Okna

Jedno z moich najstarszych wspomnień związane jest z oknem. Znajdowało się ono w kuchni niewielkiego mieszkania. Mieszkanie – na parterze zwykłego bloku. A blok stał w niewielkim, prowincjonalnym mieście.

09.01.2017

Czyta się kilka minut

Okno od pokoju wychodziło na banalne podwórze – ograniczone ścianą bliźniaczego bloku. Czasem w deszczu zdawało się, że nie ma drugiego domu. Tylko ten nasz odbija się w kroplach. Ten widok nie był wcale interesujący.

Dlatego sadzano mnie na kuchennym parapecie. Tu za oknem był zdziczały trawnik, o który nikt nie dbał. Widok ograniczał średniowieczny mur z czerwonej cegły, natomiast z lewej jego strony – w miejscu, gdzie dawno temu była jedna z bram wjazdowych do miasteczka – widać było młyn. Tam tłoczyły się furmanki pełne zboża. Ludzie uwijali się od samego rana. Jakaś skomplikowana maszyneria zamieniała złote ziarenka w pełne mąki worki. Fascynujące. Mogłem patrzeć godzinami. Ale mur był jeszcze ciekawszy. Zdawało mi się, że skrywa jakąś tajemnicę. Najpierw widziałem tylko czerwone cegły. I górujący ponad nimi czubek drzewa. To było drzewo iglaste. Czasem chwiało się na wietrze. Dlatego brałem je za głowę drapieżnego ptaka, który wyciąga dziób po zdobycz. Napełniało mnie lękiem.

Średniowieczny mur ulegał stopniowej atrofii. Przetrwał stulecia, ale socjalizm lat 70. zadziałał na niego jak katalizator starości. Biała, sproszkowana zaprawa wysypywała się spomiędzy cegieł. W wietrzny dzień koło muru unosiła się mgiełka. Cegły od czasu do czasu zawisały w próżni, a potem opadały miękko, jak liście na zapuszczony trawnik. Otwory strzelnicze były coraz większe. Zza muru wyłaniał się kawałek jakiegoś innego świata.

Zima przyszła zupełnie nagle. Młyn zamarł. Łąka straciła zieleń i fantastyczne kształty roślin. Była płaska, biała – zgubiła cały urok.

Tylko „drzewo-ptak” ciągle pochylało się po swoją zdobycz. Dwa razy dziennie przelatywało nad nim ogromne wronie stado, które sejmikowało na położonej opodal górce cmentarnej. Niebo na chwilę czerniało, a powietrze wypełniało się krakaniem. Wrony, zdawało mi się wtedy, są dziećmi „mojego” drzewa. Wyobrażałem sobie, że kiedyś dorosną i wówczas także zastygną w dziwnej krainie „za murem”. Ja zaś będę patrzył na ich pochylające się w wiecznym potakiwaniu głowy.

Kraina za murem nie dawała mi spokoju. Marzyłem, że kiedyś się tam wybiorę. Gdy przyszło lato, naruszając ścisły zakaz: „Spadnie ci co na głowę”, podszedłem do muru. Zauważyłem, że miejscami jest już ażurowy. Szczególnie tam, gdzie jego budowniczowie zrobili półokrągłe wygięcie – coś na kształt baszty albo małego barbakanu. Szczelina była dość szeroka, bym mógł się prześliznąć. Byłem po drugiej stronie. Łąka zupełnie zdziczała. Łopiany – jak strażnicy – broniły wejścia na zakazany teren. Przedzierałem się przez gąszcz oszalałych od lata roślin i rozedrgane od gorąca powietrze jak przez tropikalny las. Nagle stanąłem przed „drzewem-ptakiem”. Nie miało skrzydeł, ale zwyczajny pień. Posępne, drapieżne w moich myślach, w rzeczywistości było zwykłą, choć dużą choinką (świerk srebrny – Picea pungens, co wiem dzięki przyjaciółce, której przed chwilą pokazałem zdjęcie).

Usłyszałem przerażony głos wykrzykujący moje imię. Musiałem biec ku szczelinie, wracać. Wysłuchiwałem zwykłych wymówek, a jednocześnie myślałem o tym, co zobaczyłem po drugiej stronie muru: „I to już? To wszystko?”.

Niezbyt już lubię wyglądać przez okna, wyobrażać sobie, co jest gdzieś tam po drugiej stronie. Ale czasem myślę, że warto byłoby odkupić kiedyś tamto niewielkie mieszkanie. Usiąść na parapecie. Spojrzeć na szczątki muru i szarą ścianę młyna, zapytać, czy to już wszystko.

Ciekawa klamra spinająca koniec z początkiem. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2017