Nowoczesność pamięci

Festiwal sprawia, że pokolenie amerykańskich i izraelskich Żydów, które spokojnie mogłoby się obejść bez pamięci o świecie krakowskiego talmudysty Mojżesza Isserlesa czy kabalisty Natana Spiry, zaczyna wracać do środkowoeuropejskich korzeni. Treści tego dziedzictwa są ciągle inspirujące.

11.07.2006

Czyta się kilka minut

fot. G. Kozakiewicz /
fot. G. Kozakiewicz /

Spotkana w warszawskim ekspresie para Izraelczyków - matka i trzydziestoletni syn - przyjechała do Polski na Festiwal Kultury Żydowskiej. Nie bez strachu, bo w rodzinnej pamięci pozostały opowieści dziadka urodzonego gdzieś pod Kaliszem - o antysemityzmie, który zmusił go do wyjazdu w nieznane. Strach gości minął już pierwszego wieczoru, kiedy znaleźli się na ulicy Szerokiej: między synagogami, ludźmi w kipach, hebrajskimi napisami. Trzydziestoletni Izraelczyk, który nigdy nie zamieszka w Polsce, powiedział: "Jestem tu u siebie. W domu".

To zdanie jest być może największym osiągnięciem dyrektora Festiwalu Janusza Makucha i grupy jego - jakże młodych! - współpracowników. Festiwal sprawia bowiem, że pokolenie amerykańskich i izraelskich Żydów, które spokojnie mogłoby się obejść bez pamięci o świecie Jakuba Polaka (pierwszego rektora krakowskiej jesziwy), słynnego talmudysty Mojżesza Isserlesa Remu czy kabalisty Natana Spiry, zaczyna wracać do środkowoeuropejskich korzeni. Ba, zaczyna ich szukać! I okazuje się, że treści tego dziedzictwa są ciągle inspirujące.

Wystarczy posłuchać Antony'ego Colemana, przekładającego pieśni Mordechaja Gebirtiga - krakowskiego barda, który zginął w transporcie do Bełżca - na jazzowy język saksofonu tenorowego. Muzyk z USA pisze w katalogu: "Kontakt z Gebirtigiem jest dla mnie zetknięciem z całym światem ekspresji języka jidysz. Języka, który nieświadomie przyswoiłem sobie jako dziecko, spędzając czas z moimi dziadkami ze strony ojca. Języka, którego nigdy dobrze nie zgłębiłem. Znam trochę wyrażeń, ale to wszystko. Nie sądzę, że ten projekt zrobi ze mnie jidyszystę, ale faktura jidysz dotyka mnie i porusza. Moimi instrumentalnymi wykonaniami pieśni Gebirtiga usiłuję wyjść na spotkanie z językiem".

Jidysz w Izraelu kojarzy się dziś z zamkniętym w ortodoksji światem jerozolimskiej dzielnicy Mea Szarim, a w Stanach Zjednoczonych - z chasydami zamieszkującymi Brooklyn. Amos Oz w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" mówił, że język ten musiał przegrać z mobilną, rozbudowującą się, a dziś przeżywającą apogeum hebrajszczyzną. Tragedią jest natomiast to, że jidysz nie przegrał w uczciwej konkurencji, ale w komorach gazowych.

Czyżby Festiwal stawał się szansą na dowartościowanie (bo odnowienie wydaje się, niestety, niemożliwe) świeckiej kultury jidysz, wbrew powszechnym (czasem i antysemickim) stereotypom głęboko wpisanej w modernizm? Koncert Colemana to świetna intuicja. Może warto by pójść tym właśnie - jidyszowym - tropem dalej i wykorzystać np. doświadczenie Karoliny Szymaniak, której zawdzięczamy m.in. opublikowaną przez wydawnictwo słowo / obraz terytoria antologię przedwojennej warszawskiej poezji awangardowej pisanej w jidysz (na tegorocznym Festiwalu odbyła się promocja książki). Do jakiegoś nowoczesnego, "jidyszowego" projektu można by jeszcze doprosić Joannę Lisek, autorkę książki o Jung Wilne, grupie artystycznej nazywanej "żydowskimi Żagarami", do której należał m.in. Abraham Suckewer.

Przy okazji jeszcze jeden pomysł, podrzucony przez osobę, która przed laty przyjaźniła się z Jonaszem Sternem. Podobno artyście do końca życia zdarzało się czasami nieświadomie przechodzić w rozmowie na jidysz. Może warto więc pokazać w Krakowie jidyszowo-bundowskie dziedzictwo sztuki XX wieku? Przecież bez Żydów nie byłoby w przedwojennej Polsce awangardy! A gdyby połączyć sztukę i politykę, temat okazałby się bardzo aktualny, zwłaszcza dla odbiorców sztuki krytycznej, ważnej przecież nie tylko w Polsce.

Tym razem - co oczywiste, ale i odważne - Festiwal upłynął pod znakiem rocznicy pogromu kieleckiego i nieznanej jeszcze w Polsce książki Jana Tomasza Grossa (obydwu tematom poświęciliśmy przed tygodniem w "TP" wiele miejsca). Wielu uczestników krakowskiego święta pojechało 4 lipca na rocznicowe uroczystości do Kielc. Na Kazimierzu odbyły się spotkania z Grossem, a także debata z udziałem Feliksa Tycha, Janusza Kurtyki, Bożeny Szaynok, Jana Żaryna, Ryszarda Śmietanki-Kryszelnickiego i Jacka Żurka. Festiwal podejmuje się więc moderowania debaty o antysemityzmie powojennym - oby równie przełomowej jak ta, którą przed kilku laty wywołali "Sąsiedzi". Niebagatelną rolę odegrać w niej mogą festiwalowe postaci, nie tylko te, które z Festiwalem kojarzą się natychmiast. Słuchając Davida Krakauera (który, choć nowojorczyk, stał się już prawdziwym krakowianinem) albo Paula Shapiro (tak, tak - jego muzyczna wyobraźnia wpłynęła zarówno na Lou Reeda, jak i Michaela Jacksona), zapominamy bowiem, jak istotną funkcję spełniają na krakowskim Festiwalu codzienne warsztaty edukacyjne.

Z synagogi Poppera na dziedziniec wypełniony kawiarnianymi stolikami wysypują się dzieci. Monika Krajewska rozkłada w rękach błękitną papierową bramę. Etel Szyc, nie bacząc na pijących kawę i wino, staje na krześle. Pyta: "Kto wyprowadził Żydów z niewoli egipskiej?". Kilkuletnia dziewczynka zgłasza się do odpowiedzi: "Mojżesz, Mojżesz!". Potem wszyscy, dumnie i dostojnie, przechodzą przez symboliczne Morze Czerwone.

W warszawskiej szkole Lauder-Morasha, w której uczą Monika Krajewska i Etel Szyc, są uczniowie żydowscy i nieżydowscy. Równie różnorodni są uczestnicy festiwalowych warsztatów. Te dzieci - wiedzące doskonale, jaki sens ma Pesach, święto wolności - będą (miejmy nadzieję) zdumione, że ktoś mógłby posądzić Żydów o mord rytualny, jak stało się to jeszcze w Kielcach.

A przecież już teraz trzeba dorosnąć do rozmowy. Nie tylko tej, która dotyczy spraw żydowsko-polskich. Także do tej bliskowschodniej, którą zapowiada gardłowa, doprowadzająca do transu, dramatyczna muzyka Izraelczyka Shlomo Bara. To zdumiewające, jak bardzo się na nią czeka w przestrzeni krakowskiego Kazimierza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2006