Oscary 2023: „Wszystko wszędzie naraz” najlepszym filmem roku

„Jesteś najgorszą wersją siebie” – mówi mąż do orbitującej między światami żony. Bardziej niż oskarżenie w tym zwariowanym filmie słychać jednak namysł nad tym, kim jesteśmy.

11.04.2022

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Wszystko wszędzie naraz” / Allyson Riggs / materiały prasowe
Kadr z filmu „Wszystko wszędzie naraz” / Allyson Riggs / materiały prasowe

Urząd Skarbowy jako portal prowadzący do nieskończonego wielo­świata? Proszę bardzo. Któż z nas, wezwany pilnie w sprawie zeznań podatkowych, nie pomyślałby o czmychnięciu w alternatywną rzeczywistość? Zwłaszcza gdy zapisana w rachunkach historia wygląda dosyć kiepsko, a urzędniczka zachowuje się tak, jakby dojeżdżała do pracy na miotle.

W filmie „Wszystko wszędzie naraz” uruchomienie multiwersum nie służy jednak ucieczce od bolesnych rozliczeń z fiskusem. Tu gra toczy się o życie i bynajmniej nie to abstrakcyjne, zerojedynkowe, rodem z gier komputerowych. Chodzi o całe życie, ze swą powtarzalnością i nieprzewidywalnością, skończonością i chaosem. Jak na komedię science fiction to naprawdę dużo, a twórcy Daniel Kwan i Daniel Scheinert, znani pod pseudonimem „Daniels”, okazują się się wielce oryginalnymi światotwórcami.

W tym brawurowym obrazie, powstałym z dala od stajni Marvela i dystrybuowanym przez ambitną niezależną firmę A24, próżno szukać superbohaterów – wszystko zaczyna się i kończy w przyziemiu. Rodzina Wang, zanim zacznie świętować chiński Nowy Rok, musi dopełnić formalności w amerykańskim urzędzie. Evelyn (Michelle Yeoh) i Waymond (Jonathan Ke Quan) są parą naturalizowanych Chińczyków w średnim wieku, prowadzących podupadłą pralnię samo­obsługową. Nie tak miało być, kiedy jako młodzi ludzie przybywali do swojej ziemi obiecanej. Dziś sypie się nie tylko rodzinny interes, lecz także wieloletnie małżeństwo, relacje z klientami i krewnymi. Na święta zjechał właśnie z Chin trudny w obsłudze Gong Gong (po kantońsku „dziadek”, grany przez Jamesa Honga), w imprezie weźmie również udział sprawiająca problemy córka Joy (Stephanie Hsu) w towarzystwie życiowej partnerki.

Wiele mogłoby wskazywać, że Schei­nert i Kwan – ten ostatni ze sporym udziałem autobiograficznych doświadczeń – proponują nam kolejne poczciwe spojrzenie na losy azjatyckich imigrantów za oceanem. Coś w stylu „Kłamstewka” (2019) Lulu Wang (zresztą gwiazda tego filmu, komiczka Awkwafina, miała pierwotnie wcielić się w rolę Joy). Ale do poczciwego finału, czyli pochwały rodziny i „małego życia”, dojdą Danielsi bardzo okrężnymi drogami, pełnymi dzikich rozwidleń i zapętleń. Za to krokiem pewnym i rytmicznym, wyćwiczonym przy produkcji teledysków i reklam czy podczas pracy nad surrealistyczną komedią „Człowiek-scyzoryk” (2016), nagrodzoną za reżyserię na festiwalu Sundance.

Totalne szaleństwo nakręca się dość niepostrzeżenie, kiedy w windzie skarbówki zdesperowani Wangowie uruchamiają dostęp do równoległych rzeczywistości. Oznacza to światoskok – gwałtowne przejście do uniwersum rządzonego innymi prawami fizyki i nie tylko. Bo kiedy Waymond otwiera przed Evelyn dostęp do multiświata, którego miałaby zostać wybawicielką, uruchamia się przed nią nieskończoność potencjalnych wyborów. A to, że ów przypływ supermocy będzie możliwy dopiero dzięki najbardziej absurdalnemu, najmniej oczekiwanemu gestowi, daje narracji bajeczne możliwości. Igranie pomysłami, wywoływanie lawiny akcji i reakcji zajmuje większą część filmu pod filozoficznie brzmiącym tytułem „Wszystko wszędzie naraz”. I okazuje się, że mimo rozpętanego na ekranie dziwowiska, nie jest on wcale na wyrost.

