Pamięć i pismo

Za motto autorka wybrała przewrotnie fragment z "Czwartych ćwiczeń pamięci" Erwina Axera: "Powiastki autobiograficzne interesują autora, a poza nim nikogo. W tym sęk. Mądrzy ludzie zawsze wiedzieli, że jedynym tematem, którego w rozmowie na pewno nie wolno poruszać, jesteśmy my sami". Przewrotność to podwójna. Axer, dystansując się ironicznie od prozy autobiograficznej, sam ją z powodzeniem uprawia. Marta Wyka zaś pokazuje, że własną biografię uczynić można punktem wyjścia wciągającej, choć nieco melancholijnej narracji nie tylko o rodzinie, ale i o pewnej formacji społecznej, o losach pokolenia, wreszcie o ludziach, którzy z naszej pamięci znikają, choć przecież i oni - jak śpiewano w Piwnicy pod Baranami - "mieli swoją opowieść", czasem naprawdę godną uwagi.

Najpierw więc rodzina. "Nie jestem ogniwem znamienitego rodu. Ta historia będzie zapewne krótka i na mnie się skończy. Dziwna historia, epizod bez przyszłości. Ale w tym epizodzie, od czasu do czasu, przebiegają błyski, które, jak myślę, warto zatrzymać". To rzadziej opisywany fragment genealogii polskiej inteligencji. Małomiasteczkowi kupcy i przedsiębiorcy własną pracą budujący swój dobrobyt, dbający o wykształcenie dzieci, niepozbawieni ambicji artystycznych, przegrali w starciu z historią: wojna, potem nowy ustrój, w którym nie było dla nich miejsca. Obrazem symbolicznym jest amfilada pustych niemal pokoi w krzeszowickim domu dziadków: pustych, bo czekających na nowe meble, które nie miały się już pojawić.

A więc klęska? No, niezupełnie, zwłaszcza jeśli pamiętać o "synu kupca drzewnego" - ojcu autorki, profesorze Kazimierzu Wyce... Pod koniec książki Marta Wyka przytacza obszerne fragmenty notatek ojca, szkiców do dziennika, który nigdy nie powstał. Pochodzą z różnych lat okresu powojennego - 1953, 1966, 1968, 1971 - ale we wszystkich wyczuwa się ten sam niepokój: jak w nowej rzeczywistości ocalić to, co ważne i autentyczne, jak sprawić, by element "istnościowy" przeważył jednak nad "nibywałym" ("nowotwór przymiotnikowy od niby" - tłumaczy diarysta), który w tej rzeczywistości z reguły króluje. Te dwa neologizmy wydają się tutaj kluczowe, bo przecież doświadczenie kształtowania indywidualności w świecie z założenia "nibywałym" i w "czasach szczelnie ubranych" (to już określenie Marty Wyki) było doświadczeniem pokoleniowym.

O tym pokoleniu, o jego wyborach i ścieżkach kariery, o roli, jaką w jego historii odegrał Marzec'68 ("to był kres wspólnot, kres niewiedzy, koniec beztroski"), przeczytamy tutaj sporo. W tonacji lżejszej - na przykład w szkicu o "Dziewczętach z tamtych lat", zainspirowanym przez (krakowską jeszcze) redakcję "Przekroju", która kilka lat temu opublikowała cykl rozmów z niegdysiejszymi "dziewczętami z okładki" fotografowanymi przez Wojciecha Plewińskiego. Albo w obrazku z lat "emigracji wewnętrznej", gdzie tematem przewodnim są... wersalki i kanapy, na których tłoczyli się "dyskutanci, projektodawcy oraz sympatycy". W tonacji poważniejszej - w portretach nieżyjących przyjaciół i znajomych, postaci niekiedy emblematycznych dla swoich czasów. Przewijają się przed naszymi oczami rozmaite losy, różne uwikłania i niespełnienia, pojawia się wątek żydowski. Wśród bohaterów są między innymi Roman Zimand i zmarły przedwcześnie Michał Sprusiński, tożsamość jednej z osób (z życiorysem mało chlubnym) pozostaje nierozszyfrowana...

Galeria osób sportretowanych w tej książce nie jest jednak zdeterminowana pokoleniowo. Bardzo ważne miejsce zajmują w niej fascynujące Damy (to chyba najwłaściwsze określenie). Zofia Jachimecka, wdowa po znanym muzykologu i tłumaczka z włoskiego, prowadząca ostatni w Krakowie salon. Anna Irena Brzozowska, córka Stanisława, która jednak nigdy nie chciała mówić o przeszłości i tajemnicy swojego ojca. Wincentyna z Wodzinowskich Stopkowa, córka i żona artysty. I dwie paryskie przyjaciółki autorki: Ola Watowa, żona Aleksandra i strażniczka jego pamięci, oraz Olga Scherer, badaczka literatury i pisarka, której książki (wyjąwszy "Psim swędem", opowiastkę o krakowskim dzieciństwie) nie znalazły dotąd drogi do krajowego czytelnika, a jedna pozostaje nadal w maszynopisie.

