Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak właśnie myślę i życzę - sobie i nam. Oby nie było tak w Polsce, oby nie było tak w "Tygodniku". To nie jest żaden argument, że tak bywa ani że tak być powinno, jeśli nie ma być nudno. Ani tym bardziej że inaczej się nie da, dlatego właśnie, że chodzi o wartości, a nie o byle zabawki. Brutalność kampanii to nie jest kwestia wagi argumentów, lecz jakości, poziomu, miary rzeczy. Granica między tym, po co sięgamy, i tym, do czego nie uciekniemy się w żadnym wypadku, pozostaje granicą, o cokolwiek sprawa by się toczyła. Tak samo jak wszelkie wyznawanie wartości musi pozostać poza takimi sferami emocji jak pogarda czy nienawiść - po prostu dlatego, że inaczej samo sobie zaprzeczy.
Tym bardziej więc nie wchodzi tu w grę jako argument obawa "bezbarwności", pod którym to terminem gotowiśmy obawiać się tak brzydkich rzeczy jak poprawność polityczna i brak zaangażowania. Zbyt często przestaje nas już ratować to zwyczajne poczucie smaku, które jako oczywiste traktuje choćby regułę milczenia na temat plotki z życia intymnego naszego przeciwnika, i nie pozwoli wpaść na pomysł, by ubarwić program gościem, który właśnie skazany został za przestępstwo obyczajowe i tym samym traci status poważnego polityka. A to się niestety zdarzyło ostatnio paru najpoważniejszym dziennikarzom...
W Polsce mamy jeszcze inne argumenty, by nie chcieć kampanii brutalnej. Najpoważniejszymi są dwa wielkie dary Kościoła, których oczekujemy: beatyfikacja Księdza Jerzego i beatyfikacja Jana Pawła II. Jak można wyobrazić sobie uczciwe przeżywanie obu tych wydarzeń równocześnie z tamtymi zapowiadanymi awanturami?
I wreszcie pro domo sua: nadchodzący marzec to będzie jubileusz pisma, w którym przepracowałam kilkadziesiąt lat, a dotąd piszę. Jak uchronić bodaj tę małą przestrzeń dobra i pamięci? A przecież trzeba.
PS Panu Andrzejowi Łukosiewiczowi z Katowic dziękuję bardzo za list i gazetki parafialne z kościoła w Katowicach-Wełnowcu. Szczególnie podobały mi się wszystkie redakcyjne pomysły umacniania wspólnoty parafialnej, także przez kronikarskie notatki z życia parafii.