Odroczona sprawiedliwość

Trzy dekady temu w Salwadorze sześciu jezuitów oddało życie za głoszone ideały. Dziś sprawa tamtej zbrodni wraca.
z Barcelony

21.09.2020

Czyta się kilka minut

Mural poświęcony zabitym pracownikom jezuickiego Uniwersytetu Ameryki Środkowej w 1989 r. San Salvador, 11 września 2020 r. / RODRIGO SURA / EFE / FORUM
Mural poświęcony zabitym pracownikom jezuickiego Uniwersytetu Ameryki Środkowej w 1989 r. San Salvador, 11 września 2020 r. / RODRIGO SURA / EFE / FORUM

Wrzesień 2020 r., Hiszpania. Salwadorczyk Inocente Orlando Montano zostaje uznany przez sąd w Madrycie winnym śmierci hiszpańskich jezuitów. To on, wtedy wiceminister bezpieczeństwa publicznego, razem z innymi członkami Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych miał w listopadzie 1989 r. wydać rozkaz przeprowadzenia egzekucji na ojcu Ignaciu Ellacuríi, rektorze Uniwersytetu Ameryki Środkowej. Wykonujący polecenie dostali jasne instrukcje: zlikwidować cel i nie pozostawić świadków.

Przed sądem 77-letni Montano zasiadł sam – na wózku inwalidzkim, z twarzą częściowo przykrytą maseczką chirurgiczną. Ze spokojem wysłuchał wyroku: 26 lat, 8 miesięcy i jeden dzień za każdą ofiarę, w sumie 133 lata.

– To bardzo ważne dla rodzin tych osób, czekały na to 31 lat – mówi Oscar Pérez, prezes fundacji Comunicándonos, który od lat angażuje się w odkrywanie prawdy o zbrodniach z czasu wojny domowej. Ta sprawa jest jednak dla niego wyjątkowo osobista, sam kiedyś chciał zostać jezuitą: – Wyobraź sobie, że pozostali odpowiedzialni za tę zbrodnię wciąż żyją w Salwadorze, który nie zgodził się na ich ekstradycję.

Zwycięstwo albo śmierć

16 listopada 1989 r., Salwador. Jezuita Ignacio Martín-Baró dzwoni do swojej rodziny w Hiszpanii. Przekonuje, że wszystko u niego w porządku. Chyba chce ich uspokoić. Później pozwala swojej siostrze, Alicii, posłuchać przez telefon toczącej się niedaleko wymiany ognia. Salwador ogarnięty jest wojną domową: z rządem walczą lewicowi rebelianci, Front Wyzwolenia Narodowego im. Farabunda Martíego (FMLN).

O ostatniej rozmowie z Ignaciem po latach powie brytyjskiemu magazynowi „The Guardian” brat księdza, Carlos. Doszukuje się w tym geście pożegnania – wierzy, że brat zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, już gdy odwiedzał rodzinę w Hiszpanii.

I rzeczywiście, kilka godzin po ich rozmowie 40 uzbrojonych mężczyzn pojawia się na terenie uniwersytetu, budzi grupę jezuitów i wyciąga ich z pokojów na patio. Każą im położyć się twarzami do ziemi, oddają strzały. Oprócz Ignacia Martína-Baró giną rektor (a równocześnie osoba, w którą wymierzony był zamach) Ignacio Ellacuría, Segundo Montes, Amando López, Juan Ramón Moreno i Joaquin López y López. Wszyscy oprócz ostatniego są obywatelami Hiszpanii. Po chwili w sąsiadującym pokoju zamordowane zostają też dwie kobiety, kucharka Julia Elba Ramos i jej nastoletnia córka Celina. Zabójcy strzelają z karabinów ­AK-47, a na miejscu zbrodni zostawiają napis „FMLN zlikwidował wrogich szpiegów. Zwycięstwo albo śmierć. FMLN” – te dwa elementy mają sugerować, że za aktem stoi nie rządowa armia, lecz lewicowi rebelianci.