Paryż to dla autorki miejsce ważne - a miejsce rozumiane jako przestrzeń kulturowa stanowi kolejny wątek "Przypisów do życia". Mamy więc Paryż stypendystki z Polski, Paryż prywatnych szlaków (na przykład do istniejącego jeszcze wtedy Bateau Lavoir, mieszczącego niegdyś pracownie malarzy) i emigracyjnych postaci mniej dziś pamiętanych, jak awangardowy poeta Jan Brzękowski. Wcześniej - Zakopane, w którego górskim powietrzu przecinają się niewidzialne linie życiorysów, a nieistniejąca już stara apteka rodziny Tabeau przy Krupówkach zmartwychwstaje nagle podczas lektury dziennika Bronisława Malinowskiego. Krzeszowice, rodzinne miasteczko Wyków. No i oczywiście Kraków. Nie jest to tak modna dziś wędrówka przez "miasto magiczne", raczej nostalgiczny szlak domów, które umarły, choć kiedyś kwitło w nich życie, rodziły się dzieła i ścierały idee.

"Wiele domów w Krakowie bezpowrotnie utraciło swoje dusze: i ten na Krupniczej, gdzie jęczą i straszą literackie fantomy, i ten na Karmelickiej, gdzie wódkę pijał Przybyszewski, i ten obok teatru Bagatela, gdzie łkając, padał na łóżko młody lekarz, niejaki Boy (choć może to łóżko stało w jakimś innym mieszkaniu?), i ten na Piłsudskiego, gdzie Ferdynand Hoesick przyjmował damy w gabinecie (jeżeli przyjmował je pod okiem małżonki), i ten niedaleko mostu Dębnickiego, gdzie wspaniali mężczyźni malowali z rozmachem lepsze lub gorsze obrazy, aby potem zasiąść do obfitej kolacji albo udać się na przejażdżkę na drugą stronę Wisły, podczas gdy ich córki usidlały w salonie coraz to nowych zalotników, albo to mieszkanie na Długiej, gdzie młoda Zofia N. spotykała się potajemnie z żonatym kochankiem, i tyle jeszcze innych mieszkań, domów, pokojów, okien".

Jeśli komuś uda się wedrzeć na klatkę schodową kamienicy przy Krupniczej 22, albo pomiędzy reklamowymi tablicami przytwierdzonymi do ogrodzenia zajrzeć do zapuszczonego ogrodu Kossakówki (to ów dom "niedaleko mostu Dębnickiego") - przyzna rację autorce. A czy przyrośnięty do gmachu koszar przy Siemiradzkiego budyneczek, mieszczący dziś policyjną stołówkę, to naprawdę willa rodziców Olgi Scherer? Okazuje się, że nawet profesorska "trumna" - zaprojektowany przez Ludwika Wojtyczkę modernistyczny dom przy zbiegu Łobzowskiej i alei Słowackiego - utraciła nie tylko obtłuczone dekoracje z czarnej glazury, ale i historię.

Autorka nie oburza się na teraźniejszość za to, że jest, jaka jest. Świadoma praw przemijania, nie poddaje się łatwej nostalgii. Upomina się tylko o pamięć i sama stara się ocalić to, co uważa za istotne. Nie chce rozliczać przeszłości, godzi się także z tym, że niektórych bardzo ważnych spraw nie opisze. W zakończeniu, gdzie znalazł się szkic do portretu ojca i historia jego pogrzebu, który w 1975 r. poprowadził na cmentarz Salwatorski kardynał Karol Wojtyła, przeczytamy i takie zdania: "Obchodzę tę postać z różnych stron i nie przybliżam się do niej. Tajemnica Kazimierza Wyki pozostanie już na zawsze jego własnością".

"Nie wybierałam czasów - pisze Marta Wyka kilka stron wcześniej - a teraz czuję niewyraźnie, że mam ponosić za nie odpowiedzialność. Jest to uczucie tym bardziej żenujące, że wpływ na bieg dziejów mieliśmy minimalny, w każdym razie w tych latach, gdy od życia domagaliśmy się najwięcej. Więc może nie idzie o jakość przeżywanych wydarzeń, tylko o siłę tego przeżycia?". A o tym zaświadczyć może tylko pismo, tylko literatura. (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, ss. 330. W tekście wiele ilustracji, na końcu indeks osób.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2007