O moich ja

Poranki mam dość jednostajne: budzę się śliczny, z zapałem i nadzieją.

31.05.2011

Czyta się kilka minut

Bez mrocznych pomysłów. W stanie banalnym i poczciwym. Generalnie jestem wyzuty z zamierzeń, ale właśnie ich napływ napręża mi jakąś strunę w grzbiecie. Robi się nieprzyjemnie.

Zanim zrobi się niemiło, pierwsze moje ja, to słodkie i wesołe, każe mi podjąć wyzwanie, jakim jest podróż na wyspy południowe. Wzywa mnie ono do przedziwnych wycieczek, przynosi mi zgoła dziecinne obrazy mnie samego, dajmy na to na tronie tahitańskim. Drugie ja, równie atrakcyjne i nakręcające, jest przedsiębiorcze. Wymyśla mi milionowe biznesy, przynosi poranne wizerunki worów z dolarami i wizje licznych prezesur. Trzecie ja, cudne, podszyte marzeniami, widzi mnie z medalem Świętego Jerzego. Czwarte każe mi patrzeć na siebie jako osobnika młodszego, ale nie tak bardzo głupiego. Piąte ja jest bardzo ciekawe, bowiem usadza mnie w miejscu zajmowanym zwykle przez pilotów, kierowców, motorniczych i operatorów dźwigów. To ja dodaje gazu i wyrywa mnie z fotela. Pan Freud by tego ładniej nie wymyślił. Otóż, to piąte ja wyrywa z fotela po to, by usadowić mnie w ja operującym mikrożyłkę w środku cudzego mózgu. Malutkimi nożyczkami i tytanową pęsetką. To było szóste. Siódme ja jest nie do opisania w piśmie społeczno-katolickim, ale ósme jak najbardziej, bowiem widzę się jako gospodarza pustelni, jak rozdaję buteleczki z wodą żywą. Z cudownego źródełka. Ja ósme to czysta dobroć. Rzecz jasna legendarna. Rozdaję te buteleczki nie z czubka niewygodnego słupa, a z wiklinowego krzesełka, wśród świergotu i pięknych woni. Dziewiąte ja, przedostatnie z tolerowalnych medycznie, z tych mieszczących się w fantazjach umiarkowanie normalnego człowieka, każe mi być sportowcem o nienormalnej pojemności płuc. To ja pędzi na wprost, przez sto metrów zielonego boiska i bum. Gol.

I to by było niemal wszystko, gdyby nie ja dziesiąte. Owo skubane i najgłupsze ja każe mi myśleć i pisać o Kaczyńskim. O Brudzińskim, Błaszczaku, o Kempie i o ich świecie, ich czynach, słowach i myślach. To ja wypycha wszystkie przepiękne ja poprzednie, i zostaje na resztę dnia, pogrąża mnie w znudzeniu do wieczora. Próbuję je przykryć ja tahitańskim. Najlepszym. Potem biznesowym, ja artystycznym i szlachetnym ja pustelniczym. Nawet ja marynarskim, rzadko obecnym. Przykrywam, ale jestem z tym sam. Nikt mi, niestety, nie pomaga, bowiem bliźni nie chcą mego wyobrażenia Tahiti, nikt nie chce barwnych opowieści o dolarach, nikt nie chce oglądać mego mistrzowskiego naprawiania mikrożyłki, nikomu w głowie moje liczne osiągi, wyobrażenia moich ja profesur, ani mych wziętych z piskiem mistrzowsko wiraży. To ja chodzi ze mną po mieście, siedzi ze mną w kawiarni, łapie mnie i zanudza, zasmuca i gniewa. To ja mękoli i biadoli, załzawia i ogranicza. To ja jest tak przewidywalne, łatwe, oczywiste i poprawnie plemienne, że mam ochotę samokopnąć siebie samego w myślące czółko.

Chciałbym to ja wywrócić lub uderzyć, wepchnąć pod auto, zepchnąć ze schodka, kupić młotek i nabić nim temu ja guza. Chciałbym spotkać łobuza, oddać mu komórkę i portfelik i dodać to ja nadgłupie i jałowe, te formułki, te spostrzeżenia spostrzeżone po tysiąckroć, po stokroć wypowiedziane. Wszystko to oddałbym łobuzowi, by nie musieć czekać do następnego ranka, na tę piękną chwilę, gdy te inne ja na sekundę przemykają przez rozum mój, skołatany dobą z ja najgłupszym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2011