Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To jest marsz w gruncie rzeczy sprzeciwu, a w rzeczy samej marsz poparcia sprzeciwu. Dlaczego akurat 13 grudnia? Przecież to oczywiste. Bo - jak to ujął prezes - obecny premier najwyraźniej tej akurat rocznicy się boi. Dlaczego się boi? O to trzeba zapytać obecnego premiera, najlepiej w tłumnej formie ruchowej. "Ultrasów", a zwłaszcza "hoolsów" trzeba dopieścić kolejnym marszem, wszak zimą trzeba się rozgrzać, zwłaszcza w obuwiu sportowym, zima to kompletny brak sezonu na stadionie, a nasi "tifosi" w kominiarkach przecież się nie przerzucą na bojery czy curling - nawet tymczasowo. Więc tłumnie na ulicach Warszawy wyrażą sprzeciw wobec tego, co powiedział minister Sikorski, i to w Berlinie.
Czyli, że będą w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego maszerować za przywódcą jednej z prawicowych partii, który chce obejść delfina. Groźnego delfina wyhodowanego na własnym łonie. I wszystko się zgadza, oprócz daty. Ja osobiście muszę wyznać, iż podobnie jak prezes uważam, że my w Polsce maszerujemy za mało, że maszerowanie w jakiejś starannie wybranej sprawie jest fantastyczne, przełamuje marazm i w ogóle dotlenia. Maszerujesz i po prostu czujesz, że żyjesz. Ale dlaczego akurat 13 grudnia ktokolwiek miałby maszerować akurat przeciwko Sikorskiemu? Mnie się 13 grudnia z żadnym Sikorskim i Tuskiem nie kojarzy. Może to kwestia braku wyobraźni, może braku lęku przed delfinem, ale nie kojarzy się nijak. Wiem, żem naiwniak, pewnie, że w tym marszu chodzi o to, żeby odtąd wszystkim się skojarzyło, ale generalnie 13 grudnia jest o czymś innym i "marsz niepodległości i solidarności" tego nie zatupie.
Więc konstruktywnie proponuję: nie idźmy tą drogą, nie akurat pamiętnego trzynastego. Możemy obchodzić różne rzeczy kiedy indziej, nawet dzień przed lub dzień po. Idźmy 12 grudnia, i proszę bardzo: marsz z okazji ogłoszenia niepodległości przez Kenię. Do wyboru jeszcze mnóstwo możliwości, na przykład rocznica śmierci Stefana Batorego bądź urodziny Franka Sinatry (My Way Marsz). Wspaniałe pierwsze z brzegu okazje, aby być razem i troszkę pochodzić. Albo 14 grudnia - też jest pięknie i konstruktywnie rocznicowo. Możemy obchodzić zdobycie bieguna południowego przez Amundsena, marszowo świętować przyjście na świat Nostradamusa oraz Jane Birkin. Jeśli znacznej części maszerujących w szalikach te nazwiska nic nie mówią, to z pewnością rozochoci ich ruchowo fakt świętowania narodzin Kuby Błaszczykowskiego. Kibice mogliby również przy okazji hucznie uczcić przypadającą wtedy rocznicę śmierci Karla Filipa Emanuela Bacha. To dla nich mały pikuś.