Strzały słyszy José María Tojeira, również jezuita i pracownik uniwersytetu. Jego mieszkanie jest oddalone od miejsca zbrodni o jakieś czterdzieści metrów. W zeznaniach w 2020 r. mówi, że już w poranek po morderstwie było dla niego jasne, kto tak naprawdę ponosi odpowiedzialność za śmierć jezuitów: „Obok budynku wojskowego wywiadu, w trakcie godziny policyjnej dochodzi do dwudziestominutowej strzelaniny i wojsko się nie pojawia”.

Tego samego dnia, 16 listopada, Tojeira mówi o swoich podejrzeniach ówczesnemu prezydentowi Salwadoru, Alfredowi Cristianiemu. Ten przekonuje go, że sprawa zostanie wyjaśniona.

Ściąć mu głowę

– Kto nie jest z nami, ten musi być przeciwko nam – podsumowuje strategię wojskowego reżimu Oscar Pérez. Sam o sobie mówi hijo de la guerra, dziecko wojny. Pamięta, jak podzielone w tamtych czasach było społeczeństwo Salwadoru. Wydaje mu się, że jezuici chcieli tę dzielącą naród ranę zasklepić. Szczególnie Ellacuría znany był ze swoich dążeń do mediacji. Na jednym z archiwalnych nagrań mówi: „Nie chcemy wojny, która będzie trwała cztery, pięć lat, bo po tych latach będziemy w agonii, będziemy martwi”.

– Ellacuría nigdy nie zbliżał się do żadnej ze stron konfliktu. Wielokrotnie bronił prawomocności rządu, jak i głośno mówił o potrzebie przeprowadzenia szerokich reform – mówi mi Francisco Javier Gómez Díez z uniwersytetu Francisco de Vitoria w Madrycie. – Nazywanie go marksistą miało go zdyskredytować.

Jezuitów związanych z teologią wyzwolenia oskarżano o współpracę z rebeliantami, a wymierzona w nich agresja przyjmowała różne formy: księża dostawali pogróżki, byli poddawani rewizjom i aresztowaniom, w końcu stawali się ofiarami zamachów. Już w 1980 r. z rąk wojska zginął abp Óscar Romero. Szczególnie ci, którzy głośno mówili o naruszaniu przez rząd praw człowieka, płacili wysoką cenę. Trwała też propaganda w państwowych mediach – na kilka dni przed morderstwem jezuitów w rządowym radiu Cuscatlán (nad którym kontrolę sprawował skazany niedawno Montano) można było usłyszeć: „Ellacuría to rebeliant. Ściąć mu głowę!”, a wiceprezydent Merino przyznał, że jezuita zatruwa umysły młodych Salwadorczyków.

„Sugerowałem mu, żeby może przeczekał kilka dni – wspomina w 2020 r. José María Tojeira. – Ale Ellacuría, który odbierał nagrodę w Hiszpanii, chciał wracać – czuł, że w tym trudnym czasie tym bardziej przyda się w kraju. Podobno sam prezydent zaprosił go, by uczestniczył w dochodzeniu dotyczącym masakry w siedzibie związku zawodowego Fenastras, w której zginęło 10 osób”.

Na miejscu na Ellacuríę czekało jednak przeszukanie przez wojskowych. Żołnierze nie byli zainteresowani całym kampusem – spisali jedynie nazwiska osób mieszkających z rektorem. José María Tojeira przyznaje w swoim zeznaniu, że zrozumiał cel tej wizyty dopiero po śmierci przyjaciela: „Chcieli sprawdzić, czy już jest”.

