Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pracowników Kongregacji, ludzi światłych, wybranych z wybranych, pochodzących z różnych krajów i kultur, ogarnął lęk, że za kilkadziesiąt lat Kościół, pod presją nauki, zmieni swoje dzisiejsze oceny, a ich czeka los podobny do tego, który spotkał sędziów Galileusza. Mieli świadomość ryzyka, lecz z tą świadomością Kongregacja przygotowała i ogłosiła (22 lutego 1987 r.) instrukcję „Donum vitae. O szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania”, a po dwudziestu latach (8 września 2008 r.) wydała na ten temat kolejny dokument (instrukcję „Dignitas personae”, dotyczącą niektórych problemów bioetycznych), potwierdzający tezy zawarte w „Donum vitae”. Nie były to więc działania lekkomyślne. Zasięgano rady najlepszych ekspertów, nad dokumentami pracowali ludzie kompetentni, zrównoważeni, a nie ideologiczne oszołomy.
Ogłoszenie w tych dniach rządowego projektu ustawy o leczeniu niepłodności sprowokowało polski Episkopat do zabrania głosu. W komunikacie (z 4 marca) napisano, że „z moralnego punktu widzenia dopuszczenie sztucznego zapłodnienia nie może być zaakceptowane”, ponieważ „czyni człowieka produktem działania ludzkiego, poddanego racjonalności technicznej, a nie etycznej”. Być może ten akurat argument nie do wszystkich trafi, lecz Episkopat przywołuje jeszcze kilka, wcale nie błahych racji.
Tymczasem podniósł się krzyk, na internetowych forach roi się od wpisów, że głos Kościoła to bełkot, że autorzy zabierają głos w sprawach, o których nie mają pojęcia itp. Bez wchodzenia w meritum orzeczono, że to głos nieuków, wyraz ideologicznego oszołomstwa ludzi Kościoła, który zawsze stawał na drodze postępu ludzkości. Invitro w tych publikacjach jawi się jako stosunkowo proste rozwiązanie bolesnego problemu bezdzietności.
Myślę, że nawet dla osób inaczej niż Kościół rozumiejących wartość człowieka od chwili poczęcia wzywający do zastanowienia głos Kościoła (zresztą nie tylko Kościoła) ma znaczenie. Nie da się ukryć, że metoda in vitro niesie wiele problemów, o których przypomina ten sprzeciw. Nasz Episkopat nie jest w tej sprawie oryginalny, jest wyrazicielem stanowiska Kościoła.
Wśród wielu problemów wskażę na dwa. Pierwszy to dramatyczne poszukiwanie własnej tożsamości przez dzieci poczęte z nasienia anonimowego dawcy. Jak wielkim może to być dramatem, wiedzą tylko ci, którzy go przeżywają lub przeżyli. Drugi wielki problem to eugeniczna selekcja na etapie zarodkowym. Wiemy, do czego nie tak jeszcze dawno doprowadziły eugeniczne poczynania pozornie oczywiste i niewinne.
Albo weźmy sprzeciw Kościoła wobec Konwencji w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Nikt chyba nie sądzi, że biskupi, czy w ogóle katolicy, opowiadają się za przemocą domową. To kościelne instytucje nie od dziś zapewniają schronienie kobietom ofiarom przemocy. Biskupów w konwencji niepokoi nie sprzeciw wobec przemocy, lecz założenie, że przemoc wobec kobiet jest systemowa i że jej źródłem są religia, tradycja i kultura (ale już nie np. uzależnienie od alkoholu, narkotyków). Czy takie rozeznanie przyczyn przemocy pomoże ją zwalczać, czy raczej doprowadzi do nowych napięć?
Nie twierdzę, że biskupi, nawet że Kościół, w tego rodzaju sprawach nigdy się nie mylą. Owszem znamy orzeczenia mylne i później odwołane, z czego nie wynika, by głos Kościoła można było sprowadzać do kategorii zacofania, ciemnoty, ignorancji.
Ludzkości potrzebna jest instytucja taka jak Kościół, który psuje nam zabawę w sukces, który czasem nas, rozpędzonych w pogoni za nowoczesnością, powstrzyma i wbrew trendom każe spojrzeć krytycznie na konsekwencje – i naprawdę wybrać. ©℗