Pan Mel

Szczególnie pociągająca była w Nim umiejętność zachowania autentycznej niezależności, mimo programowego szukania kompromisu właśnie w sytuacjach dla tej niezależności niebezpiecznych.

30.08.2011

Czyta się kilka minut

To stało się wczoraj rano. Śmierć przyszła mimo wszystko nieoczekiwanie. To prawda, co podaje publikowany dziś w całej prasie komunikat PAP: "Po długiej i ciężkiej chorobie..." - ale cios ostateczny przyszedł nieoczekiwanie, z boku... Może oszczędzając przyszłych, bliskich już cierpień - pocieszamy się. Dziś, pisząc o Nim, na pewno nie da się oddzielić Osoby, człowieka, którego się znało, od Dzieła. Może zresztą i nie trzeba: właśnie jako historyk literatury nieraz podejrzewałem, i w refleksji teoretycznej, i "tak sobie", na własny użytek, że nie można i nie należy odrywać dzieła od twórcy, że to fikcja.

Wańkowicz należy do twórców, których dorobek budzi jednak szczególny sprzeciw przeciw nieosobowemu podejściu. Nie dlatego, że bez oporów, gdy mu to potrzebne, wtrąca własne wspomnienie i nie próbuje ukrywać swojej twarzy, swej osoby za pozorami bezosobowej narracji. Chodzi raczej o to, że wszystko, cokolwiek napisał, bez względu na to, czy były to dzieła o dużej ambicji, czy dziennikarskie drobiazgi - było widziane Jego oczami, przepuszczone było przez filtr Jego mentalności; nie trzeba było znać całej Jego twórczości, wystarczyły dwie-trzy książki, by nauczyć się to rozpoznawać.

Tkwiło to i w stylu - jest w każdej epoce dwóch, trzech pisarzy, których rozpoznaje się już po drugim zdaniu przypadkowej próbki, mimo iż badacze nie potrafią powiedzieć, dlaczego (nie na frekwencji spójników, statystycznie analizowanej, rzecz przecież polega), i w niepowtarzalnej frazie, przede wszystkim jednak w sposobie patrzenia na świat, wyławiania tych, a nie innych spostrzeżeń z chaosu. Ale i na tym rzecz się nie kończy, te wszystkie cechy Jego pisarstwa może kiedyś zostaną zbadane, może narzędzia poznawcze będą bogatsze, i już będziemy wiedzieli, po czym rozpoznawaliśmy.

Nie bardzo natomiast wierzę w znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak to się dzieje, że w pisarstwie tym odnajdujemy właśnie Jego samego, we własnej osobie. To zaś nie zawsze jest dane nawet bardzo wielkim artystom. Sceptyk może spytać, skąd tak na pewno wiemy, że znajdujemy tam właśnie Jego? Czy naprawdę aż tak dobrze Go znaliśmy? Nie można lekceważyć tego pytania. Jest to pytanie nawet nie o stopień zażyłości z człowiekiem - wtedy można by odpowiedzieć: tak, mogę się mylić, ale tak widzą Go bliżsi mu, Jego rodzina, Jego najserdeczniejsi przyjaciele. Jest to jednak pytanie o coś więcej: o tajemnicę ludzkiej osoby. Więc może lepiej będzie powiedzieć: jeśli choć trochę Go znaliśmy, jeśli umieliśmy Go naprawdę - a nie tylko pozornie - odróżnić od innych - czujemy, że to On sam udzielił jakąś niebłahą cząstkę siebie swemu dziełu.

To wyraźne piętno osobowe nie oznacza jednak bynajmniej jakiejś jednorodności, monolityczności. Myślę, że nie dostrzega się dostatecznie wyraźnie, jak wieloaspektowa jest Jego twórczość - i jak skomplikowana była przede wszystkim mentalność tę twórczość określająca. Wańkowicz był zresztą bardzo tego świadomy, nieraz złościł się na upraszczające, ubożące Go odczytywanie Jego książek, a zresztą dawał temu wyraz i w druku. A im "potoczniejsze" - a więc i mniej refleksyjne - było obcowanie z Jego twórczością - tym bardziej jednoznaczne i upraszczające.

