Odzyskiwanie "Solidarności"

Kiedy przeżywaliśmy niezwykłą oktawę po śmierci Jana Pawła II, pewna dziennikarka zapytała mnie: Jak długo potrwa to święto?. Intonacja, z jaką wypowiedziała te słowa, sugerowała odpowiedź: święto wkrótce się skończy. Zareagowałem pytaniem na pytanie: A jak długo Pani chce?. Każde święto trwa tak długo, jak długo ludzie chcą być uświęceni. Podobnie może być ze świętem Solidarności.

11.09.2005

Czyta się kilka minut

Znów - jak wtedy - możemy zapytać: co właściwie stało się w ostatnich dniach? W czym uczestniczyliśmy? Przychodzi mi do głowy tylko jedna formuła: odzyskiwanie “Solidarności". Odzyskaliśmy w tych dniach “Solidarność", odzyskaliśmy bezkrwawą rewolucję roku 1980 i wszystko, co po niej nastąpiło. Odbudowaliśmy w sobie dumę i nadzieję, związane z tym, co się wówczas stało. Odzyskaliśmy etyczną świadomość znaczenia tamtych wydarzeń. Nie będziemy już “przepraszać za »Solidarność«". Znów możemy podnieść głowy. Do naszej rozmowy o Polsce wracają słowa wygnane, które pochopnie uznaliśmy za zużyte.

Świadomość etyczna nie jest po prostu świadomością prawdy o danych wydarzeniach. Owszem: w tych dniach mówiło się wiele o bohaterach Lipca i Sierpnia ’80 i o tym, z kim i z czym musieli się wówczas zmierzyć. Dzięki temu m.in. lepiej rozumiemy, co stoi u źródła podziałów w środowiskach solidarnościowych: nie tylko odmienne wizje Polski i miejsca “Solidarności" w życiu społecznym, nie tylko osobiste ambicje, urazy i różnice charakterów, ale także działalność aparatu bezpieczeństwa konsekwentnie zmierzającego do skłócenia i rozbicia tych środowisk. Na tle tego, co wiemy, Lech Wałęsa jeszcze bardziej urósł w naszych oczach. Rósł tak zresztą od kilku miesięcy: od kiedy pod wpływem śmierci Papieża wyciągnął rękę do prezydenta Kwaśniewskiego. Gest ten, niezależnie od tego, że był gestem odważnym, był również niesłychanie czysty. Nietrudno było odczytać intencje byłego przewodniczącego “Solidarności": wiadomo, co myślę, ale są rzeczy ważne i są rzeczy ważniejsze. Są takie sytuacje, w których nie wystarczy troszczyć się tylko o to, co ważne; są autorytety, wobec których trzeba zdobyć się na zmianę perspektywy, na ruch ku jakiemuś “wyżej". Opowiadał mi mój przyjaciel, który jest kibicem “Cracovii", że uczestniczył w słynnej Mszy pojednania na stadionie swojego klubu. Obok niego stało dwóch kibiców “Wisły" z szalikami na ramionach. Kiedy przyszło do przekazania znaku pokoju, wyciągnął w ich stronę rękę. Oni popatrzyli na siebie, a potem jeden z nich powiedział: “Są takie rzeczy, które trzeba zrobić pierwszy raz w życiu". I też wyciągnął rękę. Gest Lecha Wałęsy był właśnie takim gestem.

Co ciekawe, Lech Wałęsa urósł, ale nie politycznie. Gdyby startował w wyborach prezydenckich, pewnie znów przegrałby z kretesem. Jesteśmy świadomi wszystkich jego słabości. A jednak równocześnie - jesteśmy z niego dumni. Spoza tych słabości znów widać jego wielkość. Decyzja, by narazić swoje życie (a wraz z nim - co przecież trudniejsze - życie swoich najbliższych), aby inni mogli żyć godniej, jest zawsze decyzją wielką. Dobrze, że ta wielkość mogła w tych dniach promieniować także z innych bohaterów Sierpnia, szczególnie tych z drugiego i trzeciego planu. Im wszystkim winni jesteśmy wdzięczność. Trochę żal, że nie mieli dostatecznego udziału w święcie ci, którzy dziś pracują w stoczni. Im także jesteśmy coś winni. Co? Może tylko - i aż - pamięć o tym, że przecież istnieją. I że to, co się wtedy wydarzyło, miało być także dla nich...

