O czekaniu Boga

Bóg czeka cierpliwie, ażebym wreszcie zgodziła się go kochać - pisze Simone Weil. - Bóg czeka jak żebrak, który stoi w milczeniu i bez ruchu przed kimś, kto może dać mu kawałek chleba. Czas jest tym czekaniem. Czas to czekanie Boga, który żebrze o naszą miłość. Bóg jest niezmąconym niczym oczekiwaniem.

04.12.2005

Czyta się kilka minut

Ważni, zasiadający w stallach i sektorach dla VIP-ów, nie muszą czekać. Bywa, że z upodobaniem celebrują swoją wyróżnioną pozycję. Chcą, żeby ich rozpoznawano i nazywano “ekspertami". A z drugiej strony - długie kolejki odesłanych późnym popołudniem, zmęczonych i szarych petentów pokornie pytających, czy jutro będzie jeszcze można przyjść; znany już na pamięć plakat reklamowy na ścianie poczekalni, dokładnie wymierzona czekaniem powierzchnia podłogi: dwanaście kroków na długość, sześć na szerokość... Nie jestem VIP-em, muszę czekać. Pewnie za drzwiami nagle urosnę, kiedy będę z triumfem opowiadać, że wreszcie udało mi się pomyślnie załatwić tak ważną dla mnie sprawę, ale przed drzwiami się jakoś kurczę, pochylam i jak długo dają mi na odchodnym nadzieję, powtarzam coraz ciszej: “Dobrze, poczekam".

Skurczył się Bóg aż do dziecka i do chleba. Skurczył się aż do chleba Bóg i o żebraczym chlebie koczuje w wymiarze ludzkiego czasu. Nie triumfuje, że udało mu się zawładnąć moim życiem, czeka... Udaje mi się trzymać Go za drzwiami, nawet o zmierzchu nie zapraszam szerokim gestem, chociaż nie wykluczam, że jutro zmieści się wśród wielu innych interesantów. Nie wykluczam spotkania, zostawiam Bogu nadzieję, że jego czekanie nie okaże się całkiem bezowocne. Jak VIP-łaskawca oczekuję gratyfikacji za wypełnianie religijnych praktyk.

Niepojęta jest pokora czekającego Boga... Ludzie tak wielcy, a Bóg tak mały! Oni tak ważni, że aż strach pomyśleć, a On zajmuje wciąż to samo miejsce w poczekalni o odrapanych z miłości ścianach. Niedoceniany i niepróbujący się narzucać. Jutro będzie znów tu, gdzie był wczoraj. Poczekalnia ma wymiary mojego życia: dwadzieścia pięć lat młodości to długość, jakieś czterdzieści lat wieku dojrzałego to szerokość, trudno powiedzieć, ile lat podeszłego wieku, ale jeśli to wysokość, czy starczy jej do wieczności? Bo przecież mój czas się skończy i mogę nie urosnąć, nie dorosnąć do pokory czekającego Boga...

A Bóg czeka aż do wieczora. Do zmierzchu naszego życia czeka Bóg i nie wyrzuca nam, że przez cały dzień ignorowaliśmy jego obecność, kiedy u kresu naszego czasu przychodzimy zawstydzeni i zaniepokojeni, deklarując nieco bezczelnie, że gotowi jesteśmy poświęcić Mu całe życie, z którego niewiele nam już zostało. “Przystępny byłem dla tych, co o mnie nie dbali" (Iz 65, 1). Bóg jak szary petent, niezrażony ludzką arogancją, nie próbuje wyważać drzwi. Ani cienia irytacji. Jakby zawstydzony tym, że musi czekać, ale nie podaje wizytówki. Jakby wtopiony czekaniem w naszą codzienność, a przecież to On wyznaczy dzień ostatni. Znosi naszą obojętność Dawca Wszelkich Łask i pokornie czeka, aż z łaski swojej porzucimy bodaj na chwilę czas dla wieczności, wymierność dla bezmierności. Wszechwiedzący i jakby naiwny, Wszechmogący, a taki bezradny. Niepojęta jest bezradność czekającego Boga...

Adwent Boga zdaje się nie mieć końca. “Mówiłem: »Oto jestem, jestem!« do narodu, który nie wzywał mego imienia" (Iz 65, 1). Właściwie to wszystko wskazuje na to, że mógłby już odejść. Ludzkie pytanie: “Jak długo można jeszcze czekać?" - usprawiedliwia rezygnację. Bóg nie zna takich pytań, bo dla Niego nie istnieje wymiar długości czasu. Czekanie Boga to ukłon wieczności w kierunku czasu, to zderzenie się naszych granic sensowności czekania z sensem Bożego czekania, które nie ma w sobie nic z wyrachowania, nic z ludzkiego rozsądku, nic z obliczania szans. Gdyby Bóg nie był poza czasem, moglibyśmy powiedzieć, że czas traci, ryzykując, że nigdy się nas nie doczeka. Czekanie Boga nie jest nastawione na skuteczność. I całe szczęście! Niepojęta jest logika czekającego Boga...

Jak bardzo trzeba kochać, żeby znosić fanaberie ludzi! Kochać za nic, a raczej mimo wszystko, kochać nie będąc kochanym i czekać nie będąc oczekiwanym. Tęsknić bez wzajemności, wyglądać bez cienia zainteresowania... W poczekalni Boga panuje półmrok, trudno dostrzec kontury marzeń Boga o ludzkiej wielkości. Snują się jak platońskie cienie. Czyżby w rzeczywistości miało im nic nie odpowiadać? Niekoniecznie. Miłość czekającego Boga może nadać cieniom realne kształty, muszą się tylko zbliżyć do wymiaru wieczności. Wtedy “zniknie to, co jest tylko częściowe, wtedy poznamy tak, jak i zostaliśmy poznani" (1 Kor 13, 12). Czekanie Boga to nadzieja, że zaistniejemy naprawdę. Niepojęta jest miłość czekającego Boga...

S. dr hab. BARBARA CHYROWICZ jest filozofem i etykiem, profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, kierownikiem katedry Etyki Szczegółowej tej uczelni. Należy do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Św.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2005