ONZ-owski precedens

Żołnierze z misji pokojowych ONZ w przeszłości często uchybiali swemu powołaniu, ale rzadko ktoś na wysokim szczeblu ponosił za to odpowiedzialność.

28.11.2016

Czyta się kilka minut

Teraz jest inaczej. Komisja śledcza ONZ, którą kierował emerytowany holenderski generał Patrick Cammaert, nie zostawia wątpliwości co do (nie)profesjonalizmu żołnierzy i policjantów z misji UNMISS w Sudanie Południowym.

To najmłodsze państwo świata od powstania w 2011 r. wstrząsane jest walkami etnicznymi, ze szczególnym uwzględnieniem wojny między prezydentem Salvą Kiirem Mayarditem z największego plemienia Dinka i jego zastępcą Riekem Macharem z plemienia Nuer. W krytycznych dniach lipca tego roku walki w stołecznej Dżubie doprowadziły m.in. do napadu na obóz uchodźców prowadzony przez ONZ i złupienia środków pomocowych wartych miliony dolarów z siedzib organizacji międzynarodowych. Doszło do zabójstw i drastycznych ataków, dokonywanych głównie przez żołnierzy armii rządowej – na oczach i przy braku jakiejkolwiek reakcji nepalskich policjantów oraz chińskich, nigeryjskich, pakistańskich i indyjskich „błękitnych hełmów”. Raport wykazał też brak ich przygotowania i skutecznego dowodzenia.

Tym razem jego skutkiem jest odwołanie przez ONZ kenijskiego generała Johnsona Mogoa Kimani Ondiekiego, miejscowego komendanta. I tu zaczyna się kolejna odsłona afery. Bo Kenia obraziła się i wycofała cały swój tysiącosobowy kontyngent. Kenijczycy naprędce zastępowani są Japończykami, z mandatem do użycia broni nie tylko w samoobronie, ale też dla ochrony ludności (choć ograniczono tę możliwość w przypadku strzelania do żołnierzy armii rządowej, których bandyckie poczynania niczym nie różnią się od grup rebelianckich). Przy okazji doszło do przepychanek w japońskim parlamencie, jako że od 1945 r. Japonia ma psychologiczny i prawny problem z wysyłaniem żołnierzy za granicę na misje choćby częściowo bojowe. Ale przynajmniej do Sudanu Południowego wysłano żołnierzy z kraju wysokorozwiniętego i demokratycznego. Z reguły bowiem żołnierze ONZ wywodzący się z krajów biednych i patrzących na prawa człowieka jak na abstrakcyjne fanaberie zawodzą w sytuacjach ekstremalnych.

Pozostaje problem Kenii, który wpisuje się we wcześniejsze ataki państw afrykańskich na Międzynarodowy Trybunał Karny [patrz „TP” nr 45 – red.]. Tymczasem to właśnie zmiana mentalności afrykańskich elit – do której niestety daleko – jest kluczowa dla rozwiązania afrykańskich problemów. W skali mikro wolno przynajmniej mieć teraz nadzieję na japoński profesjonalizm i poczucie obowiązku. Oby to nie była nadzieja płonna. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2016