Świadomość etyczna to właśnie świadomość tego, co komu jesteśmy winni. Mamy pewne zobowiązania z przeszłości, mamy zobowiązania dnia dzisiejszego, mamy też zobowiązania wobec tych, którzy przyjdą po nas. “Nie każde »my«, nie każde »razem« jest solidarnością - pisał w 1980 r. ks. Tischner. - Wspólnota solidarności różni się od wielu innych wspólnot tym, że w niej pierwsze jest »dla niego«, a »my« przychodzi potem. Najpierw jest ranny i jego krzyk. Potem odzywa się sumienie, które potrafi słyszeć i rozumieć ten krzyk. Dopiero stąd rośnie wspólnota".

Etos “Solidarności" budził sumienia. Nie był etosem uszczęśliwiania ludzi, lecz powiązał pragnienie wolności z odpowiedzialnością - za siebie, za innych i za dobro wspólne. A jednak kiedy etos ten się pojawił, poczuliśmy się szczęśliwi. Oto nareszcie nasze życie będzie należeć do nas. Oto nareszcie nie trzeba będzie kłamać. Oto nareszcie ofiary nie będą daremne, a praca przestanie być pracą bez sensu. Były rozmaite nadzieje, większe i mniejsze. Wiele się nie spełniło, wiele się spełnić nie mogło. A jednak etos “Solidarności" powoli zmieniał - i zmienia, choć czasem w to nie wierzymy - naszą rzeczywistość. O tym także mieliśmy okazję w tych dniach sobie przypomnieć.

Pozwolę sobie na jedno przybliżenie. Lech Wałęsa spotkał się w Gdańsku z grupą młodych ludzi urodzonych 31 sierpnia 1980 r. Prasę obiegły liczne zdjęcia z tego spotkania. Na jednym z nich wszyscy uczestnicy stoją ze wzniesionymi w górę dłońmi, pokazując palcami znak zwycięstwa. Na pierwszym planie, tuż obok byłego prezydenta, stoi dziewczyna z zespołem Downa. Ona także z uśmiechem robi “wiktorię".

Od siedemnastu lat jestem związany z ludźmi, których nazywamy (niezbyt zręcznie) upośledzonymi umysłowo. Kiedy zobaczyłem to zdjęcie, poczułem nagły przypływ wzruszenia. Dla moich przyjaciół - downów, porażeńców, autystyków i innych - rewolucja “Solidarności" oznaczała najdosłowniej początek życia. Opozycja i wolne związki zawodowe wychodziły z podziemia. Oni - w jakiś czas później - mogli wyjść z nieistnienia. Dla nich w ciągu ostatnich 25 lat zmieniło się naprawdę wszystko, na “górze" i na “dole": od miejsca w państwie i w społecznej świadomości do relacji z najbliższymi. Przedtem zamykani w domach, chowani przed światem, dziś bywają dumą swoich rodziców i przyjaciół. Jako społeczeństwu daleko nam jeszcze w tej dziedzinie do ideału, ale zmiany są ogromne. Warto wiedzieć, że także takie są owoce sierpniowej rewolucji.

Świadomość, co komu jesteśmy winni, stawia przed nami również problem zdrady. Co byłoby zdradą etosu “Solidarności"? Po pierwsze, ucieczka z pola odpowiedzialności. To oczywiste. Po drugie, zdradą byłby wybór takich form odpowiedzialności, które godziłyby w godność drugiego człowieka. Musimy uparcie o tym przypominać: poniewieranie cudzej godności nigdy nie prowadzi do uzdrowienia społeczeństwa. I wreszcie po trzecie, zdradą byłoby również zawężanie pola naszej odpowiedzialności. To ostatnie, myślę, dotarło w tych dniach do naszej świadomości szczególnie mocno. Usłyszeć i zrozumieć krzyk... Nikt chyba nie wyraził tego lepiej niż Marek Edelman: “Na zakończenie wspaniałego, optymistycznego święta »Solidarności« chcę powiedzieć, że najważniejsze jest życie. A kiedy jest życie - najważniejsza jest wolność. A wolność nie istnieje bez demokracji. (...) Rocznica, którą dziś obchodzimy, jest wielką nadzieją dla ludzi uciskanych, zniewolonych. Przyjechali do nas po solidarność z Białorusi, Chin, Kazachstanu, Armenii, Kirgistanu, Azerbejdżanu... Jesteśmy ich nadzieją. Nie łudźmy się! Człowiek nie jest aniołem, a do pokojowej rewolucji potrzebne są dwie strony. Wiem, że jeszcze dużo krwi popłynie, zanim idee »Solidarności« i przyjaźni ogarną cały świat. Jest naszym obowiązkiem wszystkie te ruchy wspomagać. Samo powoływanie się na prawa człowieka nie ustanowi sprawiedliwości".

W takich chwilach czujemy powiew wiatru, który “zmienia oblicze ziemi". Nasze wybory powinny być na miarę tego wiatru. Wtedy naprawdę nie będziemy musieli już nigdy “przepraszać za »Solidarność«".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2005