłości – dodaje ks. Sadkiewicz.

Pierwszy przeszczep nerek od żywych dawców niespokrewnionych został przeprowadzony w marcu tego roku, nerkami wymieniły się dwie pary. U jednej z nich nerki potrzebował mąż, u drugiej – żona. Zabiegi wszczepienia odbyły się jednocześnie w dwóch szpitalach.

Przeszczepki

Pan Krzysztof z Leśnej oddawał szpik dwukrotnie.

– Uznałem, że skoro ksiądz coś takiego organizuje, to się zapiszę. Nie miałem żadnych wątpliwości – mówi. Pamięta, jak ksiądz mówił o przeszczepach na mszy. – Najpierw wytłumaczył, na czym to polega, potem powiedział, że jest taka potrzeba. To jest ksiądz, który nikomu niczego nie narzuca, tylko mówi, co planuje, a ludzie chętnie udzielają pomocy – dodaje pan Krzysztof.
Na dawstwie postanowił nie kończyć. Uczestniczy w ogólnopolskich zjazdach dawców, kiedy może, promuje akcję, bo, jak podkreśla, w banku szpiku przydałoby się więcej młodych. – Badania są kosztowne, a jeśli taki młody człowiek już się zdecyduje, to w banku jest przez kilkanaście lat; w przypadku osób po pięćdziesiątce organizm już nie taki... – mówi.

Świadomość się zmienia. Teresa Bula, członkini Stowarzyszenia „Życie po przeszczepie”, jest przekonana, że to zasługa m.in. takich osób jak ks. Sadkiewicz. – Nasze Stowarzyszenie od lat jest obecne na Przystanku Woodstock. Tam promujemy transplantację i czasami przeprowadzamy ankiety. Kiedy przed kilkoma laty pytałam młodych ludzi, czym jest zgoda domniemana, zwykle jedna osoba na dziesięć wiedziała, obecnie, według mojej oceny, taką wiedzę ma co najmniej siedem na dziesięć młodych osób – mówi Bula.

Zgoda domniemana zakłada, że od każdego z nas można pobrać narządy po śmierci, chyba że za życia wyraziliśmy swój sprzeciw. Można go złożyć w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów. – Świadomość Polaków nie jest jednak na tyle wysoka – dodaje Bula – by pobierać narządy bez pytania rodziny o wolę osoby zmarłej. Lekarz zawsze o to pyta.

Wraz z księdzem Sadkiewiczem od lat uczestniczy w programie edukacyjnym „Transplantacja – jestem na tak”. Byli dotąd w setce szkół, przeszkolili tysiące młodych ludzi. Dodaje, że temat przeszczepów powinien się znaleźć w szkolnym programie nauczania.
Stowarzyszenie skupia ok. 150 przeszczepków – tak mówią o sobie. Bula jest jednym z nich. 12 lat i 3 miesiące temu została jej przeszczepiona wątroba. Proboszcza Leśnej poznała 10 lat temu. Pamięta, jak przyjeżdżał do Stowarzyszenia wspierać pacjentów.

– Osoba po przeszczepie otrzymuje dar od człowieka, który zmarł. Zdarza się, że taka osoba ma wiele pytań. Podczas każdego spotkania po przeszczepie była organizowana msza za naszych dawców, za lekarzy. Ks. Sadkiewicz nam w tym wszystkim pomagał. Jest doskonałym przykładem, jak jeden człowiek może zdziałać bardzo wiele dobrego – mówi.

Drugie urodziny

Był taki czas, że ks. Sadkiewicz dwa razy w tygodniu uczestniczył w wykładach organizowanych dla środowisk medycznych, studentów i młodzieży. – Wątpliwości wśród świeckich i duchownych były, są i będą – komentuje. – Powiedziałbym, że to wynika z niedouczenia. Wielu księży boi się tematów bioetycznych, to trudna dziedzina, zresztą ja sam często nie nadążam za postępem, jaki dokonuje się na naszych oczach. Zdarza mi się w rozmowie z lekarzami rozkładać ręce; stąd wielu księży woli nie podejmować tego tematu. Za moich czasów w seminarium o przeszczepach się nie mówiło, teraz tak.

Ks. Sadkiewicz: – Mimo że nasi biskupi wypowiedzieli się na temat przeszczepów w 2007 r. w specjalnym liście pasterskim, trzeba pamiętać, że ten temat nigdy nie przestanie być aktualny. Jest jeszcze wiele do zrobienia.

Był wówczas jednym z duchownych, który opiniował treść listu. „Zachęcamy zatem wiernych, aby deklarowali wolę przekazania po śmierci swoich narządów do przeszczepienia” – pisali biskupi, prosząc jednocześnie rodziny osób tragicznie zmarłych, by „w swoim bólu i smutku nie zapominały, że organy wewnętrzne pobrane od ich bliskich mogą uratować życie chorym czekającym na transplantację”, że ta „decyzja może sprawić, że ktoś inny będzie cieszył się życiem, obchodząc co roku swoje »drugie urodziny«”.
– Kościół zachęca do tego, aby dzielić się narządami, a są jeszcze lekarze, którzy nadal uważają, że Kościół jest przeciw przeszczepom. Na wykładach dla środowisk medycznych mam zawsze ze sobą specjalną prezentację – mówi ks. Sadkiewicz. – Powołuję się w niej m.in. na Katechizm Kościoła Katolickiego, który dopuszcza bezpłatne przekazywanie narządów po śmierci. Podstawowa zasada jest taka: dawstwo musi być bezinteresowne i za moją zgodą. Pewna rozbieżność jest, jeśli chodzi o deklarację woli, bo Kościół mówi, że dawca musi się jasno określić za życia, natomiast państwo nasze mówi, że to może być zgoda domniemana. Tak więc w praktyce koordynatorzy mają z tym problem. Wystarczy jednak, żeby rodzina wiedziała, jaka była decyzja zmarłego – dodaje ks. Sadkiewicz.

