Odliczanie pierwiosnka

Rozpoczyna się krótki sezon ptasiego koncertowania.

17.04.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Do van Dijck / CORBIS
/ Fot. Do van Dijck / CORBIS

19 III: DOLINA NARWII. Niewielki mostek nad kanałem. To nie jest słoneczny Langlois jak z van Gogha, tylko betonowa kładka z pordzewiałą poręczą. Podlasie w kolorze błota i deszczu. W przenikliwy wiosenny dzień. Mostek, osłonięty trochę przez rosochate wierzby, to nasz punkt obserwacyjny. Na polach, jak okiem sięgnąć, pasą się gęsi. Zgrabiała ręka cierpliwie prowadzi oko lunety od sylwetki do sylwetki.

Większość pochylona skubie z zapałem pędy oziminy. Inne wyciągają czujnie szyje. Zawsze ktoś czuwa. Stado zgodnie przesuwa się w lewo. W pierwszych rzędach można studiować skróty ciała. Kupry, boki, skrzydła. Profile, półprofile. Ale gęsi na dalszych planach zlewają się już w jednolitą brązową masę. Głowa, którą przypisałem do któregoś tułowia, postanawia się nagle przemieścić w przeciwnym kierunku. Z tłumu jak peryskopy wysuwają się szyje.

Podjeżdża facet na łomżyńskich numerach, wysiada z samochodu i idzie w naszą stronę. Zahipnotyzował go widok trzech wycelowanych w pole lunet. A może się niepokoi, że mierzymy jego ziemię. Gęsi jak na komendę podnoszą głowy, kilka już zrywa się do lotu. Po chwili strachem zaraża się całe stado. Ogłuszający łopot skrzydeł i jazgot przerażonych głosów. W powietrzu pewnie dziesięć tysięcy ptaków. W nocy przyśni mi się to gęganie.

25 III: PORTLAND, Stany Zjednoczone. Bernie Sanders walczy o nominację Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich. Podczas wiecu na jego mównicy przysiada mały ptak. Sanders uśmiecha się, kiwa z niedowierzaniem głową, a tłum wiwatuje. Stworzenie jest zaniepokojone rykiem z tysięcy gardeł, ale odlatuje dopiero po dwudziestu sekundach. Sanders komentuje: „Wydaje mi się, że to było symboliczne. Może ten ptaszek nie wyglądał, ale był gołębicą proszącą nas o pokój na świecie. Nigdy więcej wojen!”. Zaglądam na amerykańskie strony. Podobno to była samica dziwoni ogrodowej.

Donald Trump, który bije się o nominację na kandydata Republikanów, parę miesięcy temu zgodził się zapozować z państwowym godłem, bielikiem amerykańskim, na okładkę „Time’a”. Zdjęcia na stojąco nie wychodziły za dobrze – ptak był niespokojny i wyrywał się z rękawicy. Przeczesał nawet skrzydłem blond czuprynę miliardera. W końcu pozwolił zrobić kilka ujęć. Gorzej poszło przy biurku. Trump rozsiadł się w fotelu, zmarszczył brew i przez moment wyglądał władczo. Ale kiedy sięgnął po jakiś przedmiot tuż koło nogi ptaka, bielik postraszył go swoim potężnym dziobem. Miliarder rzucił się w bok, a twarz skurczyła mu się w dość zabawnym grymasie strachu.

25 III: GDYNIA. Jest ciepła noc, ale od zatoki wieje chłodem. Betonowe wypłaszczenie, jakieś dwa metry poniżej bulwaru, tylko nieznacznie ponad przybrzeżną płycizną. Ślisko. Idziemy w ciemności, tu nie dociera światło ulicznych latarni. Gdzieś na falach kołysze się świstun, którego kwakanie przypomina piski gumowej zabawki. I nagle z ciemności wypływa do nas fosforyzujący biały punkt. Samotny łabędź. Dostojny i milczący. „Książę” – mówi D. z zachwytem. Łabędź obraca się bokiem i obserwuje. Większość ptaków ma oczy z boku głowy, a nie umieszczone frontalnie jak ludzie, dlatego przyglądają się nam ustawione profilem. Słabo widzą to, co znajduje się przed nimi.

Łabędź jest taki czysty i piękny. Zeus pod postacią tego niewinnego ptaka posiadł Ledę, żonę króla Sparty Tyndareosa. Wizja zbliżenia między łabędziem i kobietą bardzo działała na wyobraźnię artystów. Całkiem niewinnie odmalował sytuację Leonardo da Vinci. Łabędź otacza skrzydłem uśmiechniętą lekko Ledę. Ale już Rubens, wzorujący się na płótnie Michała Anioła, przedstawił akt bardzo dosłownie. Ptak między pulchnymi nogami wyciąga szyję do nagiej piersi królowej. Temat podejmowali również choćby Tintoretto czy Salvador Dali. Najdalej w obscenie posunął się chyba François Boucher.

31 III: WARSZAWA. Między morelowym a pistacjowym blokiem, tuż koło kasztanowca, leży sztywne ciało. Świeżo zdekapitowany kwiczoł. Oderwana głowa z dramatycznie otwartym dziobem leży parę metrów dalej. W tej okolicy głównym podejrzanym jest krogulec. Poszlaki to walające się po miejscu zbrodni miękkie pióra z brzucha ofiary. Wyskubane, a nie wygryzione. Sprawcą nie był więc ssak – kuna czy kot.

Korpus bez głowy wygląda groteskowo. Wypięta pierś z rdzawym nalotem, drobne brązowe plamki. Z tej strony prawie nie widać krwi. Ale nie obracam trupa na brzuch, staruszka z jamnikiem przygląda mi się wystarczająco podejrzliwie. Wyobrażam sobie, jak krogulec przygwoździł ofiarę do ziemi i siedział na niej z uniesionymi skrzydłami, jakby napawał się swoim zwycięstwem. Jest już po południu, wszędzie kręcą się ludzie. Denat leży tu pewnie od rana, krogulec musiał mieć dużo czasu i spokoju, by tak dokładnie oczyścić ciało z piór.

5 IV: WARSZAWA. Parę dni słońca i wszystko kwitnie. W parku indygo fiołków i kanarki forsycji. Bieleją drobne kwiatki mirabelek. Ta, którą mijam codziennie, potrzebuje jeszcze dwóch ciepłych dni. Ekspozycja północno-wschodnia, kiedy inne zaczną już gubić listki, ona rozkwitnie najpiękniej. Może nie warto się ścigać w tym konkursie piękności. Na znajomym, żoliborskim podwórku obłędnie pachnie zaróżowiona wiśnia. W jej koronie kotłują się trzmiele, a na chodniku mrówki żwawo szukają sobie zajęcia.

Wieczór. W parku tłumy. Gdzieś trajkocze dzwoniec, tu obok, przy placu zabaw, szpak naśladuje wilgę. Ta fletowa melodia z długimi pauzami to czarny jak smoła samiec kosa. A z wysokiej topoli pierwiosnek odlicza cierpliwie: „cilp-calp, cilp-calp”. Mój pierwszy w tym roku. Rozpoczyna się krótki sezon ptasiego koncertowania. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2016