Oby

Słychać w mediach coraz częstsze ostrzeżenie: tegoroczna kampania wyborcza będzie wyjątkowo brutalna. Nie bardzo wiadomo, czy to memento dla autorów kampanii, żeby się w porę opamiętali, czy raczej tylko dla odbiorców, żeby uzbroili się w dostatecznie wielką dawkę niewrażliwości. Warto również powiedzieć jasno, że samych ostrzegających nie zdaje się to zbytnio martwić. Media bezbarwne nie będą miały odbiorców - przypomniał ostatnio jeden z radiowych szefów. A ktoś z dziennikarzy wyjątkowo często goszczących na łamach ("Tygodnika" nie wyłączając), na ekranach i w głośnikach, uspokajał, że "insynuacje są normalnym zjawiskiem w demokracji" (cytuję z pamięci). Pozostaje więc tylko - bodaj dla nielicznych - myślenie życzeniowe. Oby...

23.02.2010

Czyta się kilka minut

Tak właśnie myślę i  życzę - sobie i nam. Oby nie było tak w Polsce, oby nie było tak w "Tygodniku". To nie jest żaden argument, że tak bywa ani że tak być powinno, jeśli nie ma być nudno. Ani tym bardziej że inaczej się nie da, dlatego właśnie, że chodzi o wartości, a nie o byle zabawki. Brutalność kampanii to nie jest kwestia wagi argumentów, lecz jakości, poziomu, miary rzeczy. Granica między tym, po co sięgamy, i tym, do czego nie uciekniemy się w żadnym wypadku, pozostaje granicą, o cokolwiek sprawa by się toczyła. Tak samo jak wszelkie wyznawanie wartości musi pozostać poza takimi sferami emocji jak pogarda czy nienawiść - po prostu dlatego, że inaczej samo sobie zaprzeczy.

Tym bardziej więc nie wchodzi tu w grę jako argument obawa "bezbarwności", pod którym to terminem gotowiśmy obawiać się tak brzydkich rzeczy jak poprawność polityczna i brak zaangażowania. Zbyt często przestaje nas już ratować to zwyczajne poczucie smaku, które jako oczywiste traktuje choćby regułę milczenia na temat plotki z życia intymnego naszego przeciwnika, i nie pozwoli wpaść na pomysł, by ubarwić program gościem, który właśnie skazany został za przestępstwo obyczajowe i tym samym traci status poważnego polityka. A to się niestety zdarzyło ostatnio paru najpoważniejszym dziennikarzom...

W Polsce mamy jeszcze inne argumenty, by nie chcieć kampanii brutalnej. Najpoważniejszymi są dwa wielkie dary Kościoła, których oczekujemy: beatyfikacja Księdza Jerzego i beatyfikacja Jana Pawła II. Jak można wyobrazić sobie uczciwe przeżywanie obu tych wydarzeń równocześnie z tamtymi zapowiadanymi awanturami?

I wreszcie pro domo sua: nadchodzący marzec to będzie jubileusz pisma, w którym przepracowałam kilkadziesiąt lat, a dotąd piszę. Jak uchronić bodaj tę małą przestrzeń dobra i pamięci? A przecież trzeba.

PS Panu Andrzejowi Łukosiewiczowi z Katowic dziękuję bardzo za list i gazetki parafialne z kościoła w Katowicach-Wełnowcu. Szczególnie podobały mi się wszystkie redakcyjne pomysły umacniania wspólnoty parafialnej, także przez kronikarskie notatki z życia parafii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2010