Podzielone na trzy części dzieło „Danielsów” chętnie porównuje się do „Zakochanego bez pamięci” (2004), choć sam Michel Gondry mógłby im pozazdrościć fantazji i maestrii w operowaniu energią kinetyczną. A twórcy uniwersum „Matriksa” – ludzkiego wymiaru tej historii i, rzecz jasna, poczucia humoru.

Twórcy „Wszystkiego...” jadą po bandzie. Humor ich bywa gruby, slap­stickowy, momentami skatologiczny. Bajgiel jako wcielenie nihilistycznej religii ze świata Alfa, parówki wyrastające zamiast palców, policjant wymiotujący cekinami – a to stosunkowo łagodne przejawy wyobraźni nieznającej granic dobrego smaku ani żadnych innych. Dla bardziej wyrafinowanych smakoszy przewidziano aluzje do znanych wytworów kultury i popkultury. Kłania się więc Stanley Kubrick i jego „2001: Odyseja kosmiczna” (1968), hitowa animacja „Ratatuj” (2007) Brada Birda czy... „Spragnieni miłości” (2000) Wonga Kar-waia.

Melodramatyczność w szczególny sposób nasyca tę historię, bo film Kwana i Scheinerta to zaskakujący melanż gatunków. Na pierwszy rzut oka pluszowa fantastyka spotyka się z parodią kina wschodnich sztuk walki, którego godną reprezentantką jest Michelle Yeoh. Jej bohaterka, sfrustrowana pracą w pralni i codziennym maglem, uruchamia alternatywne scenariusze swego życia, zamieniając się na przykład w pieśniarkę opery chińskiej, gwiazdę kina i mistrzynię kung-fu – ładny ukłon w stronę tej wspaniałej, sześćdziesięcioletniej już aktorki, znanej choćby z filmu „Przyczajony tygrys, ukryty smok” (2000) Anga Lee. Nakładają się na to jednakże różne wersje prywatnego życia Evelyn, z Waymondem i bez niego. Bowiem „Danielsi” pozwalają swojej bohaterce teleportować się i doświadczyć wszystkiego naraz, a nam fundują kolorowy zawrót głowy, by ostatecznie zapytać retorycznie, czy naprawdę życie musi być gdzie indziej. Aż tak daleko od pralni, podatków i rodzinnych kłopotów.

„Jesteś najgorszą wersją siebie” – mówi w pewnym momencie mąż do orbitującej między światami żony. Bardziej niż oskarżenie słychać tu namysł nad tym, kim jesteśmy całościowo, bo przecież także wypadkową złych decyzji, niezrealizowanych możliwości, przypadkowych sytuacji i nigdy niespełnionych pragnień. Wszystko stanowi nierozerwalną jedność. Mordercza walka bohaterki z destrukcyjną Jobu Tupaki, nazywaną agentką chaosu, jawi się z początku niczym zmagania Evelyn o przejęcie kontroli nad multiwersum opanowanym przez siły zła, a przy okazji nad swoją przeszłością, ale z czasem staje się walką o siebie tu i teraz. O siebie nieidealną, z pralką pełną własnych brudów zalegających tam od wielu lat.

Największym zaniedbaniem okazuje się relacja z nastoletnią córką, ofiarą matczynych kompensacji, nadmiernych wymagań, separacyjnych lęków. Gdzieś przebija w tym uniwersalna historia różnej maści emigrantek i ich córek oraz wszelkich matek: toksycznych, nie­akceptujących czy po prostu błądzących, do których „Wszystko wszędzie naraz” wyciąga rękę z równoległych światów. Może i uzbrojoną w tłuste parówki zamiast palców, aczkolwiek – jak się okazuje u Kwana i Scheinerta – z taką przypadłością też można grać na fortepianie. Nawet w asyście nielubianej pracownicy skarbówki, z biglem zagranej przez ­Jamie Lee Curtis w tym zwariowanym i zarazem ciepłym filmie. ©

WSZYSTKO WSZĘDZIE NARAZ (Everything Everywhere All at Once) – reż. Daniel Kwan, Daniel Scheinert. Prod. USA 2022. Dystryb. Best Film. W kinach od 15 kwietnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Nasza piękna pralnia