Reklama

Ładowanie...

O trzech takich, co uciekli do Berlina

O trzech takich, co uciekli do Berlina

28.03.2007
Czyta się kilka minut
Ta opowieść brzmi jak scenariusz dobrego filmu sensacyjnego: trójka młodych chłopaków próbuje się przedostać nielegalnie z Czech do Berlina Zachodniego. Reżim komunistycznej NRD wysyła przeciwko nim coraz to nowe jednostki wojska i milicji. Mimo to po miesiącu ucieczka kończy się powodzeniem.
Rok 1980: "Za pokój, za ojczyznę, za socjalizm" /fot. J. Streit
H

Historia wydarzyła się naprawdę: w październiku 1953 r. Jej bohaterami byli bracia Josef i Radek Mašínowie oraz "ten trzeci" - Milan Paumer. W początkowym etapie eskapady brali jeszcze udział ich dwaj koledzy - Václav Švéda i Zbyněk Janata. Wpadli oni jednak w sidła milicji na terenie NRD, zostali przekazani do Czechosłowacji, a następnie zamordowani.

***

Dwaj główni bohaterowie tej historii - można tak śmiało powiedzieć - mieli w genach tradycje walki z totalitaryzmem. Ich ojciec, podpułkownik (pośmiertnie awansowany na generała) Josef Mašín był wybitnym oficerem. Walczył w Legionie Czechosłowackim w Rosji podczas I wojny światowej, a w marcu 1939 r. należał do grupki wojskowych, którzy nie chcieli poddać się Niemcom bez walki. Później Mašín był jednym z tzw. Trzech Króli - przywódców ruchu oporu, którzy przekazywali do Londynu ważne informacje na temat sytuacji w Protektoracie Czech i Moraw, a także organizowali akcje sabotażowe. Został zamordowany przez Niemców w czerwcu 1942 r. Jego niezłomna postawa zyskała mu uznanie nawet wśród hitlerowskich prześladowców.

W liście pożegnalnym do rodziny, który odnaleziono już po wojnie w zakamarkach celi w więzieniu na praskim Pankrácu, Josef Mašín zostawił przesłanie dla swoich dzieci: "Nie chciałem pozwolić na to, byście stali się upokorzonymi niewolnikami, ale chciałem, byście byli wolnymi obywatelami. Pamiętajcie, że obrona wolności swojej ojczyzny i narodu stanowi obowiązek każdego świadomego Czecha. Wy też tak musicie postępować".

***

Synowie nie zlekceważyli testamentu ojca - i tak jak on walczył z nazizmem, tak oni zdecydowali się na nierówną walkę z komunizmem, wprowadzonym na pełną skalę w Czechosłowacji po zamachu stanu w lutym 1948 r. Wraz z grupką kilku znajomych Mašínowie organizowali początkowo małe akcje sabotażowe. Później postanowili stworzyć grupę oporu, na wzór tych z II wojny światowej. Zaczęli szukać sposobów na zdobycie broni, a także pieniędzy, aby finansować działalność grupy. Pierwsza akcja - kradzież karabinów z gmachu muzeum w Poděbradach - zakończyła się tylko połowicznym sukcesem: zdobyczna broń okazała się technicznie niesprawna.

We wrześniu 1951 r. Mašínowie, z zamiarem zdobycia broni, zorganizowali atak na posterunek Służby Bezpieczeństwa w Chlumcu nad Cidliną, a później drugi w Čelakovicach. Miesiąc później Ctirad, starszy z braci, trafił do aresztu wskutek donosu, ale nie za powyższe zdarzenia, lecz za planowanie ucieczki za granicę. W sierpniu 1952 r. skazano go na 2,5 roku więzienia w kopalni uranu. Wyszedł na wolność w maju 1953 r. dzięki amnestii.

Po kilku kolejnych akcjach grupa skupiona wokół Mašínów zdecydowała się na próbę ucieczki z Czechosłowacji. Dwudziestoparoletni chłopcy wierzyli, że opuszczają swój kraj na krótko i niebawem tu wrócą - wraz z armią amerykańską, która wyzwoli Czechosłowację spod komunizmu.

Droga od granicy do Berlina zajęła im 31 dni. Szli w zimnie (w październiku spadł już śnieg), poruszali się przeważnie na piechotę. Przeciwko nim stanęło ponad 20 tys. funkcjonariuszy milicji i wojska. W najważniejszych momentach, gdy znajdowali się o krok od śmierci, Mašínom i Paumerowi sprzyjało szczęście, i w końcu udało im się osiągnąć Berlin Zachodni.

Do Czechosłowacji jednak tak szybko nie wrócili. Zamiast w kraju, walczyli więc z komunizmem w mundurze armii amerykańskiej w Korei. Później z powodzeniem zajęli się biznesem w USA. W 1958 r. czechosłowacka Służba Bezpieczeństwa chciała zorganizować porwanie Josefa Mašina, ostatecznie jednak zrezygnowała z tych planów.

***

Historia Mašinów do dziś budzi kontrowersje wśród Czechów. Dla jednych są bohaterami, którzy walczyli z komunizmem. Za co należą im się wysokie odznaczenia państwowe. Ich przeciwnicy podkreślają, że w trakcie swoich działań Mašínowie zabili sześć osób: dwóch funkcjonariuszy czechosłowackiej Służby Bezpieczeństwa, konwojenta wypłat (należącego do czechosłowackiego ORMO) i trójkę umundurowanych Niemców. Czesi zginęli podczas akcji, które miały zapewnić grupie broń i pieniądze na dalszą działalność. Mašínowie tłumaczą, że we wszystkich przypadkach zabijanie nie było ich celem, lecz znaleźli się wówczas w sytuacji bez wyjścia - albo zginie on, albo ja.

Dla braci Mašínów okres panowania komunizmu w ojczyźnie jeszcze się nie skończył. Do Czech wrócił tylko Paumer. Mašínowie odmawiają przyjazdu. W 2005 r. spotkali się z sympatykami w Bratysławie, a okazją było czeskie wydanie książki opisującej ich historię (napisanej przez córkę Josefa). "Uważamy Czechy za kraj komunistyczny, są tam tacy sami komuniści, jak w latach 50." - tłumaczył stanowisko swoje i brata Josef Mašín. Przeszkadza im, że w parlamencie obecna jest partia komunistyczna, a komuniści i ekskomuniści pełnią funkcje państwowe. O swoich krytykach Mašín mówił: "Ci ludzie nie wiedzą, co tu się działo w latach 50. To była wojna domowa, którą komuniści wypowiedzieli większości narodu czeskiego. Gdyby młodzi ludzie zobaczyli zdjęcia tego, co działo się wówczas na granicach, to wielu z nich z pewnością zmieniłoby zdanie".

***

Mašínowie do dziś nie otrzymali żadnych czeskich odznaczeń, a prezydent Václav Klaus uznaje ich przypadek za kontrowersyjny.

W listopadzie 2006 r., gdy sprawa znów stała się aktualna, Paumer napisał w dzienniku "Lidové Noviny", że nie chciałby dostać odznaczenia od obecnego prezydenta. Wolałby, by wręczył mu je człowiek, który "nie chce odgrodzić przeszłości grubą kreską i nie będzie radzić Czechom, aby rozliczyli się ze swoją historią w taki sposób, że o niej zapomną".

TOMASZ GRABIŃSKI jest dziennikarzem i tłumaczem z czeskiego i słowackiego. W latach 2001-2005 pracował dla działu zagranicznego "Gazety Wyborczej", od 2003 r. współpracownik słowackiego dziennika "SME".

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]