Papież ufa biskupom (i tłumaczom)

Watykańska kontrola nad tłumaczeniem ksiąg liturgicznych na języki narodowe nie potrafiła wyeliminować językowych niewierności i teologicznych błędów. Decentralizacja ma temu zaradzić.

02.10.2017

Czyta się kilka minut

 / GIUSEPPE CICCIA / PACIFIC PRESS / GETTY IMAGES
/ GIUSEPPE CICCIA / PACIFIC PRESS / GETTY IMAGES

Papież Franciszek wielokrotnie podkreślał, że pragnie decentralizacji Kościoła. Ostatnim jego działaniem, poprzez które realizuje to pragnienie, jest List Apostolski w formie motu proprio (czyli dokument wydany z własnej, papieskiej inicjatywy) „Magnum principium”, w którym papież wprowadza zmiany prawa kanonicznego w punktach regulujących odpowiedzialność za tłumaczenia tekstów liturgicznych.

List ów został ogłoszony na początku września, a zawarte w nim zarządzenia wchodzą w życie 1 października.

Zaufanie

Zmiany przyznają większe kompetencje w inicjowaniu i kierowaniu przekładem i adaptacjami tekstów liturgicznych krajowym Konferencjom Episkopatów. Rzym zachowuje prawo ostatecznego potwierdzania tłumaczeń i adaptacji przyjętych przez lokalne episkopaty. Potwierdzanie to ma się jednak opierać, jak podkreśla papież w swoim dokumencie (oraz sekretarz watykańskiej Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w oficjalnej nocie wyjaśniającej), zasadniczo na zaufaniu wspomnianej kongregacji do Konferencji Episkopatów.

W ostatnich latach takiego zaufania brakowało, na co skarżyli się biskupi z wielu krajów, zwłaszcza z Afryki i Azji. Dochodziło bowiem do absurdalnych sytuacji, w których watykańska dykasteria chciała koniecznie sprawdzać przekłady opracowane na języki, których nie znał praktycznie nikt w Watykanie, i wolała opierać się na jakichkolwiek znalezionych w Rzymie „ekspertach” (np. studentach, przyjeżdżających na papieskie uczelnie), niż zaufać lokalnym biskupom i teologom.

Słabość centralnej kontroli

Watykańska kontrola nad tłumaczeniem ksiąg liturgicznych na języki narodowe niekoniecznie zapobiegała przy tym nawet poważnym językowym niewiernościom i teologicznym błędom. Przykładem może być polskie tłumaczenie istotnego fragmentu najważniejszej celebracji w całym roku liturgicznym – „Modlitwy powszechnej” w wielkopiątkowej Liturgii Męki Pańskiej.

We fragmencie, w którym modlimy się za Żydów, wezwanie celebransa brzmi po polsku: „Módlmy się za Żydów, do których przodków Pan Bóg przemawiał, aby pomógł im wzrastać w miłości ku Niemu i w wierności Jego przymierzu”, a po chwili milczenia: „Wszechmogący wieczny Boże, Ty dałeś swoje obietnice Abrahamowi i jego potomkom. Wysłuchaj łaskawie prośby swojego Kościoła, aby lud, który niegdyś był narodem wybranym, mógł osiągnąć pełnię odkupienia. Przez Chrystusa, Pana naszego”.

W oryginale łacińskim ta druga część, następująca po chwili milczenia, ma postać: „Omnipotens sempiterne Deus, qui promissiones tuas Abrahae eiusque semini contulisti, Ecclesiae tuae preces clementer exaudi, ut populus acquisitionis prioris ad redemptionis mereatur plenitudinem pervenire. Per Christum Dominum nostrum”. Kluczowa niewierność polskiego przekładu polega w tym przypadku na tym, że określenie narodu żydowskiego jako „populus acquisitianis prioris”, co dosłownie znaczy „lud pierwszego wybrania”, zostało przetłumaczone jako „lud, który niegdyś był narodem wybranym”.

Mamy tu do czynienia nie tyle z niezręcznością językową, co z jawną zmianą sensu związaną z wyrażeniem zupełnie innej wizji teologicznej. Warto przy tym zauważyć, że polski tekst jest w związku z tą niewiernością tłumaczenia niespójny. Pierwsza część wzywa bowiem do modlitwy, by Żydzi wzrastali w wierności przymierzu z Bogiem, czemu przeczy druga, jednoznacznie sugerująca, że narodem wybranym (tj. trwającym w Przymierzu, bo na tym polega wybranie) byli niegdyś, teraz zatem już nie są, a w konsekwencji nie mogą wzrastać w wierności Przymierzu.

Duch przekładu

Ważnym elementem papieskiego dokumentu jest podkreślenie, że „wierność [przekładu] nie może być zawsze oceniana na podstawie pojedynczych słów, lecz trzeba jej poszukiwać w kontekście całego aktu komunikacji i zgodnie z rodzajem wypowiedzi”.

Nawet jeśli więc – co również przypomina Franciszek – istnieją terminy szczególnie ważne dla całości katolickiej wiary, to dobre tłumaczenie powinno uwzględniać kulturowe uwarunkowania ludzi, dla których tekst jest tłumaczony. Uznanie tej zasady jest ważnym argumentem za przekazaniem odpowiedzialności za przekład lokalnym episkopatom – biskupom Kościołów, na język których tekst jest przekładany, oraz współpracującym z nimi teologom i tłumaczom żyjącym w tych wspólnotach.

Są oni bowiem znacznie lepiej zaznajomieni z miejscowym kontekstem kulturowym niż watykańscy urzędnicy.

Nie jest to problem wydumany. W ostatnich dekadach w krajach anglojęzycznych miał miejsce poważny konflikt o „ducha” języka przekładu. Watykan zażądał radykalnych zmian w dokonanym po Soborze tłumaczeniu mszału, mimo że przekład ten zaakceptowała zdecydowana większość biskupów krajów anglojęzycznych, a watykańskie zmiany napotykały w tamtych Kościołach na ogromny sprzeciw – jako niepotrzebne „latynizowanie” angielskich tekstów liturgicznych.

Odpowiedzialność

Przekazanie kompetencji wiąże się także ze zwiększeniem odpowiedzialności Kościołów lokalnych. Wcale też nie musi prowadzić automatycznie do polepszenia jakości przekładów. By trzymać się polskiego podwórka: gdy weźmiemy pod uwagę słabości polskich przekładów Biblii (a teksty biblijne stanowią trzon liturgii Kościoła), niski poziom tłumaczeń dużej części literatury teologicznej i fatalną jakość przekładów ostatnich dokumentów kościelnych, widać wyraźnie, że czeka nas dużo pracy.

Nawet jeśli znajomość łaciny jest w Polsce znikoma, wielu z nas zna języki obce, dzięki internetowi mamy łatwy dostęp do tłumaczeń, słowników i innych lingwistycznych narzędzi. W miarę możliwości warto sięgać do tekstów oryginalnych i interesować się, jakie tłumaczenia funkcjonują w innych krajach. W kościelnej przestrzeni publicznej musi toczyć się dyskusja o jakości polskich przekładów tekstów biblijnych i liturgicznych.

Kwestia to bowiem wcale nie marginalna. Sposób, w jaki mówimy, jest sposobem, w jaki myślimy i postrzegamy świat i życie. Język wspólnej modlitwy kształtuje zaś – nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi – nasze postrzeganie świata na najgłębszym poziomie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2017