Od malucha do starszaka

22.05.2023

Czyta się kilka minut

Jest to spostrzeżenie z gatunku tych wybijających myśl człowieczą z ułożonych od dawien dawna torów przyzwyczajeń. Myśl owa ukazuje, że posługiwanie się stereotypami prowadzi wprost na kanapę stojącą tuż obok ciepłego pieca, ku sofie, gdzie czeka pled i leżą miękkie, pachnące, wielkie poduchy, którymi jakże chętnie głuszymy turkot toczącej się rzeczywistości.

Otóż spostrzeżenie to parę dni temu przeskoczyło oślepiającą błyskawicą przez nasze sterane życiem synapsy. A każdy, kto teraz przeczyta grackie streszczenie tej pięknej myśli, przyzna, że niczego lepszego w ostatnich latach w prasie polskiej nie przeczytał.

Każdy z nas, jak tu ponuro siedzimy, używa takich oto weszłych do polszczyzny sformułowań: „Jak z »Misia«”, „jak z ­Barei”, „jak za Peerelu”, „jak za Gomułki”, „za Gierka” i tak dalej, i tak dalej. Wiadomo. Pod tymi słowami, tworzącymi jasny dla każdego przekaz, znajdujemy zawsze to samo – że mamy akurat do czynienia z absurdem, z idiotyzmem, czasem zaś z idiotyczną brzydotą. Tak, absurd, idiotyzm i idiotyczna brzydota to słowa kluczowe, bo Polska Rzeczpospolita Ludowa jawi się nam jako twór absurdalny, idiotyczny i idiotycznie brzydki z wyjątkami. Twór zbudowany przemocą przez czerwonego, przez czerwonego przemocą wymyślony. Popatrzmy na te słuszne w każdym calu refleksje. Mogłyby one natychmiast, bez skrótów i przeróbek dowolnego pisowskiego pisarza, znaleźć się w dowolnym podręczniku polskich doktryn, obsługującym intelektualnie wszystkie polskie grupy wiekowe i umysłowe, tzn. od maluchów, poprzez średniaków, do jakże zasłużonych starszaków. Trzeba tu koniecznie dodać, iż fundamentem wszystkich tych doktryn jest niepodważalne założenie, że Polak był w tym brzydkim i absurdalnym dziele wyłącznie ofiarą. Był niewinny. Przeszedł on przed dekady peerelowizny ubrany na biało, trzymając w lewej ręce lilię, w prawej zaś tom pt. „Myśli nowoczesnego ­Polaka” autorstwa Romana Dmowskiego. Bądź jakąś inną książkę z tego gatunku, słusznie rozprawiającą się z bolszewizmem i obcymi miazmatami. A więc to obca doktryna, narzucona siłą przez obcych – zamieniła ojczyznę naszą na pół wieku w kraj absurdu, groteski i brzydkich krajobrazów. Każde dziecko w Polsce to wie, a jak nie wie, to ma wiedzieć, a jak nie chce wiedzieć, to niech sobie takie dziecko wyjedzie, najlepiej do Izraela.

A więc – utrwalmy sobie: absurd, nonsens, groteska i brzydki krajobraz. To Peerel. Ale Peerelu – popatrzmy – już nie ma. Dla jednych od ponad trzech dekad, dla innych od niedawna, odkąd krajem włada niepodzielnie Jarosław Kaczyński. Nie ma Peerelu i już. Nie ma też ani obcych, ani czerwonych, znakomita bowiem ich większość albo umarła, albo zapisała się do PiS-u. Był na to czas, przez lata – za przeproszeniem – przewartościowań. I oto mimo tych peerelowskich braków, niebycia Gomułki i Gierka, absurd jest szokująco obecny i żywy. Nonsens goni nonsens, a brzydota jest, zdaje się, brzydsza niż dawniej. Wystarczy posłuchać prezydenta, gdy mówi, zwłaszcza o sobie, gdy dzieli się życiowymi mądrościami, można w zdumieniu długo patrzeć na lewitującego premiera albo na dziwacznie definiującego świat Gospodarza, albo na jego ministrów od zagranicy, kultury i od wojny, a zwłaszcza od edukacji. Oni wszyscy są jak z „Misia”? Są żywcem wyjęci z Peerelu? Wydłubani z szerokiego kadru, na którym widać tańczących Władysława Gomułkę i Mieczysława Moczara? Owszem. Ale w takim właśnie patrzeniu tkwi błąd stereotypu. Zasadniczy. Tu i teraz znajdujemy ów błysk reklamowanego na początku spostrzeżenia: do budowy absurdu, nonsensu, do kreacji groteskowych bądź brzydkich krajobrazów nie był potrzebny komunizm ani komunista, ani żaden, broń Boże, obcy. Zawsze wystarczył i wciąż wystarczy, po prostu, zespół składający się z tutejszych, swojskich i szczerych obywateli. Od malucha, poprzez średniaka, do starszaka. Kropka.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023