„Ogromnie mnie tutaj brakujesz”

Czesław Miłosz, Konstanty A. Jeleński: KORESPONDENCJA - Jeleński do Miłosza: "Po śmierci Witolda [Gombrowicza] jesteś dziś jedynym polskim pisarzem o wizji, odwadze, poczuciu rzeczywistości - i »na wolności«". Miłosz do Jeleńskiego: "jesteś ambasadorem sprawy nie wiadomo dlaczego nas obu tak obchodzącej. Jakkolwiek ją nazwiemy - na ogół polską literaturą". Jeleński do Miłosza: "Ogromnie mnie tutaj brakujesz - naprawdę".

24.05.2011

Czyta się kilka minut

Pośród książek, które w Roku Miłosza ukazały się i jeszcze się ukażą, ta należy do najważniejszych. Mimo że nie poznajemy i może nigdy nie poznamy całości korespondencji pomiędzy autorem "Nieobjętej ziemi" a jego uważnym i entuzjastycznym czytelnikiem i krytykiem. Wiele listów - zwłaszcza listów Miłosza - nie odnalazło się, czasem całymi miesiącami słyszymy głos jednej tylko strony korespondencyjnego dialogu. Istotność tego, co ocalało, jest i tak zadziwiająca.

Ten dialog zaczyna się listem Miłosza z kwietnia 1953 roku, ale nabiera intensywności z chwilą wyjazdu poety za ocean, do Berkeley, kiedy poczta staje się jedyną drogą wymiany myśli i ocen czy też budowania wspólnych projektów - jak wspomniana na tym miejscu przed tygodniem francuska antologia poezji polskiej pod redakcją Jeleńskiego, która ukazała się ostatecznie u Gallimarda i pozostaje do dziś dziełem wzorcowym. Stopniowo wzrasta też stopień intymności listów, wzajemnego zaufania opartego na przyjaźni, a także na zachwycie, jakim dzieło Miłosza darzy Jeleński. Oczywiście nie ma mowy o żadnych drastycznych szczegółach, obowiązuje zasada powściągliwości godnej dżentelmenów, jednak skryty zazwyczaj Miłosz opowiada szczerze Jeleńskiemu o swoich domowych dramatach, chorobie pierwszej żony i młodszego syna, zwierza mu się też z perypetii uczuciowych.

Warto zresztą, by czytelnik przez cały czas pamiętał, że zostaje tu, bez żadnych zasług, dopuszczony do prywatnej rozmowy i do znacznej konfidencji z dwoma naprawdę wielkimi osobowościami. Jemu także wypada zachować stosowną powściągliwość i nie powinien łapać za słowa rozmówców, których niejako podsłuchuje. Jeśli więc na przykład Miłosz i Jeleński solidarnie narzekają na Jerzego Giedroycia i jego instrumentalny stosunek do literatury, jeśli Jeleński krytykuje ambicje polityczne Redaktora i porównuje go do motyla z bajki Kiplinga, który "myśli, że wywołuje grzmoty tupaniem" - nie należy wyciągać z tego wniosków pochopnych...

Najważniejsze są tu bowiem nie incydentalne oceny wywołane emocjami, ale poważna, trwająca trzy dziesięciolecia rozmowa - o dziele Miłosza, o współczesnej kulturze, o Polsce. Jeleński, wcześniej architekt międzynarodowej sławy Witolda Gombrowicza, stara się pełnić podobną rolę wobec Miłosza. Ten zaś, w poczuciu osamotnienia i niezrozumienia ("Czuję się jak wąż, którego pocięto na kawałki i który nie może się zrosnąć"), pisze do przyjaciela (na trzy lata przed Noblem!): "Nie widzę nikogo, poza Tobą, kto mógłby na użytek cudzoziemców moje kawałki posklejać, bo jednak, znając moje książki, wiesz, że istnieje pewna jedność".

Dodajmy, że Jeleński jest wielbicielem entuzjastycznym i czułym, ale nie bezkrytycznym. Zachwyca się "Rodzinną Europą", a później "Ziemią Ulro", powściągliwie natomiast przyjmuje "Widzenia nad zatoką San Francisco". Miłosz jest zresztą dla Jeleńskiego przede wszystkim poetą i on także ubolewa nad "pokawałkowaniem", które sprawia, że autor "Ocalenia" i "Gucia zaczarowanego" przedstawiany bywa w Ameryce jako "filozof polityczny"... By się przekonać, jak pieczołowicie i uważnie czyta Jeleński Miłosza, starczy sięgnąć do listu z 30 czerwca 1984, zawierającego notatki sporządzone na marginesie rękopisu "Nieobjętej ziemi" - to prawdziwa lekcja rozumiejącego, wnikliwego komentarza, u którego źródła jest zachwyt. "Jeden czytelnik - ale jaki - to już chyba dosyć" - zanotował Miłosz po śmierci przyjaciela. "Korespondencja" to rozpisane na wiele stron potwierdzenie prawdziwości tego zdania. (Zeszyty Literackie, Warszawa 2011, ss. 479. Redakcja Barbara Toruńczyk, obszerne przypisy oraz indeks nazwisk sporządził Radosław Romaniuk.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2011