Ptasia inteligencja. Niesamowite kruki, sójki i gawrony

Rodzinę krukowatych tworzą nietuzinkowe gatunki. Potrafią wytwarzać narzędzia i uczyć się przez obserwację. A o budowane przez nie gniazda rywalizują inne ptaki.

05.09.2022

Czyta się kilka minut

Krukowate można spotkać niemal na całym świecie. Na zdjęciu: kruk zwyczajny, Rumunia, 2022 r. / LOIC POIDEVIN / B&EW
Krukowate można spotkać niemal na całym świecie. Na zdjęciu: kruk zwyczajny, Rumunia, 2022 r. / LOIC POIDEVIN / B&EW

Już wkrótce spadające z drzew orzechy nie będą niczym zaskakującym. Chyba że akurat przechodzić będziemy pod klonem czy latarnią. Ale gdy spojrzymy w górę, zapewne dostrzeżemy sprawcę tego zdarzenia – siedzącego nad nami czarnego ptaka.

Samochód jako narzędzie

Orzechy smakują nie tylko ludziom. Ich amatorami są m.in. wiewiórki i krukowate. Te pierwsze poradzą sobie ze sforsowaniem twardej skorupki przy pomocy mocnych zębów, ale ptaki muszą kombinować inaczej. Wyszukują miejsce z twardym podłożem – w miastach nietrudno o skrawek betonu, asfaltu czy bruku – i zrzucają swoją zdobycz. Czasem pod nogi zdziwionych przechodniów.

Część ptaków wykorzystuje możliwości oferowane im przez miasto jeszcze bardziej – siadają na sygnalizacji świetlnej i zrzucają orzechy wprost pod koła samochodów. Te spełniają rolę dziadków do orzechów, kołami krusząc skorupy. Pozbieranie pożywnej zawartości może wydawać się niebezpieczne, ale przecież wystarczy poczekać na zmianę świateł i sfrunąć po posiłek, gdy samochody się zatrzymają.

Niektórych przedstawicieli krukowatych trudno z kimkolwiek pomylić. Czarno-biała sroka ze swoim długim ogonem jest w naszej awifaunie niepowtarzalna, podobnie sójka z charakterystycznym czarnym wąsem i ­błękitnym lusterkiem na skrzydle. Tylko część ­spośród żyjących w Polsce krukowatych ma jednolite, eleganckie czarne upierzenie. Czarne ptaki przechadzające się po miejskich trawnikach wiele osób błędnie bierze za kruki lub wrony. Ale kruk to bardzo duży ptak (o rozpiętości skrzydeł przekraczającej metr), który wciąż jeszcze w miastach jest rzadkim gościem i jak dotychczas nie spoufalił się zbytnio z ludźmi. Spotkanie go na miejskim trawniku jest mało prawdopodobne. Wrony z kolei w miastach czują się ­dobrze, ale... wcale nie są całe czarne. Ich tułów ma jasny, szary ­odcień, a czerń znajdziemy tylko na głowie, skrzydłach i ogonie. Nieduże czarne ptaki z ­delikatnymi dziobami i hipnotyzująco niebieskimi tęczówkami to kawki. Z ­kolei również czarne, ale sporo większe, ­dysponujące potężnymi, zaostrzonymi dziobami, kroczące dumnie po trawnikach, to gawrony. Zazwyczaj to właśnie one są mylone z wronami i krukami.

Posłańcy złych wieści

W kulturze krukowate nie cieszą się zbyt dobrą opinią. Ponieważ są wszystkożerne i nie gardzą padliną, zyskały sławę zwiastunów śmierci i posłańców złych wieści. Bywały bezlitośnie tępione i chociaż dzisiaj są objęte ochroną gatunkową, to niechęć do nich nie zniknęła całkowicie.

Gatunkiem, który wydaje się szczególnie często wywoływać w miastach konflikty, jest gawron. Gniazduje on w dużych koloniach, liczących nawet kilka tysięcy osobników. Gniazda zakłada wysoko na drzewach, w miastach możemy je więc spotkać np. w parkach i na cmentarzach. Sąsiedztwo takiej kolonii może być uciążliwe. Począwszy od wczesnej wiosny, panuje tam zgiełk i wrzask, kiedy dziesiątki i setki ptaków nawołują partnera czy kłócą się z sąsiadami o podkradane sobie wzajemnie gałązki. Jeszcze mniej sympatii przysparza gawronom fakt, że – jak to zazwyczaj u ptaków – nie zwracają większej uwagi na to, gdzie lądują ich odchody.

Z powodu tych uciążliwości gawrony bywają przepędzane z miast. Są płoszone przez hodowane do tego celu ptaki drapieżne, ich gniazda są zrzucane, stosuje się też armatki hukowe, a nawet drony. Takie działania wymagają uzyskania zezwoleń, bo gawrony są objęte ochroną gatunkową.

