O, wódo!

Wszelkie próby pogłębienia jurydycznej sfery zjawisk związanych z wódką, zwłaszcza w dorzeczach tutejszych, należy uznać za zamawianie i nader przykre gusła, bądź za gesty puste i po nic.

04.01.2014

Czyta się kilka minut

To gwałtowne ruchy – nie ukrywajmy tego – na noworocznym kacu. Słowem: te wszystkie deklaracje i groźby są silnie nieszczere, bo wygłaszane przez zawziętych uczestników alkoholowych procesów produkcyjnych, handlowych i spożywczych – przez ludzi, których świat Zachodu od dawna uważa za najwybitniejszych znawców detalu przemiany materii po wypiciu. Każdy element wspomnianych tu sfer jest obarczony prastarą tradycją, łączącą naród w nierozerwalną jedność, w orzech, którego żadne siły nie rozłupały i nie rozłupią. Złudzenie, że rozłupią, jest dowodem krótkowzroczności i zdziecinnienia wszelkich inicjatorów. Popatrzmy, iluż z nich przez wieki poległo na trzech wielkich frontach polskiego chlania i tegoż obyczajowości.

Po pierwsze, bimber. Zdawałoby się, że bimbrownictwo polskie obumiera. Nic podobnego. Stosunek ludności do samogonu miał i ma tu charakter na poły magiczny, na poły praktyczny. Praktyka to ekonomia i ekologia, znaczy że pijemy tanio i własne, z produktów czystych. Ambitny naród spełnia się w pędzeniu ze wszystkiego, co ma śladową choćby zawartość cukru. Drożdże każdej spiżarni w kraju szarpią się na smyczach, by na dany im sygnał zawzięcie przemieniać. Przemieniać wszystko. Od ziaren zbóż po trociny, od ziemniaka po marmoladę. Magia zaś jest we wszystkim, do czego biorą się Słowianie, czyli od sprzętu zbóż, poprzez tajemnicze czynienie zacieru, destylację ciągłą, po próbkowanie. Kropla każda ma smak inny, dopiero wszystkie razem w szklance tworzą magiczny bukiet łąkowy. Czyś ateusz, czyś dewot – sprzęt, zacier, pary i bukiet pachną wszystkim tak samo. Pięknem i wolnością. To jest zapach, którego nikt sprzed nosa narodowi nie sprzątnie. Choćby skisł i zdziczał z abstynenckiej furii, pozbawiając się samobójczo immunitetu polskiego.

Po drugie, przemyt. Żaden okupant od Saracena, Szweda, Szwaba, Austriaka, Ruskiego, od czarnego do czerwonego, nikt nigdy nie zdławił przepędzania i przemycania. Wiozło się i niosło, wiezie się i nieść się będzie. Czyś mrówa, czyś elegant – wiozłeś, niosłeś i takoż czynić będziesz. Do ostatniej kropli. Dla ciekawości, dla interesu, dla satysfakcji i dla smaku. Nie masz pogranicznika, nie masz paragrafu, który by to ujarzmił, zdławił i zdepolonizował. Czy to zabór, czy PRL, czy Unia – przemyt idzie, bo iść musi, jak naród nasz hardym krokiem ku zbawieniu świata.

Po trzecie wreszcie, dosiadanie na haku. Choćby groził za to stryczek czy ćwiartowanie, choćby do każdej flaszki dołączano wyciąg z kodeksu karnego, choćby Światowid bądź papież błagali na kolanach, czy słota, czy upały, czyś oferma, czyś kapłan milionów, musu jechania po pijanemu nie da się zdławić. Saniami, łyżwą, na rumaku, autem wreszcie – wszystkim, co jeździ czy się ślizga bądź lata. Tłumaczyć to skłonnością do pielgrzymowania, do ciekawości świata, to mało, bo to zagadka, ale i skarb plemienia.

Wniosek jest zatem taki, by zamiast straszyć dożywociem, propagować picie do nieprzytomności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2014