Czternaście miesięcy

Wojskowym nie udaje się długo utrzymać wersji o udziale lewicowych rebeliantów. 20 listopada prezydent Cristiani powtarza hiszpańskiemu dziennikowi „Lavanguardia” to, co powiedział już raz Tojeirze: „Siły zbrojne nie wykluczają i są świadome, że mordercy jezuitów mogli być członkami armii, ale naczelne dowództwo jest gotowe dojść do sedna tej sprawy i ukarać winnych”. Międzynarodowa presja – również ze strony Stanów Zjednoczonych, które do tej pory wspierały i finansowały siły rządowe w wojnie – nie ustaje i w końcu przed sądem w Salwadorze zostaje postawionych dziewięciu żołnierzy z batalionu Atlácatl, którzy tamtej nocy oddali strzały. Tylko dwóch z nich – porucznik Yusshy René Mendoza i pułkownik Guillermo Benavides – usłyszy wyrok 30 lat więzienia. Cały proces przez wielu nazywany jest farsą, stworzoną po to, żeby niczego tak naprawdę nie dowieść.

– Do odpowiedzialności pociągnięto wyłącznie autores materiales, czyli tych, którzy pociągnęli za spust – tłumaczy Pérez.

I chociaż raport salwadorskiej Komisji Prawdy zawiera nazwiska wysoko postawionych wojskowych, którzy na spotkaniu dzień przed zabójstwem wydali rozkaz zlikwidowania jezuity, niewiele to zmienia. Raport wychodzi na światło dzienne 15 marca 1993 r., a tydzień później w kraju zostaje już wprowadzona amnestia na przestępstwa popełnione w trakcie wojny. Mendoza i Benavides po 14 miesiącach wychodzą, a o ich zwierzchników sąd nie upomni się przez kolejne 30 lat.

– Dlatego tak ważny i symboliczny jest proces, który właśnie zakończył się w Hiszpanii – przekonuje Pérez. – W końcu powiedziano głośno i oficjalnie to, o czym już przecież od tak dawna wiedzieliśmy.

Pozostali

W 2020 r. w hiszpańskim sądzie zeznawał m.in. René Mendoza, który z jednego z oskarżonych zamienił się w kluczowego świadka. To on potwierdził, że rozkaz wyszedł z góry i nie można było mówić o samowolce pułkownika Benavidesa. Założył też, że o decyzji wojskowych wiedział prezydent Cristiani. „Jeśli nie było odwołania rozkazu, to dlatego, że prezydent musiał go zatwierdzić” – zeznawał w Madrycie.

W trakcie procesu poruszony został problem ingerencji w dochodzenie, również ze strony funkcjonariuszy USA. Jedyni naoczni świadkowie zbrodni, Jorge i Lucía Cerna, zeznali, że po ucieczce do USA przez kilka dni byli przesłuchiwani przez FBI. „Chcieli, żebyśmy zaprzeczyli temu, co widzieliśmy” – mówił Jorge.

W Madrycie na ławie oskarżonych brakowało innych członków la Tandony, elitarnej grupy trzymających władzę wojskowych. Tylko w przypadku Inocentego Orlanda Montano, który przebywał w USA, możliwa była ekstradycja. Do tego w ustanowieniu wyroku wzięto pod uwagę jedynie pięć z ośmiu ofiar z 16 listopada – chociaż Montano uznano winnym wszystkich morderstw, sąd mógł go skazać jedynie za te dokonane na obywatelach Hiszpanii. Sam Montano do samego końca utrzymywał, że jest niewinny, a o planowanym morderstwie nic nie wiedział, przekonywał nawet o swojej religijności.

– Wyrok z Hiszpanii może wywrzeć presję, by autores intelectuales ukarano również tutaj – ma nadzieję Pérez. W 2016 r. decyzja o amnestii sprzed lat została w Salwadorze uznana za niekonstytucyjną, ale za kratki jak na razie trafił jedynie wcześniej skazany pułkownik Benavides, nazywany przez niektórych „kozłem ofiarnym”.

– Mówi się tutaj, że wczorajsza bezkarność przekłada się na tę dzisiejszą – konkluduje Pérez. – Rozprawienie się z przeszłością jest potrzebne do tego, by aparat państwa działał skutecznie. Mam wrażenie, że jako społeczeństwo jesteśmy już bardziej świadomi i gotowi na rozliczenie wojennych zbrodni. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2020