Kościelny defibrylator

Akcje prozdrowotne i promocja zdrowego stylu życia są już stałym elementem działalności księdza. Dziesięć lat temu zakrystia w Leśnej wzbogaciła się o defibrylator – pieniądze na urządzenie przekazał anonimowy sponsor. Proboszcz wyjaśniał mediom, że w kościele zdarzały się zasłabnięcia, omdlenia i zawały, dlatego chciał mieć pod ręką urządzenie do ratowania życia. – Byliśmy pierwszą parafią w Polsce z defibrylatorem. Zrobiła się z tego spora burza medialna. Mówiło się: „Jak to? To w wiejskim kościele go mają, a na lotniskach nie było?”. Tak zaczął się boom na defibrylatory. Mamy z tego satysfakcję, bo dopiero jakieś dwa miesiące później defibrylator pojawił się na Drodze Królewskiej w Krakowie – wspomina.

Po akcji z defibrylatorami parafia w Leśnej uruchomiła wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego dla obłożnie chorych mieszkańców. Początkowo udało się zakupić pięć łóżek. Po drugiej mszy od ogłoszenia nie było już żadnego łóżka w wypożyczalni. Zdecydowali, że kupią następne. – Pieniądze pochodziły między innymi ze składek dzieci komunijnych, kandydatów do bierzmowania, datków z kolęd czy wypominków. Raz nawet przyszedł na parafię młody mężczyzna i powiedział: „Nie mam dzieci, rodziny, chcę łóżko kupić” – opowiada proboszcz Leśnej. Po latach uzbierało się w parafialnym magazynie 45 łóżek, które wypożyczają bezpłatnie.

Temat zdrowia jest często w kościele podejmowany. Na kazaniach można również posłuchać o segregacji śmieci, nieodpowiednim opalaniu domów, zdrowym odżywianiu, szkodliwych grach komputerowych. – Chrześcijanin powinien chronić swoje zdrowie, aby jak najdłużej mu służyło – mówi. – To wynika z piątego przykazania „Nie zabijaj”. Zaniedbanie to grzech, a grzech wymaga nie tylko wyspowiadania się, ale i zadośćuczynienia, naprawy.

Dziesięć cytryn

W 2009 r. w nagrodę za okazywane serce, dobroć i cierpliwość musiał wypić sok z dziesięciu cytryn. – Jeżeli się miesiąc wcześniej ćwiczy dzień w dzień, to musi smakować – doradza.

Zasada jest taka, że im bardziej dzieci lubią Kawalera Orderu Uśmiechu, tym więcej jest rąk, które wyciskają cytryny. – Czasami o ich liczbie decyduje protokół dyplomatyczny – dodaje proboszcz Leśnej.

Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak o ks. Sadkiewiczu: – Jego jednoznaczne potępienie kar cielesnych, upominanie się o traktowanie dziecka z szacunkiem, z uszanowaniem podmiotowości dziecięcej, częste odwoływanie się do Janusza Korczaka, skłoniły dzieci do sformułowania wniosku o odznaczenie ks. Piotra Orderem Uśmiechu.

Od października 2016 r. duchowny jest członkiem Międzynarodowej Kapituły Orderu. – To bardzo poważna nagroda. Nie jest łatwo wybrać kandydatów, bo wniosków jest bardzo dużo – dodaje.

Pierwsze doświadczenia już ma. W listopadzie ubiegłego roku razem z kanclerzem kapituły był w Afryce, gdzie wręczali order prezydentowej Tanzanii, Annie Mkapa, działaczce społecznej, walczącej o prawa dzieci do edukacji. Pani Mkapa wypiła sok z dwóch cytryn.

Jego działalność została wielokrotnie dostrzeżona. W 2005 r. został Proboszczem Roku, w 2007 r. uhonorowano go Nagrodą im. Brajana Chlebowskiego za zasługi na rzecz propagowania transplantacji jako nowej formy ewangelizacji. Ta wyjątkowa nagroda związana jest z historią siedmioletniego Brajana, który zginął w pożarze. Przed śmiercią chłopiec zdążył zadzwonić po straż pożarną, ratując kilkudziesięciu mieszkańców kamienicy. Po śmierci mózgowej jego serce, wątrobę i nerki otrzymało kilkoro dzieci.
W ubiegłym roku proboszcz Leśnej odebrał Odznakę Honorową za Zasługi dla Ochrony Praw Dziecka „Infantis Dignitatis Defensori” (Obrońca Godności Dzieci), przyznawaną przez Rzecznika Praw Dziecka. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2017