Być może właśnie zwyczaj kolonijnego gniazdowania, a także ogólna hałaśliwość i rzucanie się w oczy sprawiły, że gawron długo był uważany za ptaka pospolitego, a nawet szkodnika wymagającego kontroli populacji. Jednak dwa lata temu na Czerwonej liście ptaków Polski gawron został umieszczony ze statusem „narażony na wyginięcie”. Populacja gawrona wciąż jest u nas całkiem liczna, ale trend spadkowy jest alarmujący, w ciągu 15 lat liczebność zmniejszyła się o ponad połowę. Spadki zaczęto notować już w latach 90., a później proces ten przyspieszył. Tępienie i płoszenie to niejedyne zmartwienie gawronów. Intensyfikacja rolnictwa i zanikanie łąk oraz pastwisk sprawiają, że ptakom tym kurczą się obszary, na których mogą zdobywać pożywienie. W dalszej perspektywie ważnym zagrożeniem prawdopodobnie będą również zmiany klimatu.

Ptasia deweloperka

Co stracimy, jeśli gawron zniknie z naszego otoczenia? Powiedzenie, że przyroda to sieć wzajemnych powiązań, brzmi jak banał, ale jest prawdziwe. Wypadnięcie jednego elementu z tej sieci pociąga za sobą konsekwencje dla reszty. Czasami strata jest szybko zastępowana przez inne gatunki i brak staje się niemal niezauważalny. Czasem zniknięcie jakiegoś gatunku odczuwają inne, które wchodziły z nim w interakcję. Bywa, że następują zmiany dotykające całego ekosystemu – to przypadek tzw. gatunków zwornikowych. Pojęcie to pojawiło się w ekologii w latach 60. za sprawą Roberta Paine’a, który przesiedlił z pewnego obszaru część populacji niepozornej rozgwiazdy, co doprowadziło do gwałtownego wzrostu liczebności małżów – będących przysmakiem tej rozgwiazdy – oraz zaniku populacji wielu innych organizmów, z którymi małże rywalizowały o siedliska.

Możemy próbować wywnioskować, jak istotny jest dany organizm, na podstawie jego biologii i powiązań z innymi mieszkańcami danego ekosystemu. Jest to jednak na tyle skomplikowana sieć, że o znaczeniu rośliny czy zwierzęcia możemy się czasem przekonać dopiero na podstawie szkód spowodowanych jego nieobecnością.

Ze zniknięcia gawrona najpewniej nie ucieszyłoby się kilka innych gatunków ptaków. Kolonia gawronów jest bowiem niezłym miejscem do założenia gniazda. Jej hałaśliwi i liczni mieszkańcy, gotowi bronić swojego potomstwa przed wrogami, przy okazji zapewnią ochronę również sublokatorom. W aktywnych koloniach gawronów lub w ich sąsiedztwie obserwowano takie gatunki jak gołębie grzywacze, sierpówki czy pustułki. Wprawdzie gołębie jaja mogą paść ofiarą gawronów, ale najwyraźniej potencjalny zysk jest większy niż to ryzyko, bo gniazdowanie gołębi w gawronich koloniach zdarza się nie tak rzadko.

Opuszczone gawronie gniazdo jest także cenną nieruchomością. Sowy w ogóle nie budują własnych, zamiast tego mogą zajmować stare gniazda ­krukowatych (lub ewentualnie czynne, zjadłszy uprzednio pierwotnego właściciela). Chociaż sowy kojarzą się raczej z dzikimi ostępami i leśną głuszą, to niektóre gatunki, np. uszatki, można spotkać nawet w miejskich parkach. To właśnie one chętnie korzystają z gawroniej deweloperki. Wspomniana Czerwona lista ptaków Polski wymienia jeszcze innego, rzadkiego beneficjenta kolonii gawronów – kobczyka. To nieduży sokół, którego możemy w Polsce zobaczyć w trakcie przelotów, ale jego jedyne udokumentowane lęgi miały miejsce w naszym kraju na początku XX w. Autorzy Czerwonej listy jako jedno z zagrożeń dla tego gatunku wspominają właśnie spadek populacji gawrona – dostarczyciela miejsc na gniazdo.

Spryt Betty

Gdy mówimy o krukowatych, musimy pamiętać o ich inteligencji. Podobnie jak papugi, należą one pod tym względem do ptasiej śmietanki, a ich umiejętności nie kończą się na sprytnym wykorzystywaniu miejskich skrzyżowań do własnych celów.

Wrony brodate z Nowej Kaledonii (­Corvus moneduloides), od dawna będące częstym obiektem badań nad inteligencją, używają znalezionych patyczków, gałązek czy liści do wydobycia pożywienia z miejsc, gdzie dziobem nie byłyby w stanie dosięgnąć. Potrafią je modyfikować (np. obłamać lub zagiąć) tak, by nadawały się do tego celu. W 2016 r. w „Royal Society Open Science” Christian Rutz z zespołem opisali osiągnięcia wrony brodatej o imieniu Betty, która, choć nigdy wcześniej w swoim życiu nie widziała drutu, zagięła go w haczyk, by ułatwić sobie dobranie się do schowanego jedzenia.