Myślę, że dopiero czeka nas odczytanie na nowo Jego całego dorobku - ze świadomością, iż trzeba będzie dotrzeć do całej złożoności zarówno widzenia przez Wańkowicza ludzi, spraw, rzeczy - jak i Jego samego. Dla mnie szczególnie dobitnym przykładem jest manifestowany nieraz stosunek czytelników do Hubalczyków: i tych czytelników, dla których książeczka ta jest satysfakcjonującą ich wielką apologią patriotyzmu w ułańskim czaku na głowie i z szablą w dłoni - i tych, którzy widzą ją tak samo właściwie, lecz "z innych pozycji".

Mało kto chce przyjąć do wiadomości to, czego Pan Mel wielkim głosem żąda: iż chce on przede wszystkim być świadkiem, towarzyszącym wielkim sprawom swego narodu; iż fascynacja - a Hubal fascynował Go - nigdy nie odbierała mu zdolności widzenia złożonego charakteru spraw; udowadniał to z książeczką w ręku, pokazując palcem: "A to co? A tu co piszę?". Zachwycała Go legenda, miał nabożny szacunek do mitu, bo wiedział, że jest to wyraz wielkich zbiorowych potrzeb, a przecież sam czuł i myślał bez przerwy, każdą cząstką siebie, jako uczestnik tej zbiorowości, narodu. I w każdej chwili był gotów mimo to nie tylko do krytycyzmu, ale nawet do rewizji.

Spytał mnie, czemu ja krzywię się na Hubala. Odrzekłem, iż na Hubala dopiero wówczas, gdy odmawia wykonania rozkazu rozwiązania oddziału. My, kilkunastoletni żołnierze Podziemia, wiedzieliśmy, że rozkazy muszą być wykonywane - a dopiero po ćwierćwieczu, nie bez znacznej roli w tym książki Wańkowicza, zrozumiałem dlaczego: bo Polska, i jako państwo, i jako niepodległy naród, istniała tu, pod okupacją, dopóki jej władze mogły nam rozkazywać - i póki rozkazy były wykonywane. Odmówić wykonania rozkazu - to nie tylko złamać żołnierską dyscyplinę, nie - to coś więcej; to stworzyć tu pustkę: nie ma tu już Polski, rozkazy jej władz są fikcją; wszystko teraz - jak na białej karcie - może być wpisane. Pan Mel już o tym myślał. Jego odpowiedź nie była odpowiedzią apologety, nie był nim. Spytał tylko, czy otrzymałem kiedyś rozkaz, którego wykonanie byłoby sprzeczne z mym sumieniem. "A Hubal otrzymał! On takie miał sumienie, i taki był w nim szlachecki patriotyzm" (prze[c]iwstawiał mu chłopski patriotyzm Sucharskiego, kapitulującego na Westerplatte). Co Pan Mel pisał i mówił o opozycji szlacheckiego i chłopskiego patriotyzmu, szlacheckiej i chłopskiej mentalności, konieczności ich syntezy - wszyscy wiemy. Mnie tu chodzi o co innego: wskazać na postawę Pana Mela, który przede wszystkim chciał rozumieć (łatwo mu było rozumieć Hubala: był przywiązany do tradycji szlacheckiej, rozumiał ją świetnie, była to Jego tradycja domowa, co nie przeszkadzało mu być wobec niej krytycznym; jeśli zaś co świadczy o dynamizmie, witalności jego osoby - to właśnie żywiołowa łatwość, z jaką przełamywał bariery stanowej tradycji m.in. ku rozumieniu chłopskiego komponentu polskości - i po prostu ku rozumieniu ludzi będących nieraz bohaterami Jego reportaży i powieści, chłopów); chciał współ-czuć i przekazać to innym, choć z nikim nie chciał się w pełni utożsamić; wiedział że różni, niepodobni do siebie Jego bohaterowie to cząstki, ogniwa wielkiej kompozycji. Chodziło Mu o jej całość.