Ptaki trzymane w niewoli poddaje się rozmaitym testom, w których mogą one udowadniać swoją godną podziwu zdolność do rozwiązywania problemów. Np. Auguste von Bayern wraz z zespołem dali wronom brodatym proste urządzenie, z którego można było wydostać pokarm, popychając go odpowiednio długim patyczkiem. Tym, co zaoferowano ptakom, były tłoki strzykawek, zbyt krótkie, aby sięgnąć pokarmu, ale możliwe do połączenia ze sobą w jedno dłuższe narzędzie. Połowa spośród badanych wron poradziła sobie z tym zadaniem. Jedna była w stanie stworzyć narzędzia nawet z czterech połączonych części. Tworzenie narzędzi poprzez łączenie ze sobą elementów było wcześniej obserwowane tylko u ssaków naczelnych, i to (nie licząc oczywiście człowieka) bardzo rzadko.

Krukowate potrafią nauczyć się wykonywania narzędzi bez niczyjej pomocy, jednak mogą też korzystać z doświadczenia innych – co oznacza, że dochodzi u nich do transmisji kulturowej. Zjawisko to u dziko żyjących nowokaledońskich wron brodatych badali Gavin Hunt i Russell Gray. Zebrali oni ponad 5 tys. liści pandanu, z których wrony odrywały wąskie paski, żeby użyć ich do wydobywania owadów z różnych szczelin i zakamarków wśród roślinności. Kształt tych pasków różnił się nieco pomiędzy populacjami. Ponieważ trudno było przypisać te różnice jakimkolwiek względom praktycznym, to autorzy w swojej publikacji z 2003 r. wysnuli wiosek, że ptaki musiały się nawzajem podpatrywać i uczyć od siebie, czasami modyfikując i ulepszając technikę swoich nauczycieli.

Gawrony należą do gatunków, które narzędzi nie używają, ale w niektórych testach spisywały się niewiele gorzej od naczelnych. W jednym z badań, opublikowanym w „Proceedings of the Royal Society” w 2008 r., Amanda Seed wraz ze współpracownikami postawili przed trzymanymi w niewoli ptakami zadanie polegające na ciągnięciu za sznurki, tak aby przyciągnąć oddaloną platformę zawierającą smaczne jedzenie. Sznurki były dwa i aby dostać się do nagrody, trzeba było je ciągnąć jednocześnie. Kiedy gawrony opanowały tę sztukę, zmodyfikowano test tak, że do uzyskania jedzenia trzeba było współpracy dwóch ptaków ciągnących każdy za jeden sznurek. Gawrony i z tym sobie poradziły. Najlepiej szło im wtedy, kiedy za partnera miały osobnika, z którym dobrze się dogadywały na co dzień.

Taniec na pocieszenie

Relacje społeczne odgrywają zresztą dużą rolę w życiu gawronów. Samce i samice łączą się w pary na całe życie. W przyrodzie takie zjawisko należy raczej do rzadkości. Nawet wśród ptaków, gdzie wychowanie potomstwa wymaga zaangażowania obojga rodziców i w związku z tym samiec z samicą solidarnie dbają o potomstwo, więzi małżeńskie nie trwają zwykle dłużej niż sezon. U gawronów są one trwałe, podobnie jak u ich większych kuzynów, kruków, czy symboli wierności – łabędzi i gołębi. Kiedy jedno z pary wda się w sprzeczkę z innym członkiem stada, później szuka pocieszenia u swojego partnera. Zespół wspomnianej Amandy Seed przyglądał się i tym zachowaniom u trzymanych w niewoli gawronów. Ciekawym odkryciem było to, że równie często uczestnik konfliktu przychodzi po pociechę, jak jego małżonek sam wychodzi z tą inicjatywą. Ptaki dotykają się wtedy dziobami, a także wykonują wspólnie rodzaj tańca z ukłonami, rozkładaniem ogona i krakaniem.

Para gawronów w kolejnych latach powraca w to samo miejsce, żeby zbudować gniazdo i wychować młode. To kolejny mało znany fakt – krukowate mogą migrować. Spośród polskich gawronów niektóre pozostają z nami przez cały rok, jednak większa część odlatuje na zimę na południe. Nie są to wędrówki porównywalne do naszych najbardziej długodystansowych migrantów, bo gawrony zatrzymują się we Francji, Niemczech czy Czechach. Do Polski z kolei przybywają ptaki z północy i wschodu. Podobnie jest u kawek i sójek. Wbrew znanemu powiedzeniu część z nich skutecznie wybiera się, może nie „za morze”, ale na jesienno-zimową wędrówkę.

Rzeczywistość bywa więc bardziej skomplikowana i bogatsza niż w przysłowiach i popularnych przekonaniach. Nielubiane ptaki okazują się przy bliższym poznaniu niezwykle inteligentne, a te uznawane za pospolite nagle znajdują swoje miejsce w czerwonej księdze. Musimy się nauczyć doceniać je, zanim na dobre znikną z naszych miast. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2022