Ta wielka kompozycja - trzeba powtórzyć zbyt już może często przy każdej okazji powtarzane sformułowanie; niezastąpione jednak - to dzieje narodu, którym rzeczywiście towarzyszył swym piórem. Więcej i częściej pamięta się przy tej okazji o Na tropach Smętka, o Monte Cassino, Westerplatte, Hubalczykach, o sadze rodzinno-warszawskiej w Zielu na kraterze - mniej o książkach w rodzaju Tworzywa, zdumiewających i szerokością oddechu epickiego, i rozumieniem wielkiej chłopskiej Odyssei [!] emigranckiej. Zdumiewa, iż ten sam człowiek mógł być autorem Szczenięcych lat - i Tworzywa. Że mógł stać się ich autorem, bo w dziełach już gotowych odnajdujemy w obydwu bez trudu, jak już mówiłem, Jego Osobę.

Dziś szczególnie nie sposób nie powracać co parę zdań do jego Osoby - choć warto by przecież już, natychmiast, zabrać się do odczytania na nowo jego książek. Dla mnie - którego też fascynowała, jak wszystkich, niezwykła witalność Pana Mela, jego wielka, niepohamowana ciekawość (były chwile, że aż nieludzka) - szczególnie pociągająca była w Nim umiejętność zachowania autentycznej niezależności, mimo programowego szukania kompromisu właśnie w sytuacjach dla tej niezależności niebezpiecznych. A właśnie On, przy tym swym programie jakiegoś realizmu (samo słowo już niebezpieczne), popadał w szczególnie drastyczne konflikty, by wychodzić z nich w sposób nieoczekiwany, ryzykowny - i nadal być sobą.

Może dlatego Pan Mel miał umiejętność - na ogół u niego niedostrzeganą - widzenia spraw w ich komplikacji, iż sam był skomplikowany i aż dziw, że tak harmonijny i jednolity przy tylu trudnych do pogodzenia elementach swej osobowości. Co za piorunującą mieszankę np. tworzy skrzyżowanie cech szlachecko-ziemiańskich z dalekich, białoruskich Kresów - i dziennikarza w stylu bardzo amerykańsko-nowoczesnym, a nawet byznesmena [!] (jak wiadomo, był przed wojną twórcą i współwłaścicielem "Roju", wielkiego wydawnictwa, przez które przesunął się wielki szmat naszej i światowej literatury; niedawno Pan Mel pokazywał mi z trudem - i trochę przypadkiem - zdobyte katalogi "Roju"; zdumiewa po prostu, z jakim rozeznaniem i intuicją było to wydawnictwo kierowane literacko).

Mówi się zwykle nad grobem, że zmarły pozostał wśród nas. To i prawda - i nieprawda. Zostały dzieła, jeszcze nie wszystkie wydane, została żywa pamięć. Ale trzeba się z tym pogodzić, iż więcej się już do nas nie odezwie, że wszystko, co zdążył nam i umiał powiedzieć - już powiedział. Co nie znaczy, że wszystko zrozumieliśmy, wszystko przemyśleliśmy. Przeciwnie. Myślę, że mimo wielkiego uznania, nawet uwielbienia, jakim darzą go czytelnicy - a przeważnie i krytyka (rzadka zgodność!) - Wańkowicz-artysta, twórca takich arcydzieł, jak Szczenięce lata - jest właściwie mało znany, a Wańkowicz-świadek losów narodu powierzchownie rozumiany. Weźmy więc jeszcze raz do ręki jego książki.

[11 IX 1974]

Szkic Pan Mel, opublikowany w "Tygodniku", ukaże się w listopadzie br. w ramach wyboru pism politycznych Jana Józefa Lipskiego, w opracowaniu Łukasza Garbala, nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2011